Robimy wiele dla dzieci, by ich świat był bezpieczny, bardziej kolorowy, a obowiązki ich nie przytłaczały. Choć dzieje się tak z dobroci serca, to jednak nie jest to tak dobre dla naszych maluchów, jak się nam wydaje.
Chcemy dobrze, a wychodzi inaczej
Owszem, dziecko dzięki naszej nieustannej pomocy poradzi sobie w szkole. Będzie miało odrobione lekcje, zapakowany plecak, a w każdej sytuacji zda się na nasze pomocne dłonie. "Mama załatwi", "mama pomoże" – to często słyszane zdania i w sumie dobrze, gdy dziecko ma do nas zaufanie i wie, że może na nas liczyć w każdej sprawie.
Tyle że na dłuższą metę, może się to okazać niekorzystne, bo zdając się cały czas na pomoc rodziców, mogą nie radzić sobie w późniejszych latach, kiedy to opiekunowie wypuszczą ich z gniazda. Kiedy dzieci zdadzą sobie sprawę z tego, że życie nie układa się jednak cały czas po ich myśli i że nie składa się tylko z samych radosnych chwil, zabawy i radości, może czekać ich bolesne rozczarowanie. Na tyle poważne, że nie będą potrafiły odnaleźć się np. w szkole średniej.
Oto 4 podstawowe błędy, jakie popełniają rodzice dzieci w wieku szkolnym
1. Konsekwencje
Dzieci muszą wiedzieć, że życie składa się z konsekwencji. Dorośli wiedzą o tym, natomiast dzieci zazwyczaj nie zdają sobie z tego sprawy. Jeżeli mamie nie chce się pracować, straci pracę. Jeśli nie będziesz odrabiać lekcji, dostaniesz złą ocenę. To nic – powie dziecko. Jednorazowo owszem nic się nie stanie, natomiast w dłuższym czasie może mieć bardzo poważne konsekwencje. Nie jest łatwo rodzicom "odpuścić" sobie i nie wtrącać się, zwłaszcza gdy dziecko może ponieść konsekwencje swojego np. zapominalstwa.
Brak pracy domowej jest przez wielu nauczycieli traktowany poważnie i kiedy dziecko zaczyna ze łzami w oczach opowiadać rodzicom, jakie nieszczęście i niesprawiedliwość je spotkała, miękniemy. Zaczynamy wtedy pisać usprawiedliwienia, wysyłać prośby do nauczycieli o kolejną szansę itp. Tylko że w prawdziwym świecie nikt tego nie będzie robić za nasze dzieci. Patrzenie na zapłakaną buzię malca jest trudne, ale to niezwykle cenna lekcja dla naszych dzieci. Jeżeli pomożemy mu wyjść z opresji, czy nauczy go to czegoś? Nie, dziecko zapamięta tylko, że rodzic zawsze wyratuje go z tarapatów, a ono dalej może beztrosko zapominać o pakowaniu plecaka, odrabianiu lekcji i nauce.
2. Zrobię to za ciebie
Dorośli zazwyczaj wszędzie się spieszą. Dzieci, wręcz przeciwnie. Śniadanie to maraton dla wytrwałych, pakowanie plecaka kradnie kolejne cenne minuty. Zawiązywanie butów, to kurs dla cierpliwych, zakładanie kurtki staje się kolejnym wyzwaniem. Chcemy szybciej, no to pomagamy we wszystkim, bo czas jest najcenniejszy.
Przyzwyczajamy dzieci do tego, że robimy za nich wszystko, obsługujemy ich. Podajemy śniadanie, sprzątamy, ubieramy i odwozimy do szkoły. Pakujemy ich plecaki szkolne, a one nawet nie wiedzą, co się w nich znajduje, bo skąd? Im więcej robimy za dzieci, tym ich oczekiwania rosną. No i kolejne zderzenie z rzeczywistością, gdy rodzice uznają nagle, że dziecko jest już na tyle duże, by zacząć wykonywać większość czynności samodzielnie. Dziwicie się, że są one zdziwione, zawiedzione, a na ich twarzach maluje się zaskoczenie? Spodziewaliście się naprawdę innej reakcji?
3. Oczekiwanie nagrody
Wielu rodziców stale powtarza jak mantrę: odrób lekcje – dostaniesz lizaka, zjedz szpinak – dam ci cukierka. Uczymy w ten sposób dzieci, że za każdą czynność, która nie do końca jest ciekawa, fajna i zabawna, powinny otrzymać rekompensatę. Czy tak jest w dorosłym życiu? Niestety, zazwyczaj nie, pewne rzeczy bez względu na to, czy mamy ochotę, czy nie, musimy zrobić. Bo tak trzeba, po powinno się tak zrobić, bo jest to niezbędne.
Nikt nie daje nam nagrody (czasem jest jakaś premia, ale nie ma się co do tego przywiązywać, czasem jest 5 w dzienniczku), nie ma bonusów za wykonywanie ciężkiej, codziennej pracy. Nie można też wychowywać dziecko w poczuciu, że zawsze musi wygrać. Udział w konkursach powinien być nagrodą samą w sobie, a nie oczekiwaniem na oklaski.
4. Nadmierne angażowanie się w życie szkolne
Nie jest wcale dobre dla dziecka, gdy jego rodzic bezustannie angażuje się we wszelkie projekty szkolne, wymagające jego ciągłej obecności w placówce. Choć może to być na etapie przedszkola i szkoły podstawowej traktowane dość przychylnie przez małego ucznia, wszystko zmieni się w późniejszych latach. Taki "wtrącający się" rodzic, może powodować poczucie osaczenia, dziecko będące ciągle pod czujnym okiem opiekuna zarówno w domu, jak i poza nim, może szukać odskoczni, ucieczki i azylu. To nie wróży nic dobrego. Dlatego najlepiej jest, gdy zarówno dorosły, jak i dziecko mieli własną przestrzeń, w której będą się czuli swobodnie i o której będą mogli porozmawiać przy kolacji.
Najlepsze co można zrobić dla dziecka, to pozwolić mu być po prostu dzieckiem. Dać szansę na popełnianie błędów i wyciąganie lekcji z tego na przyszłość. Pozwolić "nawalić", by wiedziało, jak temu samodzielnie zapobiegać. Nauczyć je, że konsekwencje, choć czasem nieprzyjemne, pozwalają bardziej kontrolować swoje życie i zapobiegają pewnym zdarzeniom, poprzez podjęcie dobrych decyzji.
Napisz do autora: ewa.podlesna-slusarczyk@mamadu.pl