"Mój wymarzony synek doprowadza mnie do szału" – kiedy emocje mamy biorą górę nad buntem 2-latka

Martyna Pstrąg-Jaworska
Czasem nawet najbardziej wymarzone i wyczekane dziecko potrafi doprowadzić swoich rodziców do szału, nerwów i łez. Gdy twój 2-latek przechodzi osławiony bunt, nic nie poradzisz na jego awantury na środku sklepu – musisz uzbroić się w cierpliwość i czułość. Oto opowieść naszej czytelniczki, która z powodu swoich emocji względem dziecka, ma wyrzuty sumienia.
Trudne emocje, jakie towarzyszą rodzicom podczas buntu malucha to normalna sytuacja. Każdemu z nas towarzyszy czasem złość i wyrzuty sumienia. Unsplash
Napisała do nas nasza czytelniczka Asia, która jest mamą niespełna 3-letniego Tadzia. Synek był bardzo wyczekanym dzieckiem, bo Asia długo nie mogła zajść w ciążę, a bardzo z mężem marzyli o gromadce maluchów. Gdy Tadzio się urodził i trochę urósł, zaczął się buntować - w klasyczny sposób, który ma często miejsce u 2- i 3- latków. Jego mama jednak nie umiała poradzić sobie z emocjami, jakie jej towarzyszyły - od złości na zachowanie synka, aż po wyrzuty sumienia, że się wścieka na dziecko, którego tak mocno pragnęła...

Długa walka o to, by zajść w ciążę

"Mam niespełna 3-letniego synka, który jest wulkanem energii. Tadzik jest bardzo żywiołowy, pełen radości, ale też emocjonalny i z wybuchowym charakterem, co bywa uciążliwe, szczególnie w okresie buntu 2-latka, który przedłużył się do buntu 3-latka... Muszę zacząć jednak od początku, bo sam bunt w naszym przypadku nie jest problemem" – napisała w swoim liście do nas Asia, mama Tadzia, który za niecałe 2 miesiące skończy 3 lata.


Synek był ich wymarzonym dzieckiem, o które długo się starali. "Razem z mężem bardzo długo staraliśmy się o ciążę. Odkąd zaczęliśmy się spotykać, wiedzieliśmy, że obydwoje pragniemy tego samego – dużej rodziny: gromadka dzieci, jakieś zwierzęta, kilka pokoleń spotykających się razem na uroczystościach. Zaraz po ślubie rozpoczęliśmy starania o spełnienie naszych marzeń – pierwsze dziecko, które miało być darem dla nas, trochę ukoronowaniem naszego związku.

Po roku okazało się, że nie jest to takie proste, bo mimo starań – ja nadal nie byłam w ciąży, więc zaczęliśmy się badać, chodzić po lekarzach. Chcieliśmy mieć pewność, że wszystko jest w porządku, bo nie wyobrażaliśmy sobie nie mieć dziecka, choćby jednego" – opowiada w swoim liście Asia. Przyznaje, że nie brała pod uwagę opcji, że mogliby nie mieć dzieci, bo oboje z mężem bardzo marzyli o dużej rodzinie.

"Po wielokrotnych konsultacjach u najlepszych specjalistów, okazało się, że zdrowotnie wszystko jest u nas w porządku i nikt do końca nie potrafił nam powiedzieć, dlaczego mimo prawie dwóch lat starań ja nadal nie zaszłam w ciążę. Być może przyczyną były nerwy w pracy i stres. Nastąpił moment załamania, było sporo łez, ale doszliśmy, z mężem do wniosku, że musimy nieco odpuścić i odpocząć od stresów codziennego życia.

Gdy tak zrobiliśmy i wyjechaliśmy na 2 tygodnie na wakacje do Grecji, okazało się, że to był nasz lek na niemożność zajścia w ciążę. Wróciliśmy z urlopu i po prawie miesiącu okazało się, że jestem ciąży. Byliśmy oboje bardzo szczęśliwi, podekscytowani, mogliśmy prawie że latać z radości. Bardzo dbałam o siebie w ciąży, mąż też na mnie chuchał i dmuchał: zależało nam, żeby z naszej strony jako przyszłych rodziców było wszystko zrobione tak, jak powinno.

I byśmy nie mieli wyrzutów sumienia, że jakąś ciążową sprawę zaniedbaliśmy" – Asia przyznaje, że oprócz tego, że ciąża była spełnieniem ich marzeń o dużej rodzinie, to bardzo bała się komplikacji w związku z tym, że nie mogła zajść w ciążę bardzo długo i lekarze nie znaleźli przyczyny takiego stanu rzeczy.

Mały Tadzio był spełnieniem marzeń dla rodziców

"Urodził nam się śliczny i zdrowy synek, który okazał się spokojnym noworodkiem. Ja byłam zmęczona nieprzespanymi nocami, ale za to szczęśliwa i spełniona. Rola mamy okazała się idealna dla mnie, czułam się w niej najlepiej na świecie. Do końca pierwszego roku życia synka byłam z nim w domu i było to spełnienie moich marzeń – on też był szczęśliwy i spokojny, bo ode mnie emanowała taka siła i pewność, że nie wyobrażałam sobie, by mogło być inaczej" – opowiada Asia o sielance, jaką był pierwszy rok życia ich synka.

Ona spełniała się w roli mamy, a jej dziecko było spokojne, bo i jego mama była zrelaksowana, będąc w swojej wymarzonej roli. Idealny obraz dziecka i spokojnej mamy nie trwał wiecznie – coś się zmieniło, gdy Tadzia zaczął dopadać bunt 2-latka: "Coś się jednak zmieniło, gdy synek miał około 1,5 roku. Ja wróciłam do pracy, on najpierw zostawał w domu z moją mamą, a następnie przed 2. urodzinami rozpoczął przygodę ze żłobkiem.

Nie mieliśmy w związku z tym żadnych problemów, ale Tadzia zaczął chyba dopadać bunt 2-latka. Synek zaczął bić, gryźć, robić awantury o najmniejszą nawet rzecz, która była nie tak jak on chciał. Potrafił położyć mi się na podłodze na środku supermarketu i tak wrzeszczeć o lizaka, że nie mogłam opanować go przez następne pół godziny.
A ja w tym wszystkim zaczęłam czuć niemoc, mieć wątpliwości, czy dobrze go wychowujemy, czy przypadkiem nie pozwalamy mu na za dużo.

No i ze zmęczenia i zniecierpliwienia, gdy dochodziło do scen buntu 2-latka, ja łapałam się na tym, że ogarnia mnie niepohamowana złość na własne dziecko. W szale czasem miałam ochotę go zostawić na środku sklepu czy nawet ulicy, bo tak miałam i mam dosyć takiej sytuacji. Między kolejnymi takimi pokazami siły zbuntowanego malucha, zaczęły mi również towarzyszyć wyrzuty sumienia" – przyznaje nasza czytelniczka, która wie, że dziecko było spełnieniem jej marzeń, ale teraz nie umie opanować emocji w związku z jego wybuchowym zachowaniem.

Trudne emocje rodziców, którzy pragnęli dziecka, a teraz brak im cierpliwości

Asia przyznaje, że nie potrafi poradzić sobie ze złością w stosunku do dziecka, a także ma przez to wyrzuty sumienia – najpierw pragnęła dziecka, bardzo się o nie starała z mężem, a teraz ono doprowadza ją do szału: "Staraliśmy się z mężem ponownie o ciążę, ale miałam jakieś przeczucie, że więcej to się nie uda, że Tadek będzie naszym jedynym dzieckiem, które urodzę. W związku z tym był wychuchany, zadbany i wszystko, czego tylko pragnął, to miał.

Moje wyrzuty sumienia dotyczyły tego, że tak go pragnęliśmy, wyczekiwaliśmy i marzyliśmy o nim, później po jego narodzinach stawaliśmy na głowie, by niczego mu nie brakowało, a teraz to wyczekane i wymarzone dziecko doprowadza mnie do szału. Jestem zła sama na siebie, że nie umiem czasem zapanować nad emocjami i złoszczę się na niego, gdy znowu płacze, bo zabieram go po długiej zabawie z placu zabaw albo chce kolejnego lizaka w sklepie.

Przyznaję, że zaczęłam kupować i czytać różne rodzicielskie poradniki, jak w takich sytuacjach radzić sobie z maluchem, jego i własnymi emocjami, jak rozmawiać z nim i jak, zapanować nad sobą, gdy okaże się, że temperament dziecka i bunt 2-latka doprowadziły również do buntu 3-latka, 4-latka i tak dalej… I tu pytanie do innych mam – macie jakieś swoje sposoby na wyciszenie wyrzutów sumienia, gdy tak pragnęłyście dziecka, a ono was teraz złości swoimi zachowaniami? Jest na to w ogóle jakiś inny sposób niż przeczekanie tego burzliwego okresu życia dziecka?" – kończy swój list do naszej redakcji mama Tadzia.

A teraz pytanie do naszych innych czytelniczek: jakie emocje towarzyszą wam, gdy już nie macie siły i cierpliwości do kolejnych awantur związanych z buntami waszych kilkulatków? Macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na wyciszenie emocji i walkę z wyrzutami sumienia? Bo to, że mamy żal same do siebie o pewne emocje i czyny w stosunku do dziecka, jest chyba normalne w życiu każdego rodzica. Jak to kiedyś ktoś mądry powiedział: "Gdy stajesz się rodzicem, od tego momentu wyrzuty sumienia i martwienie się będą już na stałe elementem twojego życia".