O tym, jak małe dziecko komplikuje wykonanie nawet najprostszych czynności, można opowiadać w nieskończoność. Kiedy maluszek z niemowlaka zmienia się w mały wulkan energii, jego rodzice naprawdę nie mają lekkiego życia. Zmiana pieluszki poprzedzona stanowczymi protestami, dwudziestominutowe zakładanie kurteczki, jedzenie rozrzucane po całym domu, ważne dokumenty „schowane” w koszu na śmieci, kosmetyki powtykane do kozaków, niemożliwość wykonania nawet najprostszej czynności przy komputerze (bo dziecko wskakuje na kolana, albo majstruje przy kablach) – takich „uroków” rodzicielstwa znamy setki.
I tu nasuwa się pytanie: skoro jest tak źle, to dlaczego życie z małym dzieckiem jest tak fantastyczne? Dlaczego niemal każdy, kto przeszedł przez ten trudny czas, wspomina go jako jeden z lepszych okresów w swoim życiu? Odpowiedz jest prosta: bo kochamy te rozrabiające, pełne energii i ciekawości świata urwisy ponad wszystko inne na świecie. Ale z wychowaniem małego człowieka wiąże się też sporo znacznie bardziej przyziemnych spraw, które dla odmiany nie utrudniają nam życia, a czynią je lepszym.
1. Zdrowe nawyki żywieniowe dla całej rodziny – jak ma jeść dziecko? Zdrowo. Ale nie wyrobimy w dziecku zamiłowania do warzyw gotowanych na parze, jeśli sami będziemy konsumowali przy nim kupne gotowe danie odgrzewane w kuchence mikrofalowej. I nawet jeśli wcześniej z naszą dietą wcale nie było źle, to wraz z pojawieniem się w domu malucha nastaje era wypróbowywania kolejnych przepisów z przeróżnymi warzywami, unikanie gotowych dań, ograniczanie cukru i soli. Jeśli ktoś już przed dzieckiem dbał o zdrową dietę, przy maluchu staje się mistrzem przyrządzania pełnowartościowych dań.
2. Mniej telewizji i komputera – oczywiście można pozostawić telewizor przy dziecku włączony. Jeśli jednak maluch ma tendencję do zasypiania po 22.00, a my bardzo byśmy chcieli, by położył się spać nieco wcześniej, zrobimy wszystko, by mu to ułatwić. Pierwsze, co zrobimy w takiej sytuacji to wyłączenie telewizora, który ma pobudzające działanie. I komputera też. Wiemy też, że bajeczka na tablecie to ostateczność i staramy się unikać serwowania dzieciom takich rozrywek. I szybko się zorientujemy, że w telewizji i tak nie ma nic ciekawego, a bez nieustannego przeglądania facebookowej ściany w naszym życiu naprawdę niczego nie brak. A w zamian dostajemy więcej uwagi dla siebie, dziecka, partnera.
3. Ciepła kawa i herbata jeszcze nigdy nie smakowały tak dobrze. Czy któraś z początkujących mam nie zna smaku kawy pięciokrotnie odgrzewanej w kuchence mikrofalowej? Delikatnie mówiąc nie jest to najsmaczniejszy napój, dlatego sama przy córce wybieram szybkie espresso zamiast dużej kawy. Ale kiedy dziecko śpi, lub jest z tatą na spacerze warto zaparzyć sobie duży kubek kawy lub herbaty i delektować się napojem powoli, ale nie na tyle wolno by zdążył wystygnąć. To nigdy wcześniej nie smakowało tak wspaniale jak teraz.
4. Mniej alkoholu. Zapewne wielu popatrzy na ten punkt kiwając głowami z politowaniem. Żeby tak nie móc wieczorem napić się rozluźniającego drinka? Niby można, nawet jak się karmi dziecko piersią. Wystarczy odczekać około dwóch godzin po wypiciu małej porcji alkoholu i bar mleczny może działać. Co jednak, jeśli kilkunastomiesięczny szkrab nie zna tej prostej zasady? I domagać się będzie karmienia natychmiast? Można po prostu zrezygnować z alkoholu na co dzień. Szybko okaże się, że bez drinka można się dobrze bawić, zrelaksować, nad ranem następnego dnia nie ma bólu głowy. A kiedy już od czasu do czasu karmiącej mamie zdarzy się sposobność do wypicia lampki wina, to tak jak w punkcie wyżej, smakuje ona wyjątkowo dobrze. Mniej czasem naprawdę znaczy lepiej.
5. Otaczamy się dobrą muzyką. Oczywiście liczymy na to, że nasz maluch zasłuchawszy się w Mozarcie wyrośnie na wyjątkowo zdolnego muzyka. Albo przynajmniej muzyka uczyni go wrażliwym, poszerzy jego horyzonty. No dobrze, słuchamy w domu nie tylko Mozarta ale dbamy o to, by dziecko poznawało różne dzwięki, style muzyczne, a przy okazji poszerzamy nasze muzyczne horyzonty i my. Bo kto powiedział, że dzięki dwulatkowi nie możemy nauczyć się czegoś nowego?
6. Odkrywanie świata na nowo. Jak wygląda nasz salon gdy oglądamy go leżąc na dywanie? Jakie dźwięki wydaje szyba, gdy stukamy w nią drewnianą pałeczką? I ile zwierząt możemy znaleźć w najbliższym otoczeniu domu, nawet jeśli mieszkamy na betonowym blokowisku? No dobrze, przyznajmy, uczestniczenie w takich „odkryciach” może być naprawdę męczące. Kiedy stajemy z dzieckiem przy oknie ósmy raz w ciągu doby, by popatrzeć na przejeżdżające autobusy naprawdę możemy zacząć odczuwać frustrację. Ale z drugiej strony czy to czasem nie bywa fajne? Takie spojrzenie na doskonale nam znane otoczenie zupełnie świeżym okiem, z zupełnie nowego punktu widzenia? Wszak nie przypadkiem każdemu, kto chce poprawić własną kreatywność zaleca się spojrzenie na świat okiem dziecka.
7. Zobaczenie bliskich nam osób w zupełnie nowych rolach i sytuacjach. Mój tata słynie z absolutnego braku słuchu i unikania wszelkich sytuacji związanych ze śpiewaniem lub tańczeniem, nikt jeszcze nigdy nie słyszał jak śpiewa. Dlatego zobaczenie i usłyszenie, jak siedzi z moją córką a jego wnuczką i wesoło podśpiewuje „Jadą jadą misie” było bezcenne (tylko kilka fałszywych dźwięków, nie było tak źle…)! Przy małych dzieciach poważni mężczyźni i poważne kobiety zamieniają się w biegające po całym domu „samoloty”, z przejęciem grają w „kosi kosi łapci”, unikające jakiejkolwiek aktywności fizycznej babcie wymyślają niestworzone tańce, nie znający żadnych bajek dorośli naprędce tworzą całkiem interesujące historie. To dzięki dzieciom robimy rzeczy, na które bez ich zachęty nigdy byśmy się nie zdobyli.
8. Dobre wykorzystanie wolnego czasu. A kiedy już się wybawimy, zjemy zdrową kolację, ułożymy dziecko do snu, mamy trochę wolnego czasu. Dla rodziców małego dziecka to jest towar deficytowy, który należy traktować z odpowiednim szacunkiem. Tak, jak traktuje się kosztowny, ekskluzywny przedmiot. Nie ma mowy o bezsensownym snuciu się po domu i zastanawianiu, czym się zająć. Najlepiej będzie tę część dnia zaplanować z dużym wyprzedzeniem i każdą minutę wykorzystać najefektywniej, jak to tylko możliwe. A nawet jeśli spędzimy go na słodkim lenistwie (a czasem po prostu trzeba), to te krótkie chwile po intensywnym dniu mogą nas wprawić w stan prawdziwej błogości.