"Kiedy będziesz mieć dziecko? Zegar biologiczny tyka, nie ma na co czekać ". Takich zarzutów kobiety musiały słuchać od lat, ale w dzisiejszym pokoleniu coś się zmieniło. Coraz częściej to mężczyźni deklarują gotowość na dziecko, a ich partnerki nie chcą o tym słyszeć, a na bezczelne sugestie odpowiadają ostro. Dlaczego? Zapytałam je o to.
Młode kobiety coraz częściej rezygnują z macierzyństwa lub planują je na długo po 30-stce.
Mimo wsparcia partnerów kobiety wiedzą, że, gdy pojawi się dziecko większa odpowiedzialność będzie spoczywać na nich, a chcą równości w związku.
Rządzący i Kościół Katolicki sprawili, że pytanie o dziecko stało się newralgiczną kwestią.
Młode pokolenie nie chce słuchać, że dziecko jest obowiązkiem i przeznaczeniem kobiety.
Dziecko to obowiązek kobiety
Mam wrażenie, że pytanie o planowanie dziecka, stało się bardziej nieodpowiednie niż kiedykolwiek. Może dlatego, że to kiedy (a powiedzmy raczej: czy w ogóle) kobieta będzie mieć dziecko, stało się niejako sprawą publiczną, kwestią, w której ona sama ma najmniej do powiedzenia.
Złożył się na to zakaz aborcji, postawa obecnych rządzących, a także wielki udział Kościoła Katolickiego w kształtowaniu postaw społecznych. A dokładnie wypowiedzi jego przedstawicieli w kontekście planowania rodziny, a raczej w kontekście dyktowania kobietom ich powinności.
Średnio raz na kilka dni słyszymy kolejną, wygłaszaną tonem pełnym wyższości i pogardy wypowiedź o tym, że rodzenie dzieci jest kobiety nie tylko obowiązkiem, ale wręcz jedynym przeznaczeniem. Bez tego jest niepełna, jest egoistką, samą siebie odziera z cnót niewieścich.
Czarnek przypomina o tym, że kobietom "wydaje się", że są stworzone do czegoś więcej niż rodzenie dzieci i pyta "ile tych dzieci można urodzić", jeśli zaczyna się po 30-stce. Księża przestrzegają przed antykoncepcją i wymigiwaniem się przed "małżeńskim obowiązkiem", a zakaz aborcji przypomina, że same nie podejmujemy nawet decyzji w sprawie własnego ciała.
A partnerzy, mimo że często otwarcie deklarują chęć powiększenia rodziny, nie zawsze okazują się pełnoprawnym wsparciem w wychowaniu. Nowe pokolenie kobiet dokładnie zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę.
Z tych powodów pytanie "kiedy/czy zamierzasz mieć dziecko" nabrało bardzo pejoratywnego wydźwięku. Trudno wyczuć, czy jest zadane z życzliwej ciekawości, czy chęci przypomnienia nam o "obowiązku", o którym słyszymy zewsząd. Ja jednak postanowiłam je zadać.
Dlaczego nie chcesz mieć dzieci?
Moje rozmówczynie nie chcą mieć dzieci "na ten moment" lub deklarują, że nie jest to ich wybór nawet w przyszłości. Ich partnerzy są jednak otwarci na powiększenie rodziny. Czemu zdecydowały się na bezdzietność z wyboru?
30-letnia Dominika podkreśla, że zdaje sobie sprawę z tego, że swoją odpowiedzią narazi się większości, która uważa, że kobieta myśląca o swoim komforcie, zdrowiu, a co gorsza wyglądzie, jest zwykłą egoistką.
– Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek do tej pory, mamy jako kobiety świadomość, jak ciąża i poród wygląda realnie. Kiedyś mogłaś to wiedzieć tylko od ciotek i babć, a one poród romantyzowały, uważały, że cierpienie uszlachetnia – tłumaczy.
– Teraz mamy internet i badania, które pokazują, że poród jest np. bardziej niebezpieczny pod względem medycznym niż aborcja. Jeszcze parę lat temu nikt by o tym nie powiedział i oczywiście nadal wiele środowisk próbuje przekonywać, że poród siłami natury i bez znieczulenia to coś, do czego kobieta jest powołana. Mówią to panowie, którzy nie zrobią sobie zęba bez znieczulenia. Ale ja nie zamierzam godzić się z uśmiechem na ból, którego mężczyzna nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić –
przekonuje Dominika.
Argument o bólu w czasie porodu bywa zupełnie bagatelizowany. Nowe pokolenie kobiet nie chce jednak słuchać, że o bólu szybko zapomną, warto się poświęcić, że nowe życie warte jest ryzyka ich ciała czy zdrowia.
– Sama jestem chora i wiem, że wysiłek porodu może zmienić moje ciało na zawsze. Nie chcę słuchać, że jest to niedogodność jak okres. Nie wykluczam, że w moim życiu pojawi się dziecko, ale nie zdecyduję się na urodzenie go sama – podsumowuje.
On chce, ona "zaciska nogi"
Aleksandra ma 26 lat, a jej partner już od jakiegoś czasu pokazuje, że cierpi na "baby fever". Każde dziecko na ulicy zwraca jego uwagę, każdy maluch jest "najsłodszy". Przy znajomych z dziećmi z wyrzutem mówi, że on "jest już gotowy, ale ona nie chce". Dlaczego?
– On nie jest "gotowy na ojcostwo", on po prostu chce mieć dziecko, a to są dwie różne rzeczy. Kobiety kiedyś częściej decydowały się na dziecko, bo nawet nie zakładały, że mężczyzna ma mieć równy udział w jego wychowaniu. Ja nie będę brała na siebie większej odpowiedzialności, bo jemu dzisiaj wydaje się, że chce mieć dziecko – tłumaczy.
Z drugiej strony dzisiaj wielu mężczyzn ma już świadomość tego, że ojcostwo jest równie ważne, co macierzyństwo i, że ich obowiązki nie będą ograniczać się do jednej kąpieli po powrocie z pracy. Skąd więc to złe nastawienie w stosunku do swojego partnera?
– Bądźmy szczerzy, to są tylko deklaracje, a kto by wstawał do tego dziecka w nocy? Ja. Kto zmieniałby mu pieluchy? Ja. On mówi, że nie, ale ma problem wstać rano na budzik do pracy, trudno więc, żeby budził się o 3 w nocy. Do tego to jest większy bałagan w domu, on praktycznie nie sprząta, ja utonę takim sposobem w bałaganie – wylicza.
Wiele młodych kobiet podkreśla, że mimo związku, w którym panuje równość, nie ufają swoim partnerom na tyle, by założyć z nimi rodzinę. To nadal kobiety od dziecka uczone są odpowiedzialności na każdym polu.
By matka była uznana za "wystarczającą" ma zaspokoić każdą potrzebę malucha i to 24 godziny na dobę, najlepiej nie rezygnując przy tym z pracy i dbania o siebie. Mężczyzna słyszy, że jest świetnym ojcem, jeśli zarabia na rodzinę i zabiera dzieci na plac zabaw.
– Dokładnie tak jest. To kwestia różnych perspektyw. On widzi takiego słodkiego małego człowieka, z którym wystarczy się pobawić i to generalnie tyle, jeśli chodzi o opiekę.
Ja widzę nieprzespane noce, kolki, gotowanie, pilnowanie, żeby się nie przeziębiło, bo jeśli to się stanie, to ja będę z nim siedziała po nocach. Nie on – podsumowuje.
Aleksandra opowiada dalej, że gdy wprost przyznaje się do tego, że nie chce mieć dzieci, spotyka się wręcz z agresją słowną, tym większą, że to ona jest winna tego braku, a nie jej partner.
– Usłyszałam na rodzinnym obiedzie, ile zamierzam jeszcze zaciskać nogi. Wujek w żartach sugerował, że jeśli ja nie chcę, to mój chłopak chyba wie, "jak załatwić sprawę". Nie ma to, jak żarty z zapłodnienia bez zgody, które de facto jest gwałtem. Jesteśmy teraz znani jako para "on chce, ona zaciska nogi" – kończy.
Odpowiedzialność i wygoda
Z rozmów z kobietami wynika, że dwie przeciwstawne motywacje do rezygnacji z macierzyństwa to odpowiedzialność i wygoda. Odpowiedzialność – bo dzisiejszy świat nie daje możliwości na godne wychowanie dziecka. Wygoda – bo wiele kobiet nie chce rezygnować z żadnej części siebie na rzecz dziecka.
Monika mówi, że jest przyzwyczajona do oskarżeń o niedojrzałość. Podkreśla, że jeśli tymi samymi argumentami posłużyłby się facet, zostałby zrozumiany. Ona jest oskarżana o lenistwo, egoizm, infantylność.
– Mam potrzebę bliskości i budowania poważnej relacji, ale jednocześnie cenię sobie wygodę w życiu i nie uważam jej za "luksus". Stan, w którym czuję się komfortowo to normalność, a nie przywilej. Lubię długo spać, pracować, gdy czuję, że mam do tego wenę, uprawiać seks, kiedy chcę, cieszyć się moim ciałem, bez martwienia o jego stan czy przyszły ból. A gdyby płód okazał się śmiertelnie chory? Ściągnęłabym na siebie traumę, bo dzisiaj nie ma już możliwości wyboru – wyjaśnia 28-latka.
Dalej dodaje jednak, że jeśli już miałaby zdecydować się na dziecko, chciałaby, żeby wychowywało się w najlepszych możliwych warunkach.
– Zdążyliśmy już zniszczyć klimat, w Polsce poziom edukacji spada, a gdyby urodziła mi się córka, musiałaby słuchać o wychowaniu do cnót niewieścich? Świat zmienia się tak szybko i tak bardzo na gorsze, że nie sztuką jest ściągnąć kogoś tutaj. Chciałabym, żeby moje dziecko miało szansę na spełnienie marzeń, a zarabiając po dwóch kierunkach średnią krajową i wynajmując mieszkanie, nie mam na to szansy. I nie żałuję specjalnie. Dziecko to nie mój cel – podsumowuje.
Kobiety podkreślają, że nie chcą już słuchać pytań o dziecko, rozmawiają o tym wszyscy, ale prawie nikt nie pyta je o zdanie, by usłyszeć prawdę. Temat dziecka bywa traktowany jako narzędzie do wywierania presji na kobietach, a nie jako wybór danej ścieżki życiowej. Wiele z moich rozmówczyń nie odrzuca całkowicie decyzji o posiadaniu dziecka. Czekają na lepszy czas, lepszy rząd, lepszego partnera.