Teściowa wystawiła nas do wiatru. Przez dwa tygodnie w środku sezonu nie mam co zrobić z dzieckiem

Marta Lewandowska
24 czerwca 2022, 16:27 • 1 minuta czytania
Dawniej, kiedy całe rodziny żyły blisko siebie, rzadko kto miał problem, co zrobić z dzieckiem w wakacje. Dziś młodzi jeżdżą za chlebem, a urlopu nie mają niestety tyle, co ich dzieci wakacji. Wielu rodziców posiłkuje się dziadkami, dyżurami w przedszkolu. Tak też planowała zrobić Iza, jednak teraz, jak pisze, znalazła się w fatalnej sytuacji.
Przez dwa tygodnie nie mam co zrobić z córką, a wszystko przez numer, który wywinęła mi teściowa! Fot. Brett Sayles z Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Skrupulatny grafik

Izabela jest księgową, człowiekiem, jak sama o sobie mówi, doskonale zaplanowanym. Jeszcze w kwietniu zapytała bliskich o ich plany wakacyjne, a dziadków jedynej córeczki o możliwość opieki nad nią w okresie wakacyjnym.

"Kamilka ma cztery lata, chodzi do przedszkola. Trzeba było zaplanować, kiedy musi skorzystać z dyżuru wakacyjnego, a kiedy może zostać pod opieką naszą lub dziadków" - zaczyna opowieść.

Kobieta podkreśla, że nikogo nie zmuszała, ani nie namawiała do brania urlopu w określonym terminie. "Moi rodzice od razu ogłosili, że chętnie wezmą ze sobą wnuczkę na wczasy, dwa pierwsze tygodnie lipca, teściowa zaproponowała kolejne dwa. Z mężem postanowiliśmy wziąć własny urlop na zakładkę, więc trzy tygodnie w sierpniu też były obstawione, zostawało niewiele czasu na dyżurze. Na to mogłam się zgodzić" - wspomina.

Czas minął

W pierwszym tygodniu czerwca upłynął termin składania wniosków na opiekę letnią nad dziećmi w przedszkolu. "Wypisałam wszystko, jak umówiliśmy się z rodziną, ale wcześniej potwierdziłam jeszcze, że opieka dziadków jest aktualna. Nikt nie miał zastrzeżeń. Zależało mi, żeby nie zapisywać Kamilki na całe lato, bo przecież nauczycielki też chcą wziąć urlopy" - czytamy.

"I wszystko było pięknie aż do czwartkowego poranka. Teściowa zaskoczyła mnie w pracy. Zadzwoniła, żeby powiedzieć, że jednak wnuczką się nie zajmie, bo spontanicznie postanowiła wyjechać z koleżankami do Turcji. Jedna z nich akurat trafiła świetną ofertę w terminie, kiedy miała zająć się wnuczką, więc przeprasza, ale nie pomoże" - pisze młoda mama. 

"I co ja mam teraz zrobić? W przedszkolu pytałam, przykro im, ale nie mogą mi zagwarantować opieki nad córką, oczywiście istnieje szansa, że ktoś z zapisanych nie dotrze, ale nie mogą mi obiecać z dnia na dzień nawet opieki, tylko każdego dnia o 9.00 mogą powiedzieć, czy Kamila może zostać" - wyjaśnia nieciekawą sytuację autorka listu.

Słowo nic nie znaczy

"Nawet kiedy mąż do niej zadzwonił, stwierdziła, że już zapłaciła za Turcję i nic odwoływać nie będzie. Zaczęła rzucać tekstami, że ona swoje dzieci już odchowała i potrzebuje teraz odpocząć. Na nic zdało się, że jej własny syn wypomniał jej wcześniejszą obietnicę, rzuciła krótko, że to nie jej problem i się rozłączyła" - kończy Izabela, która podkreśla, że sami z mężem urlopu nie mogą już przełożyć. 

Kobieta nie kryje żalu i tego, że jej zdaniem teściowa postąpiła bardzo nieodpowiedzialnie. Nie ma co kryć - zostawiła ich na lodzie. Jednak młodzi rodzice nie mogą zmusić babci do opieki nad Kamilą. W efekcie zostaje im szukanie dla córki zajęć typu półkolonie lub opiekunki na drugą połowę lipca. Trudno niestety o inne rozwiązanie.

Jeśli deklarujemy się, że pomożemy komuś, zajmiemy się w określonym terminie jego dzieckiem, psem, czy przypilnujemy dobytku, zróbmy, co w naszej mocy, aby słowa dotrzymać. Bo wykręcenie się z obietnicy w ostatniej chwili może naprawdę narobić sporo kłopotów. 

Czytaj także: https://mamadu.pl/163459,moje-dzieci-jada-na-wczasy-z-dziadkami-musze-za-nie-zaplacic