Pamiętacie państwo ekscytację i radość, jaka wiązała się z otwieraniem prezentów? Oczekiwaniem na prezenty? Dostawaniem ich? Ja pamiętam tę mieszankę, widocznie emocje były tak silne, że doświadczenie zapisało się wyraźnie w ciele i głowie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zachowałam w pamięci trzy takie najwyraźniejsze momenty i trzy takie prezenty. Wymarzona lalka, pachnący miś z plastikową butelką na breloczku i zegarek. Pierwszy zegarek na rękę, w kobaltowym kolorze.
Potem wszystko już zlewa się w jedność, nie pamiętam konkretnych prezentów, niczego mi nie brakuje.
Niedostatek
Te trzy pierwsze wspomnienia to zapisy z takich momentów mojego życia, w którym nie starczało na wiele. Żyliśmy skromnie, jeśli tak można powiedzieć. Nie myślałam o tym, że mogę mieć te wszystkie nowe, pachnące, piękne rzeczy i nie czekałam na nie.
Mam takie poczucie, że większość dzieci z obecnego pokolenia nigdy tego uczucia nie pozna. Przeświadczenia, że czegoś nie dostaną. Żyjemy w czasach nadmiaru w każdym tego słowa znaczeniu. Żyjemy w okropnym hałasie, który pięknie definiuje w swojej najnowszej książce artystka i publicystka Małgorzata Halber. Wszystkiego jest zbyt wiele. Zagłusza nam narracja krzycząca z każdego zakamarka: "Możesz mieć wszystko i możesz wszystko".
To nieprawda. A jednak nasze dzieci w to uwierzą. Już mają zbyt wiele. Przed narodzinami mają skompletowaną wyprawkę równą wartości miesięcznych wakacji zagranicznych. Wszystkie te absurdalnie drogie sprzęty mają zapewnić im lepsze życie, lepszą teraźniejszość i przyszłość, a ich rodzicom niekończące się pasmo rodzicielskich wzlotów.
O upadkach oczywiście nie ma mowy, pamiętajmy, że żyjemy w kulturze sukcesu.
Nadmiar
Podzielę się z państwem szczerą refleksją, na którą nie oczekuję żadnych rad. Z którą sama nie wiem, co zrobić, poza obracaniem jej w dłoniach przyglądaniu się jej. Myślę, że moja córka ma za dużo.
Bardzo się starałam przez większość czasu do tego stanu nie dopuścić, a jednak gdzieś musiałam popełnić błąd. Z jej oczu zniknęła radość, kiedy dostaje kolejny prezent, kolejną rzecz. Zapytana o to, co chciałaby dostać od Świętego Mikołaja, długo myślała nad odpowiedzią. Widziałam, że ma pustkę w głowie. Ona nie ma materialnych marzeń, ma wszystko.
Powinnam czuć, że to dobrze. Nie cierpi głodu, chłodu, nie patrzy, jak mama roni łzy, bo nie ma na chleb. Ja wolałabym nie pamiętać tych scen.
Z drugiej jednak strony: czy zrozumie, czym jest pokora, nie doświadczając tego wszystkiego? Zrozumie, że jednak nie może wszystkiego, wbrew temu, co mówi jej reklama proszku do prania.
I co ma większe znaczenie? To, co jej mówimy i jak spróbujemy stworzyć jej system wartości, czy to, w jakich warunkach się wychowa? I czy to, że one będą komfortowe, hedonistyczne wręcz, skazuje ją na moralne zepsucie? Na kompletny brak skromności, pokory, szacunku do innych? Mam nadzieję, że nie.