“Naprawdę nie mam już siły”. Moja rodzina robi ze mnie matkę-wariatkę i wprowadza swój ład
- Bliskie naszej czytelniczce kobiety ciągle sugerują, że niewiele wie o wychowywaniu dzieci.
- Słone i ostre potrawy, sadzanie przed telewizorem - autorka listu skarży się na konflikt pokoleniowy w rodzinie.
- Świąteczne spotkanie jawi się w czarnych barwach, ale z każdej sytuacji jest przecież wyjście.
Wszystko wiedzą lepiej
"Zaczęło się od razu po wyjściu z porodówki. Moja mama, mimo protestów moich i męża, po prostu stanęła z wielką torbą i babcią na progu naszego domu. Przyjechały 200 km pociągiem, żeby pomóc mi przy małej. Wszystko ich zdaniem robiłam nie tak. Źle trzymałam, za często przystawiałam do piersi i za dużo nosiłam córkę".
"Na każdym kroku było mnóstwo uwag, aż w końcu dotarło chyba do nich, że nie są mile widziane i pewnego dnia spakowały się i wyjechały. Jednak przy każdej możliwej okazji opowiadają, jak to ja jako dziecko lubiłam patrzeć na telewizję i małej też by ta chwila nie zaszkodziła".
"Srebrny ekran i dziecko podparte poduszkami w pozycji siedzącej już od trzech miesięcy, ich zdaniem powinno być standardem. Tak samo, jak wpychanie takiemu maluchowi karmionemu piersią odrobiny jabłka czy łyżki zupy do buzi, żeby oswajało się ze smakami. Największy koszmar zaczął się jednak, kiedy zaczęłam córce rozszerzać dietę".
Troszkę nie zaszkodzi
"Moja babcia ciągle powtarza, że wychowała 5 dzieci i każde z nich jadło wszystko, a ja tylko wydziwiam. Najchętniej razem z moją mamą karmiłyby małą słonymi, pieprznymi daniami z dodatkiem kostek rosołowych, śmietany i innych udziwniaczy, do tego najlepiej słodka herbata. Oczywiście przed telewizorem".
"W ich opinii jestem młoda i głupia, przewrażliwiona, nakarmiona oderwanym od rzeczywistości obrazem macierzyństwa. Rozpieszczę małą i będę sobie pluć w brodę. Powinnam korzystać z ich doświadczenia życiowego, posłuchać starszych i mądrzejszych, a tymczasem zachowuję się jak niewdzięczna matka - wariatka".
"Odległość też nie pomaga, bo kiedy już się widzimy, a to będzie dopiero trzecie spotkanie mojej córki z babcią i prababcią, to one furkają, że nie dam im się nacieszyć dzieckiem, którego pewnie przez kolejne długie miesiące nie zobaczą. Tyle że ja już wiem, że nie będę mogła spuścić małej nawet na chwilę z oczu. Czy z tej sytuacji jest jakieś wyjście?" - kończy swój list młoda mama.
Uzbrój się w cierpliwość
Skoro już postanowiliście pojechać do dziadków na święta wielkanocne, musisz przede wszystkim uzbroić się w cierpliwość i przygotować na poważną rozmowę. Warto zacząć ją od tego, że zdajesz sobie sprawę, iż kobiety z rodziny chcą dobrze dla dziecka i mają niemałe doświadczenie w opiece nad dziećmi. A ty bardzo doceniasz ich wsparcie i chęć niesienia ci pomocy.
Zauważ jednak, że ty sama byłaś niemowlęciem 20-30 lat temu. Od tamtej pory wiedza o zdrowiu i żywieniu małych dzieci przeszła prawdziwą rewolucję. Przecież jeszcze w latach 80. XX w. wszystkie niemowlęta piły "niebieskie mleko", dziś wydaje się to nie do pomyślenia. Znów, jak przed wiekami nasze prababki, karmimy dłużej piersią, nosimy dzieci w chustach.
Według współczesnej wiedzy jest to znacznie lepsze dla dziecka. Tak jak pozwolenie mu na rozwój ruchowy w jego własnym tempie. Jeszcze w latach 90. XX w. każdy młody rodzic miał przecież chodzik! Dziś wiemy, że więcej z tego szkody niż pożytku.
Tych kilka dekad temu większość warzyw i owoców w naszych sklepach pochodziła z pobliskich pól, więc była sezonowa i względnie zdrowa. Gdy twoja babcia wychowywała swoje dzieci, w pożywieniu było mniej cukru, a napchane chemią przyprawy po prostu nie istniały, więc łyżka tej zupy z lat 60. czy nawet 70. była czymś zupełnie innym niż współczesna.
Podkreśl, że podobnie jak one, chcesz dla córeczki jak najlepiej, a ponieważ to twoje dziecko, to jednak ostateczna decyzja o tym, jak będziesz ją wychowywać i czym karmić, zależy od ciebie. A ty dla dobra dziecka posiłkujesz się najnowszą dostępną wiedzą ekspertów.
Warto czasem, jeśli masz takie książki napisane przez ekspertów, wziąć je ze sobą na święta i podsunąć babciom do czytania. Nie zarzucaj im złej woli, bo zdecydowanie nie ma tu o niej mowy, ale też nie pozwól wmówić sobie, że przesadzasz. Może przynajmniej przy następnym spotkaniu będzie łatwiej.
Czytaj także: https://mamadu.pl/161902,swieta-z-dzieckiem-terroryzm-spozywczy-przy-wielkanocnym-stole