Rozmawiam z koleżanką o świątecznych zwyczajach, które pamiętamy z dzieciństwa. Ubieranie choinki w Wigilię, robienie łańcuchów z bibuły, oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę. "Karpie w wannie!" – wykrzykuję. Koleżance rzednie mina. "Wiesz co, dzięki. Przypomniałaś mi, dlaczego od lat nie jadam w święta karpia" – odpowiada.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Grudzień, do świąt zostało już tylko kilka dni. Tata przynosi z targu dwa żywe karpie. Napełnia wannę wodą i wkłada do niej ryby. Siedzę na łazienkowej posadzce, przyglądam się karpiom – nieświadomym, co je wkrótce czeka. Nadaję im nawet imiona – nieświadoma, że 24 grudnia wylądują na moim talerzu w towarzystwie kapusty z fasolą, ziemniaków i sosu grzybowego. W latach 90. dzieci jadły grzyby i "nic im nie było".
W którymś z rodzinnych albumów jest nawet takie zdjęcie: siedzę w tej zielonej łazience, opieram się o wannę obok przyklejonej do niej kartki z imionami karpi. Może bałam się, że zapomnę, jak je nazwałam? Albo chciałam się upewnić, że pozostali domownicy będą wiedzieć, jak się do nich zwracać.
Koszmar z dzieciństwa
Świat się zmienia. Dziś zaleca się, by dzieci przynajmniej do 12. roku życia nie jadły leśnych grzybów. Dziś w wannach karpie już nie pływają. A na pewno nie tak często jak w PRL-u i latach 90. ubiegłego wieku.
– Kilkadziesiąt lat temu lodówki wcale nie były w Polsce powszechne. Stąd pomysł, by kupować żywe ryby i tuż przed Wigilią zabijać. Wiele osób mówi, że to tradycja, my to nazywamy przyzwyczajeniem, z którym mamy do czynienia tylko w Polsce – mówił kilka lat temu Cezary Wyszyński z Fundacji Viva! na antenie radiowej Czwórki.
Nie pamiętam momentu, w którym karpie przestały się pojawiać w wannie. Pamiętam ten, w którym przestałam je jeść (jak i inne zwierzęta) – przyznaję uczciwie, wcale nie dlatego, że wspomnienie z dzieciństwa było dla mnie tak bolesne (widocznie byłam na tyle empatycznym dzieckiem, by nadawać rybom imiona i spędzać z nimi czas, jednak nie tak bardzo, by ich nie zjadać). A jednak są osoby, jak moja koleżanka, które mówią wprost: wspomnienie sprzed 20, 30 lat wywołuje ścisk w żołądku. Do dziś karpia w święta nie ruszają.
Już słyszę te rubaszne śmieszki: he, he, karp w wannie wywołuje traumę, he, he. Dzieci trzeba uczyć, że jedzenie nie rośnie na drzewach (wiadomo, owoce i warzywa to dla królików, nie ludzi). Człowiek od zawsze był łowcą i mięsożercą! Nie po to mamy kły, żeby teraz trawę jeść! Traumę to ja mam, jak czytam takie wypociny. Nie zesrajta się, ekologiczne lobby! I tak dalej. Kiedyś człowiek załatwiał potrzeby fizjologiczne w wychodku i zabijał wszy młoteczkiem.
Zakaz sprzedaży żywych ryb
Fundacja Viva! od lat walczy o wprowadzenie zakazu sprzedaży żywych ryb. Temat wraca co roku w okresie przedświątecznym. Jak wynika z najnowszego badania IBRiS z listopada 2023 roku, 71,5 proc. Polek i Polaków nie ma w planach zakupu żywego karpia na święta.
Zanim tradycjonaliści rzucą się na mnie, by skorzystać z tych swoich kłów, przytoczę słowa Wyszyńskiego. Dziś kupowanie żywych ryb po prostu nie ma sensu, a waszych ukochanych karpi nikt nie chce wam odbierać.
– Mówimy o zakazie sprzedaży żywych ryb, a nie zakazie sprzedaży karpia. Dziś technologia poszła naprzód, wszyscy mamy lodówki, nie ma sensu trzymać ryby w wannie – wyjaśniał w Czwórce Wyszyński.
Wkrótce do Sejmu może trafić projekt zakazujący sprzedaży żywych ryb za wyjątkiem narybku i ryb akwariowych.
– Jeśli popatrzymy na badania opinii publicznej, nadszedł właśnie moment na zakaz sprzedaży żywego karpia – mówi na łamach "Rzeczpospolitej" Katarzyna Piekarska z Koalicji Obywatelskiej, członkini Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.
Piekarska już w czasie ubiegłej kadencji Sejmu złożyła projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która miałaby zakazywać sprzedaży żywych ryb. Projekt nie dostał jednak nawet numeru druku sejmowego.
Jeśli (a raczej: kiedy – mam nadzieję, że tym razem się uda!) zakaz sprzedaży żywych ryb wejdzie w życie, ryby, w tym karpie, będą musiały być zabijane na miejscu sprzedaży przez przeszkoloną do tego osobę. Koniec z rybami duszącymi się w foliówkach czy umieszczonymi ciasno w za małych zbiornikach. Koniec z rybami w wannach.
Nie zaglądam ludziom do talerzy i nie apeluję, by przestali jeść mięso (sama nie lubię, gdy ktoś komentuje zawartość mojego talerza, chyba że podpytuje o jakiś fajny przepis z wykorzystaniem tofu). Nie walczę ze świątecznymi zwyczajami, nie bojkotuję 12 potraw wigilijnych. Chcecie jeść ryby, jedzcie, na zdrowie (omega-3, tak, wiem!). Nie kupujcie jednak żywych ryb. Na co komu te tortury?