Kładziesz się spać późno w nocy i wstajesz, zanim na dworze zrobi się jasno, bo twoje dziecko nie pozwala ci dłużej spać? Może to marne pocieszenie, ale to dotyczy wielu rodziców, nie tylko ciebie. Australijska lekarka Evelyn Lewin miała ten sam problem. Żeby pozbyć się frustracji i uwolnić się od negatywnych emocji, napisała do córki list. Chociaż wie, że jej córka nie jest genialnym dzieckiem o nadprzyrodzonych mocach, poprosiła ją o jedno: żeby wstawała nieco później niż zwykle.
List do mojego dziecka – rannego ptaszka
– Moja ukochana córko, wielbię cię ponad wszystko. Już czas, żebyśmy porozmawiały o porankach. Tak, porankach. Najpierw wytłumaczę ci, czym są poranki. Poranek to czas, kiedy ludzie się budzą. Cudowny poranek rozpoczyna się o 9. Mój drogi kotku, nie oczekuję do ciebie cudów, więc możemy przejść dalej. Dobry poranek rozpoczyna się o 8. Po raz kolejny, mój maluszku, wiem, że to poza twoim zasięgiem, więc nie będę mówić o porankach z ósemką na zegarze. Ale. ALE. Wstawanie o 7 jest niezłe. Rozpoczynanie dnia o 7 to coś, czego od ciebie oczekuję na tym etapie życia. Gdybyś obudziła się o 7, byłabym szczęśliwa. Nie, byłabym wniebowzięta. Poranki zaczynające się o 6 nie są dobre. Owszem, są ludzie, którzy wstają o tej godzinie dobrowolnie, ale musisz zrozumieć mój kurczaczku, że ja do nich nie należę. Mimo wszystko jakoś bym zniosła wstawanie o 6 – pisze Evelyn.
– 5 rano to nie poranek. Pozwól, że powtórzę, moja najdroższa laleczko: 5 rano to nie poranek. Słuchaj, ja nie oczekuję, że na tym etapie życia będziesz rozumiała, czym jest czas. Nie mówisz, chodzisz zaledwie od kilku miesięcy, nie jesteś przecież cudotwórcą. Mam jednak nieodparte wrażenie, że inne dzieci jakoś to ogarnęły. Że rozumieją, że 5, 5.15, 5.26, 5.38 to nie poranek. Mogę zrobić wyjątek i zaakceptować wstawanie po 5.40 – robię to, bo jestem naprawdę zdesperowana – podkreśla.
– Muszę przyznać, że niezależnie od godziny twojej pobudki, jesteś przeurocza. Nawet o tej wspomnianej 5.15 jesteś uroczym kłębkiem rozkoszy, kiedy tak stoisz w łóżeczku albo podskakujesz, przepełniona radością, że widzisz mnie o tak nieludzkiej porze. Przeczytałam kiedyś, że nawet Cindy Crawford nie wygląda rano jak Cindy Crawford (bo żeby tak wyglądała, potrzeba sztabu ludzi). Mój misiaczku, obie wiemy, że nie jestem Cindy Crawford, ale często myślę o jej słowach. O 5 nad ranem ledwo chodzę, bo jestem nie do końca przytomna, więc muszę przypominać ci trochę zombie. Ty jednak nie jesteś zszokowana moim wyglądem. Skaczesz tak radośnie, kiedy mnie widzisz, jakbym była królową – pisze.
– Mój robaczku, potraktuj ten list jako małego kuksańca. Ptysiu, wiem, że ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie. Jestem przekonana, że gdy będziesz miała naście lat, nie będziesz już rannym ptaszkiem. Pewnie rzucisz mi wiązankę przekleństw, jeśli odważę się obudzić cię przed 9 – kończy list Evelyn.