
Jedna z mam zapytała ostatnio na forum: "Mamy, czy odrabiacie lekcje ze swoimi dziećmi?". Pytanie wywołało burzliwą dyskusję, a ja sama zaczęłam się zastanawiać – czy pomoc faktycznie jest dzieciom potrzebna, czy raczej powinni się uczyć samodzielności?
"Mamy, czy odrabiacie lekcje ze swoimi dziećmi? (jeśli tak, podajcie wiek i w jakim zakresie)"
Post tej mamy od razu zwrócił moją uwagę. Sama często mam dylemat – czy pomagać dzieciom w zadaniach domowych, czy raczej pozwolić im na samodzielnie pilnowanie swoich spraw? W końcu lekcje są zadawane dzieciom.
To one mają uczyć się obowiązkowości, planowania i konsekwencji. Jeśli od początku przejmujemy za nie odpowiedzialność, nie dziwmy się, że same nie będą się do niej poczuwać.
Kiedy my byliśmy dziećmi, rodzice raczej nie siedzieli z nami każdego popołudnia nad zeszytami. Pamiętam, że moi interweniowali dopiero wtedy, gdy temat był naprawdę trudny. Czasem sama prosiłam o odpytywanie – najczęściej przed testem z geografii, kiedy trzeba było wkuwać te wszystkie stolice państw. Jednak cała codzienna praca była moim obowiązkiem.
Pomoc a wyręczanie
Dzisiejsza szkoła potrafi być wymagająca – dużo materiału, szybkie tempo i niestety niewiele czasu, by wszystko spokojnie wszystko przetworzyć. Nic dziwnego, że wielu rodziców odruchowo pomaga dziecku.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy ta pomoc zamienia się w codzienne siedzenie nad zeszytami, podawanie gotowych odpowiedzi albo poprawianie prac tak, żeby nauczyciel nie miał się do czego przyczepić. W pewnym momencie granica między wspieraniem a wyręczaniem całkowicie się zaciera.
Tymczasem prawdziwa pomoc polega na czymś zupełnie innym niż przejmowanie za dziecko odpowiedzialności. To wspólne przeanalizowanie trudnego zadania, podpowiedź, jak można do niego podejść, spokojne wytłumaczenie niezrozumiałego pojęcia.
To także naprowadzanie pytaniami, a nie podawanie gotowych rozwiązań. Wyręczanie sprawia, że rodzic staje się osobą, która wykonuje pracę domową za dziecko, a ono uczy się, że wystarczy poczekać, aż ktoś wszystko wyjaśni, poprawi, a nawet napisze za nie.
Takie działania mają swoje konsekwencje, choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niewinne. Dziecko, które jest stale wyręczane, traci motywację do samodzielnego wysiłku i szybko uczy się, że ktoś inny zrobi to lepiej i szybciej.
Z czasem zanika wiara we własne możliwości, pojawia się wycofanie, a nawet lęk przed podejmowaniem wyzwań. Gdy zadanie staje się trudniejsze, dziecko nie próbuje, bo nigdy nie miało okazji nauczyć się radzić sobie z frustracją i praca umysłowa kojarzy mu się z czymś, co powinni robić dorośli. Paradoksalnie to, co miało pomóc, zaczyna szkodzić.
Co odpowiadali inni rodzice? Oto fragmenty dyskusji z forum
"Pomagam, tłumaczę kiedy trzeba, zadaję, sprawdzam, odpytuję. Mam syna w 4. klasie podstawówki i w 3. klasie technikum. Kiedy potrzebują pomocy, to zawsze pomagam, niezależnie od klasy czy wieku. Od tego jesteśmy ;) Pozdrawiam."
"Nie, jeśli nie poprosi. Nigdy sama nie inicjowałam, a dziecko prosiło sporadycznie. Obecnie 10+, samo pilnuje wszystkiego."
"Nigdy nie robiłam lekcji z dziećmi. Zawsze odrabiali je w swoich pokojach, a w razie problemów przychodzili, ale to też nie było tak, że dostawali gotowe odpowiedzi.
Jeśli czegoś nie wiedzieli, musieli najpierw zajrzeć do podręcznika czy innych pomocy, a dopiero jeśli nadal nie rozumieli, tłumaczyliśmy niejasności. No i w razie potrzeby oczywiście odpytywaliśmy, jeśli synowie chcieli."
"Zadania robiła sama. Do tej pory tłumaczę materiał, gdy jest taka potrzeba, czy odpytuję. Ma 13 lat, dziecko z dysleksją i ADHD, więc organizacja pracy leży."
"Syn, 8 lat, klasa 2. Jak trzeba, to zawsze z mężem pomagamy, ale bardziej na zasadzie wytłumaczenia zadania. Ćwiczymy, jeśli czegoś nie rozumie np. z matematyki, gdy nie wie, o co chodzi. Najpierw poćwiczy podobne zadania, a dopiero potem robi właściwe."
No i na koniec ten jeden komentarz, który zdobył chyba najwięcej polubień: "Na litość boską, dajcie tym dzieciom odrabiać lekcje samodzielnie. Robicie im krzywdę”
A co wy uważacie na ten temat? Ja myślę, że rodzic powinien wspierać dziecko, ale nie być szkolnym asystentem na pełen etat. Pomoc jest potrzebna, zwłaszcza gdy dziecko jest zmęczone, sfrustrowane lub ma realną trudność z materiałem. Jednak nie dopuśćmy do tego, by ta pomoc zamieniła się w wyręczanie, które ze wspieraniem nie ma nic wspólnego.
Zobacz także
