Rok później. Aktywistka aborcyjna: "Nic się nie zmieniło. Aborcje cały czas się odbywają" [WYWIAD]

Karolina Stępniewska
- Czuję ogromną różnicę pomiędzy tym, jak odważnie i głośno mówi się o aborcji teraz, a tym, co się działo w 2016 roku - mówi Marianna, aktywistka, która od wielu lat pomaga kobietom w dostępie do aborcji i wiedzy o zabiegu.
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego było bardzo dużo strachu, zwłaszcza u kobiet, które czekały na swój zabieg aborcji w szpitalu z powodów embriopatologicznych - panika była tak silnie zasiana, że bały się, że do zabiegu nie dojdzie, mimo że miały do nie Fot. Piotr Kamionka/REPORTER/ edycja: Gabriela Wróblewska i Robert Wiśniewski
22 października mija rok od wyroku Trybunału Konstytucyjnego, orzekającego, że przepis ustawy antyaborcyjnej z 1993 r., zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z konstytucją.

O tym, co zmieniło się przez ten rok w dostępie do aborcji, jakie możliwości mają kobiety w Polsce i co robią Aborcyjny Dream Team oraz pozostałe aktywistki, żeby szerzyć wiedzę o aborcji, możliwościach jej przeprowadzenia w Polsce i Europie oraz o samym zabiegu, rozmawiam z Marianną, aktywistką proaborcyjną.


Co się zmieniło po ubiegłorocznym wyroku Trybunału Konstytucyjnego Przyłębskiej? Czy masz poczucie, że więcej kobiet szuka pomocy? Jak oceniasz ten czas?

Tuż po wyroku Trybunału Konstytucyjnego pojawił się bardzo duży chaos. Wiele kobiet i osób spanikowało. Bali się, że aborcja w ogóle nie będzie w żaden sposób dostępna i że kobiety nie będą mogły decydować o swoim ciele i życiu. Było bardzo dużo strachu, zwłaszcza u kobiet, które czekały na swój zabieg aborcji w szpitalu z powodów embriopatologicznych - panika była tak silnie zasiana, że bały się, że do zabiegu nie dojdzie, mimo że miały do niego prawo.

Nic się jednak nie zmieniło w kontekście tego, czy osoby chcą zrobić aborcję, czy też nie. Niezależnie od prawa, aborcje po prostu cały czas się odbywają.

Raczej jest tak, że kobiety i osoby, które chcą się zdecydować lub decydują się na aborcję, są często przekonane, że będą karane, że trafią do więzienia, że nie można o tym mówić, bo to coś zakazanego. Ale to nie tylko efekt decyzji TK. Tak dzieje się dlatego, że antyaborcyjna nagonka trwa w Polsce od prawie trzydziestu lat i stygmatyzuje się wszystko, co jest związane z aborcją, czyli osoby, które rozważają aborcję, decydują się na nią albo już ją zrobiły; osoby, które pomagały, pomagają i będą pomagać w aborcjach, lekarzy i lekarki, którzy je wykonali, wykonują i mieliby wykonać.

Podsumowując, na pewno na początku panika była ogromna, ale jeśli miałabym mówić o statystykach, to tu absolutnie nic się nie zmieniło. W przeddzień rocznicy decyzji Trybunału Konstytucyjnego Aborcyjny Dream Team podczas konferencji prasowej przedstawił dane z całego roku o liczbie aborcji, telefonów do Aborcji Bez Granic i wyjazdów na zabiegi.

Czyli niepotrzebnie spanikowałyśmy?

Myślę, że nie ma co się dziwić tej panice. Tym bardziej warto cały czas powtarzać i informować, że według polskiego prawa osoba, która przerywa ciążę nie jest i nie będzie karana. Karalna jest umyślna lub bezpośrednia pomoc w aborcji, czyli np. kiedy osoba, np. lekarz czy lekarka, przeprowadza aborcję albo właśnie ktoś taki ja, czyli osoba, która mogłaby w aborcji pomagać poprzez kupno, a nawet przekazanie tabletek.

Najważniejszą informacją dla Polek i kobiet/osób mieszkających w Polsce, jest to, że można na “własną rękę” za pomocą tabletek poronnych aborcję zrobić i nie pójdzie się za to do więzienia, nie zapłaci się kary, czy nie trafi na czarną listę.

Ważnym obszarem działalności aktywistek z obszaru praw reprodukcyjnych jest działalność informacyjna i mówienie m.in. o tym, że aborcja farmakologiczna, czyli taka wykonywana w domu za pomocą tabletek poronnych, jest dozwolona, bardzo skuteczna i bezpieczna. Problem może pojawić się raczej ze stygmą wokół aborcji, czyli w momencie, w którym osoba, która ciążę przerwała albo chce przerwać, chce o tym z kimś porozmawiać, bo myślę że na tym polu może spotkać się ze strony lekarzy czy swoich przyjaciół i rodziny z oceną, i to nie zawsze sprawiedliwą.

Do stygmatyzacji aborcji w przestrzeni publicznej dochodzi jeszcze propaganda antyaborcyjna w szkołach. Dzieci już od przedszkola są indoktrynowane, żeby myśleć o aborcji wyłącznie w kategoriach morderstwa.

Tak, od 1993 roku nie tylko zmieniły się regulacje i wprowadzono praktycznie całkowity zakaz aborcji, ale rozpoczęła się również antyaborcyjna rzeczywistość. Widać to bardzo na przykład mocno w języku. Nie mówi się o zarodku, embrionie czy płodzie w pierwszych stadiach ciąży, tylko częściej mówi się o dziecku (a w kontekście aborcji o jego usuwaniu).

W szkołach brakuje rzetelnej, merytorycznej edukacji seksualnej, a co dopiero porządnej dyskusji na temat aborcji. Mówienie o aborcji jest zatem bardzo ważne, ale też w tych warunkach bardzo trudne. I myślę, że tę wiedzę trzeba forsować różnymi kanałami, również tymi “młodzieżowymi” - stąd pojawienie się na Tik-Toku Aborcyjnego Dream Teamu.


Kobiety nie bardzo mają z kim porozmawiać o usunięciu ciąży, jeśli nie mają swojej grupy zaprzyjaźnionych kobiet. Czy aktywistki proaborcyjne w jakiś sposób wspierają je psychicznie?

Myślę, że to jest jedna z naszych najważniejszych ról.

Czyli to nie tak, że pomagacie w dotarciu do tabletek lub zorganizowaniu wyjazdu i na tym się kończy wasza rola?

Ta pomoc wygląda bardzo różnie, w zależności od potrzeb i możliwości. Jednym z naszych najważniejszych zadań jest udostępnianie informacji na temat dostępu do aborcji i przekazywanie merytorycznej, sprawdzonej i rzetelnej wiedzy wszystkim osobom. Tak, żeby ta wiedza docierała jak najdalej.

Mamy świadomość, że w większych miastach łatwiej jest dotrzeć do “potrzebujących”, jednak Polska nie składa się tylko z miast, więc zależy nam bardzo na tym, żeby informować o dostępie do aborcji wszędzie, gdzie się da i na różne sposoby, nie tylko przez social media (tu wielkie sukcesy odnosi Partyzantka Aborcyjna, umieszczająca ulotki i naklejki z numerem do Aborcji Bez Granic w najbardziej zaskakujących miejscach).

Ale tak, ogromna grupa aktywistek i osób aktywistycznych służy także wsparciem psychologicznym, emocjonalnym, osobowym. Duża część aktywistek jest na przykład “na telefonie” lub spotyka się z daną osobą i jest z nią w trakcie aborcji, wspierając ją w podjętej decyzji oraz w całym procesie.

Tworzą się też społeczności osób, które już aborcję miały. Od 15 lat istnieje na przykład forum Kobiety w Sieci (www.maszwybor.net), gdzie wspierają się osoby, które chcą aborcję zrobić, albo już ją zrobiły, i tam też tworzy się gigantyczna siła. Jest też bardzo, bardzo dużo osób, które nigdy nie miały aborcji albo aborcji sobie nie zrobią, ale wspierają inne osoby w imię prawa o decydowaniu o sobie i swoim życiu.

Sama też pomagasz kobietom w dostępie do aborcji. Jak one cię znajdują?

Głównie pocztą pantoflową. Zaczęłam pomagać osobom, które chcą mieć aborcję jakieś pięć, może sześć, lat temu. Kiedy pojawiła się potrzeba, żeby pomóc osobie, która chciała usunąć ciążę, ale nie miała odpowiednich środków i wiedzy na temat dawkowania leków, pomogłam. I tak to się zaczęło, od tamtego jednego razu, kiedy zostałam poproszona o bezpośrednią pomoc. I tak to trwa.

Poza bezpośrednią pomocą od wielu lat, nieprzerwanie, będąc w różnych feministycznych grupach i kolektywach, pomagam i szerzę informacje o aborcji, o możliwościach zrobienia jej w Polsce i Europie oraz o samym przebiegu aborcji, ponieważ żyjemy w kraju, w którym dostęp do tej wiedzy i samej aborcji jest szalenie utrudniony.

Według mnie aborcja w Polsce systemowo nie istnieje, nawet jeśli jakaś osoba powoła się na dwie obowiązujące prawnie przesłanki, czyli zagrożenie życia osoby w ciąży oraz w przypadku ciąży powstałej w wyniku przestępstwa. Procedury są bardzo długie, trudne, męczące, generalnie w szpitalach czy gabinetach lekarskich nie ma na aborcję przyzwolenia.


Jak to się odbywa? Dzwoni do ciebie kobieta i prosi o pomoc w dostępie do aborcji?

Niekoniecznie dzwoni (chociaż telefon jest wskazany, chociażby do Aborcji Bez Granic), do kontaktu dochodzi na różnych platformach, głównie w social mediach. Tam udzielamy informacji i zadajemy kilka ważnych pytań, czyli np. czy ty osoba na pewno jest w ciąży, który to tydzień i czy jest zdecydowana na to, żeby zrobić aborcję. To podstawowe i najważniejsze kwestie. Nigdy nikogo nie nakłaniamy, nie zmuszamy, nie oceniamy i nie sugerujemy, że to dobre rozwiązanie - nic z tych rzeczy.

To musi być świadoma i dobrowolna decyzja danej osoby. Jeśli brzmi ona “tak”, to wtedy kierujemy ją do naszego zaufanego źródła, czyli Women Help Women. To organizacja feministyczna, która wspiera osoby w dostępie do aborcji farmakologicznej w krajach, gdzie jest ona zakazana albo ograniczona. Po konsultacji dotyczącej stanu ciąży i zdrowia, tabletki są przesyłane tej osobie do Polski. Są to bezpiecznie i legalne tabletki poronne, które funkcjonują w obiegu farmaceutycznym w innych krajach.

Osoba otrzymuje tabletki w przeciągu dwóch-trzech tygodni. Dostaje też wszelkie instrukcje i wytyczne odnośnie tego, co się powinno wydarzyć i jak przyjmować tabletki. Zazwyczaj aktywistki aborcyjne są gdzieś obok czy równolegle w tym procesie, udzielając wsparcia, często uspokajając i odpowiadać na nurtujące pytania.

Bardzo często, jak już wspominałam, gdy już kobiety czy osoby otrzymają przesyłkę, potrzebują mieć po prostu kogoś pod telefonem, na łączach internetowych - kogoś kto będzie z nimi w trakcie aborcji, a my (czyt. osoby wspierające) staramy się to robić.

Swoją drogą warto, planując aborcję (i to zawsze doradzamy), mieć przy sobie zaufaną osobę, która będzie fizycznie wspierać w trakcie aborcji, jednak zdajemy sobie sprawę, że czasem to niemożliwe.

Jak to jest ze skutecznością i bezpieczeństwem tych tabletek? To nie jest historia z gatunku znachorka i druciany wieszak?

Do aborcji farmakologicznej potrzebne są konkretne tabletki. Jedną z nich jest mifepriston, drugą misoprostol. Przyjęcie zestawu tych dwóch tabletek daje skuteczność 98%. Można przyjąć też sam misoprostol, który daję trochę mniejszą skuteczność. Bardzo rzadko zdarzają się sytuacje żeby aborcja się nie udała. Nic też nie stoi na przeszkodzie, żeby aborcję za pomocą tych tabletek powtórzyć po nieudanej próbie, ale warto oczywiście sprawdzić, dlaczego nie udało się za pierwszym razem.

Oba leki są w obiegu farmaceutycznym w wielu krajach. W Polsce mifepriston nie został dopuszczony do obiegu, natomiast misoprostol funkcjonuje, jest dostępny na receptę i zazwyczaj przepisywany jest w innych celach. Również oba leki Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wymienia na liście leków, które powinny być dostępne w każdym kraju oraz według tej samej organizacji obie tabletki mogą być bezpiecznie użyte w domu podczas pierwszych 12 tygodni ciąży w celu jej przerwania.

Aborcja jest jednym z najczęściej stosowanych zabiegów medycznych na świecie i najczęstszym zabiegiem w ginekologii. Jest to też zabieg, który z odpowiednią wiedzą i instrukcjami może ze spokojem być przeprowadzony w domu, bez nadzoru lekarza czy lekarki, a my jako aborcjonistki (jak same się nazywamy) domowym aborcjom bardzo kibicujemy. Myślę, że tysiące kobiet i osób w Polsce, które użyły tabletek poronnych, mogłyby ich bezpieczeństwo potwierdzić.

Do którego tygodnia ciąży kobieta może przeprowadzić aborcję farmakologiczną?

Aborcję farmakologiczną najczęściej wykonuje się do 12. tygodnia ciąży, ale według polskiego prawa samą aborcję można wykonać do 22. tygodnia, czyli także w trakcie drugiego trymestru ciąży. I to się dzieje. To się dzieje na całym świecie i te ciąże z drugiego trymestru też są przerywane. Granice wyznaczane są zazwyczaj przez prawo danego kraju, a według polskiego prawa od 23. tygodnia usunięcie ciąży byłoby już dzieciobójstwem.

Do 22. tygodnia można za pomocą tych samych tabletek zrobić aborcję. Jeśli osoba woli przerwać ciążę w klinice, Aborcja Bez Granic udziela pomocy merytorycznej, logistycznej oraz finansowej osobom będących w niechcianej ciąży również w drugim trymestrze.

Czyli nie może się zdarzyć, że ktoś, zgłaszając się do was np. w 11. tygodniu ciąży, przy założeniu, że musi poczekać dwa-trzy tygodnie na tabletki, nie otrzyma pomocy?

W sieci aborcyjnej jest wiele organizacji i kolektywów, takich jak już wcześniej wspomniane Women Help Women czy Aborcja Bez Granic ale też Ciocia Czesia w Czechach, Ciocia Basia w Berlinie (oraz dwie inne “Ciocie” w Niemczech), Ciocia Wienia w Austrii, Abortion Network Amsterdam oraz inne, które pomagają w dostępie do aborcji, i w zależności od tygodnia ciąży oraz możliwości finansowych czy mobilnych, pomogą i nie zostawią tej osoby bez opcji.

Dużo mówi się o tym, żeby odmedykalizować porody, wrócić z nimi do komfortowej przestrzeni domowej, a tu okazuje się, że aborcja już do tych domów wróciła.

Myślę, że prędzej uda się to z aborcją niż z porodami. To już się oddolnie dzieje (śmiech). Tak, jako aktywistki aborcyjne walczymy również o demedykalizację aborcji, nie dlatego, że nie ufamy lekarzom czy lekarkom, a dlatego, że aborcje pod nadzorem lekarskim są efektem regulacji prawnych, a prawo aborcyjne często jest tworzone tak, że tworzy wykluczenia. Zawsze znajdzie się przypadek, który nie będzie uwzględniony.

Myślę, że nie powinno się zabierać osobom opcji aborcji w domu, która z wielu względów może być dla nich bardziej komfortowa, przyjazna, bezpieczna i dyskretna.

W rozmowach z kobietami słyszę duży lęk związany z tym, że jeśli zajdą w niechcianą ciążę, nie będzie ich stać na zabieg. Najczęściej kojarzy się on jednak z podróżą do Czech czy innego kraju, a koszty są ogromne. Jak to wygląda w przypadku aborcji farmakologicznej?

Opcja aborcji farmakologicznej jest zdecydowanie tańszą opcją niż aborcja chirurgiczna. Plusem jest na pewno to, że można wykonać ją samej/samemu w domu, nie wyjeżdżając poza granice kraju. Tak jakie tabletki można zamówić od organizacji Women Help Women, którą współtworzą wspaniałe i mądre osoby. Nigdy się nie zdarzyło, żeby zawiodły osobę, która się do niej zgłasza w potrzebie (również w kwestii finansowej).

Poznajecie też historie kobiet, które się do was zgłaszają? Mają potrzebę mówienia o tym, dlaczego decydują się na aborcję? Potrzebę usprawiedliwiania się?

Myślę, że praktycznie w 99% przypadków poznaję historie tych osób. Sama nigdy nie pytam o powód. Moja pomoc jest niezależna od tego, jaka jest przyczyna zrobienia aborcji, po prostu szanuję decyzję danej osoby i już. Myślę, że stygmatyzacja aborcji jednak zrobiła swoje i to, w jakim kontekście kulturalnym, politycznym i historycznym żyjemy, wpływa na potrzebę wytłumaczenia. Kobiety i osoby czują, że muszą mieć “właściwy” powód do aborcji. A to nie powinno w ogóle być tematem do dyskusji, każdy powinien mieć dostęp do legalnej aborcji i tyle. Nie ma lepszej czy gorszej aborcji. Aborcja po prostu jest.

Co właściwie sprawiło, że stwierdziłaś, że chcesz pomagać kobietom w dostępie do aborcji?

Działałam na polu feministycznym w bardzo różnych obszarach (jest dużo do zrobienia!), a droga, którą przeszłam do towarzyszenia osobom przy aborcjach i bycia aktywistką proaborcyjną, była dość długa. Sama wychowałam się w katolickiej rodzinie, gdzie to słowo w ogóle nie istniało. Dowiedziałam się o aborcji dopiero będąc na studiach.

Przechodziłam chyba wszystkie etapy ścieżki edukacyjno-aborcyjnej (od negacji i niechęci poprzez tolerancję do pełnej akceptacji), żeby znaleźć się w tym - jak dla mnie - szczęśliwym miejscu, w którym jestem. Myślę, że głównym bodźcem mojej aktywności w tym obszarze jest realny, bezpośredni efekt mojego działania. Bardzo szybko wiem, że pomogłam danej osobie i to daje mi największą satysfakcję. Czuję sens!

Walka z patriarchatem będzie trwała pewnie wiecznie i zawsze będzie coś do zrobienia, a w przypadku aborcji “efekt” twojej pracy i twoich starań widać od razu. Jest to naprawdę bardzo, bardzo satysfakcjonujące. Nie mówię, że zawsze jest łatwe: osoby często doświadczają bardzo różnych emocji. Czasem czują, że robią bardzo złą rzecz, najczęściej czują też strach, frustrację, gniew czy bezradność i to jest ta trudniejsza część, ale satysfakcja i szczęście, które czuć od nich, gdy aborcja się udała, naprawdę dają mi dużo radości. Na pewno robię to dla nich, ale bez tej satysfakcji myślę, że bym już dawno przestała.

Taka partyzantka antypatriarchalna.

Tak! Na pewno. Zwłaszcza na polskim poletku.

A nie boisz, że będziesz miała z tego powodu kłopoty?

Dzielę się wiedzą, źródłami i daję wsparcie. Pomagam, ale nie podchodzę pod żaden paragraf. Wyjaśnianie, jak działają tabletki poronne i samo bycie z osobami, które są w trakcie aborcji, jest totalnie bezpieczne.

W Polsce istnieje niewiarygodnie wspaniała i coraz większa społeczność osób, która zajmuje się prawami reprodukcyjnymi, udzielaniem pomocy aborcyjnej i wspieraniem kobiet oraz osób będących w niechcianej ciąży. To jest ogromnie budujące, zwłaszcza kiedy widać, jak ta sieć się z roku na rok rozrasta. Wśród nas są również prawniczki, które na pewno będą nas wspierać, gdyby ewentualnie wydarzyło się coś niechcianego. To też daje duże poczucie bezpieczeństwa.

Główna działalność aktywistek polega jednak na udostępnianiu informacji i wspieraniu kobiet, co jest bezpieczną i legalną aktywnością, chociaż ja osobiście czuję ogromną różnicę pomiędzy tym, jak odważnie i głośno mówi się o aborcji teraz, a tym, co się działo w 2016 roku. Klimat wokół aborcji był tak trudny, że sama miałam ogromne obawy żeby mówić komukolwiek, że pomagam i wspieram kobiety/osoby, które chcą zrobić aborcję.

Myślę, ba, wręcz jestem przekonana, że dla zmiany w podejściu w Polsce do aborcji największe zasługi ma Aborcyjny Dream Team i chwała im za to! To dzięki nim wiadomo, co jest legalne, do kogo się zgłaszać, jeśli osoba potrzebuje aborcji i jaki numer trzeba wykręcić (22 29 22 597) i że aborcja jest OK. Peany będą kiedyś na ich cześć pisać!

Kiedy powiedziałam znajomym kobietom, że będę rozmawiać z Tobą o działalności aktywistek proaborcyjnych, jedna z nich bardzo spontanicznie wykrzyknęła: “Powiedz, że je kocham i że im dziękuję”.

Dziękuję ogromnie!!! Przekażę te słowa wszystkim aborcjonistkom z sieci, a zwłaszcza Aborcyjnemu Dream Teamowi , bo każde takie słowo jest jak miód na serca nasze!