To, jak dzieci postrzegają świat, zaskakuje. Często to właśnie te kilkuletnie maluchy przypominają mi, co jest w życiu najważniejsze. To dzięki nim dostrzegam przyrodę, która budzi się do życia, zauważam tęczę czy słyszę ptaków śpiew. Zazdroszczę im tej beztroski, swobody i nieograniczonej niczym wyobraźni. Doceniam, gdy przychodzą do mnie z problemem, gdy proszą o pomoc. Dzięki temu wiem, że robię dobrą robotę.
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Bałam się, że nie znajdę ze swoimi dziećmi wspólnego języka. Gdy pierwszy syn był niemowlakiem, zastanawiałam się, jak nasze życie będzie wyglądało za kilka lat. Będę jego przyjaciółką, z którą nie będzie bał się porozmawiać? Której nie będzie wstydził się opowiadać o problemach, troskach, sekretach? Czy wręcz przeciwnie, będzie w sobie wszystko skrywał, tłamsił i dusił?
Teraz, po 7 latach bycia matką mogę powiedzieć, że (póki co) zrobiłam dobrą robotę. Jestem z siebie dumna. Tak szczerze, ale bez pychy. Bez przypisywania sobie niekończących się zasług. Wiem wiele, zapewne nie wszystko. Jestem jednak obecna w jego życiu na tyle, na ile mi na to pozwala. Nie wchodzę nieproszona z butami, a czekam, aż sam mnie zaprosi. Zaprasza często. Mnie i swojego tatę.
Dużo rozmawiamy. Szukamy rozwiązań, sposobów, by było lepiej. Jesteśmy drużyną, która zawsze strzela do jednej bramki. Takie mecze graliśmy do ubiegłego tygodnia. Kilka dni temu coś się zmieniło, a ja nie wiem, co z tym zrobić.
Tajemnica, rozumiesz?
Zawołał mnie do swojego pokoju, zamknął drzwi i upewnił się, że nikt nie podsłuchuje. Choć jeszcze nie powiedział ani słowa, wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Czułam, jak oblewa mnie zimny pot. Nie miałam pojęcia, co się stało, ale nigdy się tak nie zachowywał.
"Mamo, to będzie nasza tajemnica" – powiedział z przerażeniem w głosie. Kiedy wyjawił, o co chodzi, odetchnęłam z ulgą. Nawet się uśmiechnęłam, czego już po chwili żałowałam. Pomyślał, że lekceważę całą sytuację. Że myślę, że to błahostka. A to przecież był problem niemalże wagi państwowej. Ale nie to, co usłyszałam, jest tutaj najważniejsze, ale to, że to miała być nasza tajemnica.
Nie mogłam nikomu powiedzieć, nawet tacie. Musiałam przysiąc, a nawet podpisać przygotowane przez niego oświadczenie. I tak męczę się z tą tajemnicą od kilku dni. Biję się z myślami. Przecież to tak naprawdę nic wielkiego, pierwsze zauroczenie. Niewinne, dziecinne. Piękne. Chciałabym opowiedzieć mężowi, no ale nie mogę. Obiecałam.
Z jednej strony nie chcę i nie mogę zawieść zaufania syna, ale z drugiej tak dziwnie mieć tajemnice dotyczące dziecka. Przecież oboje chcemy dla niego jak najlepiej. Zależy nam na jego szczęściu, na tym beztroskim uśmiechu, który pojawia się na twarzy.
Bijąc się z myślami natrafiłam na konto pewnej TikTokerki, która doświadczyła podobnej sytuacji. Jednak jej zachowanie różni się od mojego.
Ona jest szczera
Molly Rainwater opublikowała na TikToku filmik, w którym podzieliła się historią swojej 7-leniej córki. Pod udostępnionym materiałem pojawiło się mnóstwo komentarzy. Rodzice debatują i nie mogą dojść do porozumienia.
Córka Molly powierzyła jej pewien sekret, ale zastrzegła, że nikt nie może się o nim dowiedzieć. Miała na myśli głównie ojca i oczyma. Jednak mama, choć obiecała, nie dotrzymała tajemnicy.
– Jedną rzeczą dotyczącą mnie i mojego męża, a także mojego byłego męża, jest to, że powiemy sobie wszystko – powiedziała Rainwater.
Twierdzi, że chce, by córka jej ufała, ale zależy jej też na zaufaniu partnera. Cokolwiek córka jej powie, podzieli się tym z ojcem dziewczynki, a także jej ojczymem.
– Wow, twoje dzieci nie mogą ci ufać – napisał jeden z użytkowników.
– Moi rodzice byli tacy i przestaliśmy im cokolwiek mówić – komentuje drugi.
Molly znalazła się w podobnej sytuacji jak ja. Dziecko powierzyło jej swój sekret i poprosiło o dochowanie tajemnicy. Niestety, to, o co dziewczynka poprosiła, nie miało dla matki większego znaczenia. O jej problemie wie już i ojciec i ojczym. I choć z jednej strony staram się zrozumieć postępowanie tej kobiety, to z drugiej przykro mi, że tak się zachowała. Przecież jakby nie patrzeć, zawiodła córkę. Ona jej zaufała.
Przyznaję, że zastanawiałam się, jak ja powinnam postąpić. Opowiedzieć (też w sekrecie) mężowi, o tym co usłyszałam, czy trzymać język za zębami. Teraz już nie mam wątpliwości. Będę milczała. Będzie mnie kusiło, korciło i nie będę mogła wytrzymać. Ale muszę. Wiem, że gdybym złamała daną obietnicę, syn mógłby mi przestać ufać. A tego nie chcę. Nie po to tyle lat się starałam, by teraz zniszczyć to wszystko jednym posunięciem.
Mam jednak pewien plan, tak by wilk był syty i owca cała. Spróbuję z synem porozmawiać. Poproszę go, by sam podzielił się swoim sekretem z tatą. Tak, byśmy dalej byli jedną drużyną, która strzela do tej samej bramki.