Ostatnio trafiłam na artykuł na jednym z australijskich portali mówiący o tym, że wiele osób ma problem z zaakceptowaniem sportów kontaktowych jako dyscyplin odpowiednich dla dzieci. Rodzice tak bardzo boją się urazów, że wolą, by ich pociechy nawet ich nie próbowały. Ja tymczasem dostrzegam, że chodzi głównie o dziewczynki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ostatnio córka zapisała się na treningi z piłki ręcznej. Jest bardzo energiczną dziewczynką, zwinną i szybką, więc wydało mi się to świetnym pomysłem. Gdy dumna obwieściłam, że niedługo idzie pierwsze zajęcia, nie oczekiwałam oklasków, ale na pewno nie spodziewałam się takiej reakcji.
"Taki sport dla dziewczynki? Przecież to jedna z najbardziej urazogennych dyscyplin sportowych" – usłyszałam. Mój rozmówca wyjaśnił, że to nie tylko szybki, ale dość brutalny sport, bo same reguły w pewnym stopniu zezwalają na agresywne przejmowanie piłki. Usilnie przekonywał mnie, że to oznacza oczywiście, że gra może zakończyć się urazem.
Długo nie trzeba było czekać, po pierwszym treningu córka pochwaliła się siniakiem oraz skórą zdartą z łokcia. "Było super, poznałam nową koleżankę, zderzyłam się z nią i zdobyłam medal (bohaterka książki "Piaskowy Wilk" Åsa Lind nazywała siniaki medalami za odwagę i tak przyjęło się również u nas w domu)" – obwieściła moja latorośl z uśmiechem.
Odnosiłam jednak wrażenie, że dla mojego rozmówcy problemem nie była sama dyscyplina, a to, że to dziewczynka ma trenować ręczną.
Dziewczynce nie wypada
To zadziwiające, że nadal są dyscypliny, które są "takie niedziewczęce" i wzbudzają zdziwienie, a czasem nawet oburzenie.
Koleżanka córki od lat trenuje z olbrzymimi sukcesami piłkę nożną, a innej kickboxing. Znajome niejednokrotnie przyznawały, że w związku z tym muszą mierzyć się różnymi reakcjami. Bardziej niż siniakami czy potencjalnymi złamaniami martwią się właśnie nieprzychylnymi komentarzami.
– Już przestałam liczyć, ile razy usłyszałam, że piłka nożna to sport dla chłopców. Padały też pytania, kiedy moja córka wreszcie zajmie się czymś odpowiednim dla dziewczynki – zdradziła mi znajoma.
– Chcę wychować pewną siebie kobietę, która spełnia swoje marzenia i nie ulega stereotypom, myśli niezależnie. Nie spodziewałam się, że w dzisiejszych czasach będę musiała ją uczyć, jak sobie ma radzić z tego typu krytyką. Nie chciałabym, by córka kiedyś pomyślała, że źle wybrała, że nie wypada, że nie powinna – wyznała druga.
Tak zniechęcacie dziewczynki do sportu
Przeglądając oferty, można przebierać i wybierać w przeróżnych zajęciach związanych z tańcem lub gimnastyką. Oczywiście nie ma absolutnie nic złego w balecie (swoją drogą moja córka także trenuje disco dance). Jednak czy zauważyliście, że to główny wybór dla dziewczynek?
Owszem, w młodszych klasach są grupy łączone sztuk walki, np. karate, czy nawet piłki nożnej, ale jakoś szybciutko dziewczynki się wykruszają. Są też zajęcia na basenie, jazda konna, tenis. Oferta sportów kontaktowych i bardziej urazowych jest jednak kierowana głównie do chłopców i to oni mają większy wybór w tym zakresie.
Ulegamy stereotypom
Dlaczego tak wiele osób nadal postrzega dziewczyny jako te kruche, które należy owinąć folia bąbelkowa i zniechęcać od czegoś, co im się podoba, tylko dlatego, że mogą nabić sobie guza? Mają ruszać się z gracją i być gibkie, ale nie daj Boże posiniaczone. To niewiarygodne, że pewne dyscypliny są nadal uważane za męskie, niebezpieczne i nie dla dziewczynek.
Przestańcie nazywać je chłopczycami i wreszcie zauważcie świetne dziewczynki, które chcą z pasją uprawiać sport.