
Jaki jest cel wpisania takiej informacji do książeczki zdrowia dziecka? ”To stygmatyzacja” - twierdzi ojciec dziewczynki.
Dziewczynka przyszła na świat na początku stycznia. Jej rodzice dwa lata starali się o potomstwo, korzystając z programu in vitro finansowanego jeszcze niedawno przez państwo. Dziecko po porodzie oceniono jako zdrowe i wypisano do domu. Dopiero potem tata przeglądający książeczkę zdrowia wydaną przez szpital, zauważył wpis: ”stan po IVF” (dziecko po in vitro).
Próby możliwości wpisywania takiej informacji do książeczek zdrowia były już forsowane kilka lat temu, ale w obronie etyki i prawa pacjenta stanął ówczesny minister zdrowia prof. Zembala. Podawanie więc takiej informacji do wglądu wielu osób postronnych, w postaci wpisu do książeczki, jest dziś niezgodne z wytycznymi z Ministerstwa Zdrowia. ”Dane, które zawiera książeczka, nie przewidują wskazywania sposobu poczęcia – mówi „Wyborczej” Milena Kruszewska, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia.- Szpitale, które wpisują taką informację, robią to z własnej inicjatywy. Wytycznych, by oznaczać dzieci z in vitro, szpitale z góry nie nie otrzymały” – zapewnia.
Może cię zainteresować także: Malutka dziewczynka, a wokół niej setki strzykawek. Mama walczyła o dziecko przez półtora roku
Dolnośląski szpital postanowił, że dziecko wobec tak wyraźnego sprzeciwu rodziców i nacisku ze strony Rzecznika Praw Pacjenta, otrzyma nową książeczkę zdrowia, w którym zostanie pominięty wpis o metodzie poczęcia. Dzieci poczęte metodą in vitro, nie wymagają specjalnego traktowania. Chorują na takie same schorzenia jak każde dziecko w zależności od wieku. Infekcje przedszkolne, anginy, zapalenie ucha, czy ospa, nie wymagają innego leczenia u dzieci z IVF. Takie myślenie jest absolutnie niedorzeczne, nie ma obecnie badań potwierdzających takie myślenie.













