"Stan po IVF"
Dziewczynka przyszła na świat na początku stycznia. Jej rodzice dwa lata starali się o potomstwo, korzystając z programu in vitro finansowanego jeszcze niedawno przez państwo. Dziecko po porodzie oceniono jako zdrowe i wypisano do domu. Dopiero potem tata przeglądający książeczkę zdrowia wydaną przez szpital, zauważył wpis: ”stan po IVF” (dziecko po in vitro).
Oburzony udał się więc do władz dolnośląskiego szpitala i zapytał, jaki jest powód wpisania takiej informacji do dokumentu, którym dziecko będzie się posługiwało przez najbliższe 18 lat. Jak zeznał mężczyzna dla wyborcza.pl, dyrektor szpitala miał mu odpowiedzieć tymi słowami: ”Dyrektor powiedział mi, że informację zapisano dla dobra dziecka. Potrzebna ma być na przyszłość, by kolejnym lekarzom łatwiej było opiekować się córką. Użył nawet porównania: tak samo, jak noworodkowi z HIV wpisujemy informację o zakażeniu, tak samo należy zapisać in vitro”.
Szpitale robią to z własnej inicjatywy
Próby możliwości wpisywania takiej informacji do książeczek zdrowia były już forsowane kilka lat temu, ale w obronie etyki i prawa pacjenta stanął ówczesny minister zdrowia prof. Zembala. Podawanie więc takiej informacji do wglądu wielu osób postronnych, w postaci wpisu do książeczki, jest dziś niezgodne z wytycznymi z Ministerstwa Zdrowia. ”Dane, które zawiera książeczka, nie przewidują wskazywania sposobu poczęcia – mówi „Wyborczej” Milena Kruszewska, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia.- Szpitale, które wpisują taką informację, robią to z własnej inicjatywy. Wytycznych, by oznaczać dzieci z in vitro, szpitale z góry nie nie otrzymały” – zapewnia.
Dziecko otrzymało nowa książeczkę
Dolnośląski szpital postanowił, że dziecko wobec tak wyraźnego sprzeciwu rodziców i nacisku ze strony Rzecznika Praw Pacjenta, otrzyma nową książeczkę zdrowia, w którym zostanie pominięty wpis o metodzie poczęcia. Dzieci poczęte metodą in vitro, nie wymagają specjalnego traktowania. Chorują na takie same schorzenia jak każde dziecko w zależności od wieku. Infekcje przedszkolne, anginy, zapalenie ucha, czy ospa, nie wymagają innego leczenia u dzieci z IVF. Takie myślenie jest absolutnie niedorzeczne, nie ma obecnie badań potwierdzających takie myślenie.
W jakim więc celu taki wpis pojawił się w książeczce? Bardzo łatwo można napiętnować dziecko w ten sposób. Każda wizyta u lekarza może być skomentowana przez lekarza czy pielęgniarkę - ”a to jest dziecko z in vitro”. Co w sytuacji, kiedy rodzice nie zdecydują się od razu powiedzieć dziecku, w jaki sposób doszło do jego poczęcia? Lekarz, czy jakaś „życzliwa osoba”, która ma dostęp do dokumentacji, może wyręczyć rodziców wbrew ich woli.
Mamy nadzieję, że dotychczas obowiązujące przepisy nie zostaną zmienione przez obecnego ministra zdrowia. Biorąc jednak pod uwagę zmiany, jakie ostatnio zachodzą w związku z zaniechaniem finansowania in vitro z budżetu państwa oraz napiętnowanie wszelkich innych procedur innych niż naturalne poczęcie, możemy mieć tylko nadzieję.