pexels

Agnieszka Witkowska, znana jako Architekt Porządku, nie wiedziała, jak chce rodzić. Wystarczyło jednak spotkanie z koleżankami, by zrozumiała, jak rodzić nie chce. Ostatecznie w podjęciu decyzji pomogła jej przyjaciółka. Znała Agnieszkę bardzo dobrze, więc wiedziała, czego ta potrzebuje. To ważne, by w planowaniu porodu wziąć pod uwagę potrzeby i komfort rodzącej. "I lepiej nie nastawiać się na nic, bo można się mocno rozczarować" - mówi Witkowska.

REKLAMA

Agnieszka Witkowska, czyli Architekt Porządku, gościła w naszym podcaście "Bliżej". Jak wyznała, była to jej pierwsza tak szczera, otwarta rozmowa - nie tylko o declutteringu, którym zajmuje się na co dzień, ale po prostu o niej.

Jednym z tematów, jaki z Witkowską poruszyły dziennikarki Natalia Hołownia i Martyna Wyrzykowska, były narodziny jej syna, Borysa. Agnieszka zdradziła, że choć pragnęli z partnerem zostać rodzicami, to do ciąży podchodzili spontanicznie, bez planu. Gdy już się przydarzyła, byli przeszczęśliwi, ale też... nie mieli pojęcia, kiedy dziecko przyjdzie na świat. – Bo nie wiedzieliśmy dokładnie, kiedy syn został poczęty - wspomina ze śmiechem Witkowska w podcaście "Bliżej". Najczęstszym pytaniem, jakie słyszała w ciąży, było: kiedy miała pani ostatnią miesiączkę? A ona nie umiała na nie odpowiedzieć. – Naprawdę nie wiedziałam, nie pamiętałam! - mówi.

Przez kolejnych dziewięć miesięcy Agnieszka i jej partner przeszli, jak mówi nasza rozmówczyni, "na luzie". Nie robili żadnych konkretnych planów, bo nie wiedzieli nawet, kiedy dokładnie dziecko przyjdzie na świat. A że żyli wtedy na dwa miasta, poród mógł zastać ich w zasadzie wszędzie. Witkowska czuła się w ciąży świetnie, tylko ostatnie dni, gdy już w końcu zrobiła sobie wolne od pracy, miała trochę gorsze. Bo woli być w ruchu. Wtedy też zaczęła spotykać się z koleżankami, a te - opowiedziały jej historie swoich porodów.

Miałam wokół siebie cudowne kobiety, od których wielu miłych rzeczy się nasłuchałam - opowiada Architekt Porządku w podcaście "Bliżej". - Ostatecznie nie rodziłam naturalnie, rodziłam przez cesarkę - trochę dlatego, że dziewczyny nie dotrzymały słowa i zaczęły opowiadać o swoich porodach. Każda historia oczywiście była inna, ale dużo z nich było takich: bardzo chciałam rodzić naturalnie, ale nie mogłam, bo to zagrażało dziecku. I choć kobieta nastawiała się przez 9 miesięcy albo i jeszcze dłużej, jak będzie wyglądał poród, cały ten akt, to w minutę została podjęta decyzja, ze jednak będzie inaczej. Widziałam, jak bardzo moje znajome to przeżywały.

Architekt Porządku

Dlatego sama nie nastawiała się na żaden scenariusz jeśli chodzi o poród. Bo, jak słusznie zauważa Witkowska, bardzo często nie jest to nasza decyzja. – Jeżeli stawiasz to na półeczce "moje marzenie", a ktoś ci to po prostu zabierze... To jest trochę jak z karmieniem piersią. Jeżeli będę marzyć o tym, że to będzie moment mojego połączenia się z dzieckiem, a to się nie uda - a przecież nie zawsze mamy na to wpływ - to zrobię kuku sobie i dziecku też – tłumaczy.

Jeżeli mój plan ma wpłynąć na to, ze będę się czuła spełnioną mamą albo nie, to nie chcę sobie tego robić. Po prostu. Nie chcę, żeby to wpływało na moją relację z dzieckiem w jakikolwiek sposób. Bo zrozumiałam, jak bardzo boli to niespełnione marzenie.

Architekt Porządku

Z pomocą w kwestii tego, jak rodzić, przyszła Agnieszce jej przyjaciółka Magda.

– Ona widziała, jak słucham tych różnych historii – również tych bardzo szczęśliwych, i spojrzała na mnie i zapytała: To co, chcesz numer do mojego lekarza? (śmiech). Powiedziała: Ja wiem, jak ty lubisz. Chcesz przyjść na 9:00 w sobotę, dostać paseczek all inclusive i żeby o 13:00 było po wszystkim. I tak się da. Jeżeli to jest to, czego Ty potrzebujesz - pięknie to podkreśliła - to tak się da. Ona mi pokazała, że moje potrzeby są w tym wszystkim ważne. I jestem jej za to bardzo wdzięczna.

I rzeczywiście, w sobotę rano Witkowska poszła do szpitala, by urodzić syna. – Dla mnie to było fantastyczne. Mieliśmy z Pawłem luz, bardzo się śmieliśmy, wiedzieliśmy po kolei, co się dzieje. A najpiękniejszym momentem mojego życia było, jak zobaczyłam tę fioletową d*pkę i jak mój syn zaczął reagować na mnie. To było... - tu Agnieszka nie była w stanie powstrzymać wzruszenia. Zobaczcie sami: