Ten nawyk wielu milenialsów zabiera nam radość z rodzicielstwa. Robię tak, odkąd mam dzieci
Jestem świadomą mamą i użytkowniczką sieci
Jestem matką z pokolenia milenialsów, która ma dwoje dzieci w przedszkolnym wieku. Wiadomo, że kilkulatki w placówkach chorują na potęgę. Bo codziennie stykają się z dziesiątkami bakterii i wirusów, i tak budują swój układ odpornościowy. No i po prostu tak jest, że małe dzieci czasami sporo chorują. A ja jako dziecko lat 90., które dorastając, zachłysnęło się zjawiskiem Internetu i możliwości, jakie niesie, wszystko, co możliwe dotyczące chorób (i nie tylko!) sprawdzam w sieci.
Wynika to też po trochu z mojego zawodu – jako dziennikarka portalu dla rodziców mam wyszukiwarkę Google na ekranie startowym smartfona. Jednak z rozmów, jakie prowadzę z rówieśniczkami, to nie tylko mój grzeszek. Wszyscy próbują znaleźć odpowiedzi na swoje pytania w sieci, ale rodzice to grupa, dla których wyszukiwarka to czasami naprawdę zło.
Na bycie rodzicem nic nie jest cię w stanie w 100 procentach przygotować – nawet jeśli przeczytasz kilkanaście poradników i porozmawiasz ze wszystkimi znanymi ci matkami. Po porodzie i tak okaże się, że masz jakieś wątpliwości albo zwyczajnie czegoś nie wiesz. Wtedy z pomocą przychodzi wyszukiwarka Google.
Nocne wyszukiwania
Późno w nocy, kiedy karmisz lub bujasz w ramionach niemowlaka albo nie możesz spać z powodu zbyt wielu myśli dotyczących obowiązków rodzinnych i zawodowych, twoja głowa zaczyna pracować na najwyższych obrotach. W nocy przychodzą do nas pytania i "rozkminy", na które w ciągu dnia nie mamy czasu. Znam to jako mama, która wciąż się o coś martwi. Najczęściej są to zdrowie i rozwój moich dzieci.
Znam to również jako dziennikarka, bo tworząc treści, staram się pisać rzetelnie na tematy, na które rodzice mogą w wyszukiwarce szukać odpowiedzi. Prawda jest jednak taka, że to nocne sprawdzanie wielu różnych rzeczy, objawów chorób i norm związanych z rozwojem dzieci to prosta droga do jeszcze większego zamartwiania się, a w skrajnych przypadkach nawet nerwicy lękowej.
Zaczyna się od prostych pytań w ciąży o rozwój dziecka czy to, co można jeść. Potem o to, ile powinien jeść noworodek, jak długo trwają kolki i kiedy następują regresy snu. I wiecie, tak zarywacie noce z nosem w telefonie aż do pełnoletności dziecka, wciąż się o coś zamartwiając. Sama łapię się na tym, że jak w nocy nie mogę spać, to zaczynam rozmyślać. A jak zaczynam rozmyślać, to zaczynam googlować.
Panika i stres zamiast spokoju
Przyznaję, ostatnio prawie zalałam się łzami, gdy przeczytałam, że złe wyniki morfologii mojego dziecka mogą świadczyć o szeregu chorób, których nazw nawet nie chcę przytaczać. Staram się jednak nie popadać w paranoję, słuchać zdrowego rozsądku i po prostu z niepokojącymi objawami chodzić do lekarzy.
Odruchowe szukanie w sieci odpowiedzi na pytania dotyczy w dzisiejszym cyfrowym świecie wszystkich, niestety. Warto dlatego zadbać o swój spokój i nie pozwolić, by ten nawyk spędził nam sen z powiek (dosłownie i w przenośni). W chwili, kiedy czujemy, że mamy z tego powodu więcej trosk, niż odpowiedzi na nasze wątpliwości, należałoby przestać sprawdzać. Bezosobowe podpowiedzi przeglądarki, sprawiają bowiem, że wielu z nas w rodzicielstwie widzi tylko zagrożenia i ryzyko, bez zauważania pozytywnych aspektów.
Sama staram się w tych zapędach stopować i zauważyłam, że jestem spokojniejsza. Bardziej też skupiam się na radości i wdzięczności. Wiem jednak, że problem nocnych rozmyślań to domena wszystkich rodziców, a dostępne dziś na wyciągnięcie ręki technologie czasami, zamiast ułatwiać, to wszystko utrudniają. Pomyślcie o tym następnym razem, kiedy zaczniecie na wyrost panikować, że według sprawdzonych w sieci objawów na pewno macie nowotwór...
Czytaj także: https://mamadu.pl/170666,corka-jest-zazdrosna-o-telefon-swojej-mamy-domaga-sie-uwagi