Smartfony niebywale ułatwiają nam życie, ale często pochłaniają całą naszą uwagę. Potrafią wciągać jak bagno. Czasem tak mocno, że tracimy kontakt z rzeczywistością. Bywa, że dzieje się to kosztem naszych dzieci. Czas wreszcie z tym skończyć!
Reklama.
Reklama.
Tyle się mówi o tym, że dzieci zbyt często i zbyt długo korzystają ze smartfonów. Czasem już kilkulatki są tak bardzo pochłonięte grami i bajkami, że tracą kontakt z rzeczywistością. Specjaliści ostrzegają o bardzo groźnym uzależnieniu od technologii. A co z nami, dorosłymi? Nie mamy z komórkami problemu? Oczywiście, że mamy. Uwielbiamy nasze smartfony. Przeglądamy wiadomości, portale społecznościowe, z lubością przewijamy "instagramy" i "tiktoki", oglądamy seriale.
Był sobotni poranek, a ona jadła płatki
O tym, jak trudno się czasem oderwać od tego małego, rozświetlonego prostokąta, wiedzą niestety także nasze dzieci. Swoim spostrzeżeniem na ten temat podzieliła się z nami nasza czytelniczka: "Chciałabym coś opowiedzieć, może da to do myślenia niektórym rodzicom. Może ten temat jest już oklepany, ale kilka dni temu wydarzyło się coś, co bardzo mnie uderzyło. Był sobotni poranek i moja 5-letnia córka siedziała sobie przy kuchennym stole, zajadając płatki i serek waniliowy.
Bardzo fajnie jadła. Nabierała serek łyżeczką, układała na nim kilka płatków i wkładała sobie do buzi. Tak jej się to podobało! Mówiła do mnie: 'Mamo, zobacz!', 'Mamo, spójrz, jak jem!', a ja rzuciłam jedno czy dwa, szybkie spojrzenia, i tylko mruczałam coś pod nosem, bo szukałam maila od wychowawczyni z przedszkola w sprawie strojów na bal karnawałowy. 'No mamo, proszę cię, zaraz wszystko zjem!!!', moja córka ewidentnie domagała się uwagi, a ja byłam coraz bardziej poirytowana.
Jestem tak ciekawa, jak twój telefon?
'Chyba widzę, jak jesz!', rzuciłam w końcu zniecierpliwionym tonem. 'Bardzo fajnie jesz!', dodałam, żeby nie miała już żadnych wątpliwości i dała mi w końcu spokój. Wtedy ona nagle ucichła i po prostu wyszła z kuchni. Usłyszałam tylko westchnięcie, kiedy przechodziła obok mnie, już nawet na mnie nie patrząc. W tym momencie moje serce rozpadło się na drobne kawałki.
Odłożyłam komórkę i poszłam za nią. Przeprosiłam i zaproponowałam układanie puzzli, czy coś w tym rodzaju. Tak bardzo chciałam pokazać jej, że potrafię i chcę poświęcić jej uwagę. Oczywiście, ochoczo zgodziła się na wspólną zabawę – jest taka kochana! Dzieci tak szybko wybaczają, przyszło mi do głowy. 'Dobrze się razem bawimy? Jestem taka ciekawa, jak twój telefon?', zapytała mnie w pewnym momencie i muszę przyznać, że aż zrobiło mi się słabo.
Dziecko jest zazdrosne o moją komórkę...
Ona ma stuprocentową rację. Są momenty, w których komórka wciąga mnie jak bagno. Pomimo tego, że dobrze wiem, że czas spędzony z dzieckiem jest bezcenny! Dlaczego więc wciąż to robię? Myślę jednak, że – jak to mawiają psychologowie – świadomość jest najważniejsza. Skoro już zrozumiałam, że postępuję źle, postanowiłam, że od tej pory ograniczę korzystanie z komórki w domu. A już na pewno nie będę na nią zerkać, kiedy jestem z córką.
Wyobrażam sobie, co może czuć taki mały człowiek, kiedy domaga się uwagi swojej mamy, czyli czegoś, co jest mu organicznie potrzebne do przeżycia, a mama jest nieobecna. Co to może być? Smutek? Dezorientacja? Poczucie, że jest się niepotrzebnym? Nie tak 'ciekawym', jak telefon? To po prostu straszne. Wyrzucam sobie, jak mogło dojść do tego, że moje dziecko stało się zazdrosne o moją komórkę...
Mam poczucie winy, bo wiem, że w ostatnich latach 'przeginałam' z tą komórką. Gdy sprawdziłam sobie ostatnio, ile czasu pochłania mi to urządzenie, okazało się, że jest to blisko... 6 godzin dziennie! Właśnie tyle czasu kradnie mi smartfon. Kradnie – inaczej tego nie da się nazwać. Jak to możliwe, że ja, blisko czterdziestoletnia, wykształcona i – wydawałoby się – inteligentna kobieta, może robić coś tak głupiego.
Uczę się od mojego dziecka
Zrozumiałam, że mam jedno życie do przeżycia z tą małą dziewczynką i nie mogę doprowadzać do tego, by czuła, że czas przed ekranem jest dla mnie cenniejszy niż ten spędzony z nią. Wyznaczyłam sobie granice, jakbym sama była małym dzieckiem! Jak mus – to mus. Usunęłam z telefonu wiele aplikacji, które uznałam w gruncie rzeczy za zbędne i postanowiłam, że wiadomości będę sprawdzała tylko trzy razy dziennie przez 15 minut.
Chciałabym dawać mojej córce dobry przykład. Przecież swoim dotychczasowym zachowaniem mogłam jedynie popychać ją także w szpony uzależniania od komórki, i to już w najbliższej przyszłości! Zmiany, które wprowadziłam w moim życiu, są ogromne. A moją nauczycielką okazała się pięciolatka!".