Też słyszysz pytania o kolejne dziecko? Mam odpowiedź, która zakończy ten temat

Martyna Pstrąg-Jaworska
08 lutego 2024, 14:50 • 1 minuta czytania
Zawsze możesz na pytanie uciążliwej cioci o to, kiedy dziecko, spojrzeć na zegarek i powiedzieć: "Myślę, że może uda się jutro!". Tą zabawną odpowiedzią kiedyś w podkaście podzieliła się Aleksandra Kwaśniewska. Dziś coraz mniej kobiet chce rodzić dzieci i mało kto decyduje się na więcej niż 1-2 pociech. Powiem wam dlaczego.
Dlaczego społeczeństwo chce decydować o tym, ile będziemy mieć dzieci? fot. yacobchuk/123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Dziś pary nie chcą mieć dzieci

Jestem mamą dwójki dzieci, na które z partnerem zdecydowaliśmy się w pełni świadomie. Być może to odważne wyznanie w internecie, które każdy może w jakiś sposób wykorzystać, no ale taka jest prawda. Pochodzę z domu, w którym rozmawiało się z dziećmi, istniała edukacja seksualna, a poza tym moja mama jest położną, więc chciała mieć świadome dzieci. Ostatnio jednak czytałam w portalu money.pl, że program 500 plus (obecnie Rodzina 800 plus) nie przyniósł spodziewanych skutków i dzietność w Polsce właściwie nie wzrosła, a raczej wciąż spada.


We wspomnianym artykule analitycy zastanawiali się, czy waloryzacja świadczenia od stycznia 2024 roku coś może zmienić, skoro od 2019 roku mamy tendencję spadkową w liczbie urodzeń dzieci. Jako rodzic i przedstawicielka pokolenia 30+, mogę śmiało powiedzieć, że tendencje nie zaczną nagle rosnąć. Dziś mamy takie czasy, że młodzi ludzie w dużej mierze nie chcą mieć dzieci. Twierdzenie nie jest oparte na statystykach czy jakichś badaniach, a na moich osobistych obserwacjach i wynika z rozmów z różnymi osobami z pokolenia X, Y i Z.

Jeszcze 40 lat temu było inaczej

Pokolenie naszych dziadków (a czasami jeszcze i rodziców) zwykle nie planowało ilości dzieci: antykoncepcja była mniej dostępna, a świadomość i odpowiedzialność rodzicielska sporo niższe. Kobiety często po prostu zachodziły w ciążę, rodziły dzieci, zajmowały się ich opieką i wychowaniem, a mężczyźni w tym czasie pracowali i zarabiali na rodzinę.

Nie wszędzie i nie u każdego, ale faktem było, że jeszcze 40 lat temu nikogo nie dziwiło, że ludzie mieli po 3-5 dzieci. Dziś to coraz rzadszy obrazek. Nie ma społecznego przyzwolenia na wielodzietność, takie jest moje odczucie, które kiedyś potwierdziła w rozmowie ze mną Karolina Drywa, mama 6 dzieci.

Dziś młodzi ludzie z pokolenia zetek stawiają na rozwój, dbanie o swoje emocje i psychikę oraz o to, by jak najwięcej korzystać z życia. Zakładanie rodziny i "siedzenie w pieluchach" nie są ich priorytetem, co widać w statystykach. Jak zbadał Główny Urząd statystyczny, w Polsce wiek, w którym kobieta rodzi pierwsze dziecko, jest coraz wyższy. W 2022 roku wynosił on 31 lat, a jeszcze w latach 1990-2000 średnią było 26 lat. Mam poczucie, że w 2023 i 2024 roku ta średnia wieku będzie jeszcze późniejsza.

Świadomie decydujemy się na rodzicielstwo

Dziś jesteśmy dużo bardziej świadomi nie tylko w kwestii działania antykoncepcji, ale również planowania poczęć. Ponadto wiele kobiet nie chce zdecydować się na ciążę i urodzenie dziecka z powodu bardzo rygorystycznego prawa aborcyjnego, problemów społecznych. Dochodzą też kwestie finansowe (nie tylko wysokie raty kredytów, ale w ogóle wysokie koszty życia): ostatnio na instagramowym stories mówiła o tym Patrycja Jerzykowska, parentingowa influencerka, która prowadzi konto kids_busters, prywatnie mama dwóch chłopców.

Jerzykowska podjęła się tematu, który wiele jej odbiorców poruszył. Powiedziała wprost, że uważa, że w dzisiejszym świecie, jeśli chce się być świadomym rodzicem, a średnio zarabia się ok. 10 tys. zł na rodzinę, powinno się mieć 1 lub dwoje dzieci. Dodała też, że wiele jej znajomych ma właśnie taki model rodziny 2+2, gdzie każde z rodziców zarabia po ok. 5 tys. złotych miesięcznie. To są oczywiście realia z okolic Warszawy, gdzie pewnie zarobki nawet na niskich stanowiskach są nieco wyższe niż wynagrodzenie minimalne.

Pomijam już fakt, że w centrum Polski życie jest też dużo droższe, więc zarobki i wydatki pewnie wyrównują się z jakimiś mniej zaludnionymi obszarami. Chodzi jednak bardziej o to, że pokolenie obecnych rodziców stało się niezwykle świadome i odpowiedzialne, jeśli chodzi o zakładanie rodziny i decyzje o posiadaniu potomstwa.

Ludzie namawiają, potem traktują jak patologię

Niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która nigdy, szczególnie od osób starszych: babć, cioć i sąsiadek nigdy nie usłyszała stwierdzeń: "Młodsza nie będziesz, kiedy dzidziuś?", "Jak jest chłopczyk, to może teraz do parki dziewczynka?" albo: "Dwóch chłopców? Przydałaby się jeszcze dziewczynka?".

Spróbujcie się jednak świadomie zdecydować na to trzecie. Nagle usłyszycie, że troje dzieci to już przesada, że patologia, że trzeba zmieniać auto i że będziecie teraz żyli jak darmozjady tylko z naszych podatków. Wiecie, ludziom nigdy nie dogodzimy. Dziś pary wiedzą, że chcą albo nie chcą mieć dzieci, a nie że "jak Bog da" albo "jak się trafi". Dziś milenialsi, którzy wychowują dzieci, wychowują je inaczej niż jeszcze ich rodzice.

Są bardziej świadomi, odpowiedzialni i chcą zaopiekować się pociechami jak najlepiej, a nie tak, żeby tylko jakoś wiązać koniec z końcem (choć oczywiście nasi rodzice też pragnęli dla dzieci jak najlepszego życia, ale jak to mówią: czasy były inne). Dziś młodzi decydują się na jedno, dwoje dzieci (albo w ogóle rezygnują z posiadania dzieci) z jednego ważnego powodu, o którym również pisze Jerzykowska.

Żyć, zamiast przetrwać

Milenialsi nie chcą "jakoś przetrwać życia" i ciułać aż do śmierci. Oni chcą przeżyć życie na własnych zasadach, doświadczać, zwiedzać, rozwijać się, decydować o tym, ile istnień powołają (za które będą odpowiedzialni aż do 18. roku życia!) i jakie życie dadzą swojemu potomstwu. Posiadanie dziecka to ogromny obowiązek, odpowiedzialność i wreszcie rodzice zdają sobie z tego sprawę, więc podejmują decyzję o takiej liczbie dzieci, na jaką pozwala im ich budżet, poziom życia itp.

Influencerka przyznała, że po tych stwierdzeniach w wiadomościach prywatnych wylała się na nią ogromna fala hejtu, ale ja ją doskonale rozumiem i popieram. Dlaczego – skoro sama zarabiam, utrzymuję swoją rodzinę, płacę podatki, ratę kredytu itp. – ktoś inny może mi mówić, ile powinnam mieć dzieci? Czy jeśli urodzę kolejne, to ta osoba dołoży mi się do domowego budżetu, żebym mogła pociechom zapewnić godne życie?

Wątpię, szanowni państwo. Wtedy zapewne usłyszę, że jak chciało mi się uprawiać seks, to teraz muszę cierpieć i jakoś sobie radzić. I że przecież pobieram 800 plus, więc te pieniądze powinny mi wystarczyć na zapewnienie dziecku wszystkiego. Kto ma dziecko, ten wie, że takie stwierdzenia to totalna bzdura.

Źródło: money.pl, Instagram

Czytaj także: https://mamadu.pl/170618,mala-dzietnosc-spowodowana-polityka-opozycji-socha-komentuje-dane-gus