Niektórzy rodzice wolą myśleć, że dzieci są zupełnie "czystymi" bytami i ze strefami "tylko dla dorosłych" nie mają nic wspólnego. Taka strefą jest m.in. seks. Tak, seks jest dla dorosłych, ale dzieci to istoty seksualne z prostego powodu. To ludzie. Ten miszmasz wywołuje dyskomfort i serię pytań z gatunku: co jest normalne? Na co się godzić i jak reagować? Czy "zabawa w lekarza" to objaw rozwoju czy demoralizacji?
Jedna z mam jest naprawdę wstrząśnięta. Jej synek bardzo lubi swoje koleżanki z przedszkola, więc poprosił je, by go pocałowały. W końcu tak robi się, gdy chce się komuś okazać miłość czy sympatię.
Sytuacja wywołała wielki dyskomfort wśród dorosłych, gdy okazało się, że dziewczynki całowały go także w miejsca intymne. Gdy sprawa rozeszła się po przedszkolu, dorośli znaleźli diagnozę: chłopiec musiał przyłapać rodziców na seksie lub przynajmniej oglądać w telewizji sceny łóżkowe, skoro zdecydował się odegrać je w rzeczywistości. "Przecież sam, by na to nie wpadł!" — grzmieli.
— Nie można rozgraniczyć zachowań dzieci w taki sposób, że te, które widziały sceny erotyczne, odgrywają je, a te, które tego nie robią, po prostu nie widziały takich obrazów. Może się zdarzyć, że jakieś dziecko przyłapało rodziców na seksie i naśladuje te zachowania, ale nie jest to reguła — wyjaśnia Karolina Piotrowska, seksuolożka, autorka książki "Rozwój seksualny dzieci" i 9 lekcji na temat edukacji seksualnej maluchów.
Zachowania takie jak "zabawa w lekarza" to po prostu przejaw zainteresowania swoim rozwojem, ciałem, dojrzewaniem. Dzieci chcą wiedzieć, czym ich ciało różni się od drugiego ciała. — Edukacja seksualna małych dzieci u nas nie istnieje, więc dzieci muszą szukać wiedzy na własną rękę — obserwując, dotykając siebie i innych. To jest tak normalne, jak podglądanie się przez maluchy podczas sikania na nocniku, sprawdzanie czym różnią się chłopcy od dziewczynek, czy ma się w majtkach "to samo" — komentuje seksuolożka.
"Zboczona dziewczynka"
Historia przedszkolaka, którego koleżanki całowały w miejsca intymne miała smutny koniec. Przerażenie dorosłych spowodowało, że zrobiła się z tego "poważna sprawa", chłopiec zderzył się ze ścianą ostrzeżeń i silnych emocji. Choć nie zrobił absolutnie nic złego.
Podobną historię słyszę od Doroty, mamy 6-letniej Moniki. Kobieta przyłapała córkę na zabawie w doktora z koleżanką. Dziewczynki po prostu pokazywały sobie nawzajem wargi sromowe. Dorota była tak zestresowana widokiem, który zastała, że zakazała córce spotykać się z tą "zboczoną koleżanką".
Kobieta przyznaje, że bała się, że zaciekawiona swoją cielesnością dziewczynka sprawi, że jej córka zafiksuje się na tym punkcie. Bała się "zboczenia", mimo że sama nie była w stanie wytłumaczyć, na czym to zboczenie miałoby polegać. Karolina Piotrowska przyznaje, że niestety takie reakcje rodziców nie są rzadkością.
— Większość ludzi dorosłych w Polsce nie dostało rzetelnej edukacji seksualnej. W nas dorosłych jest mnóstwo obaw, mitów, związanych z seksem czy seksualnością. Gdy dziecko zaczyna przejawiać zachowania związane z seksualnością, to nasze osobiste lęki powracają i zlewają się z sytuacją, której aktualnie doświadczamy — wyjaśnia.
Mama, pocałuj!
Czasem zdarza się też tak, że to rodzice są uczestnikami "niezręcznych" sytuacji. Znajoma mama opowiedziała mi, jak jej 4-letni syn miał naciągany napletek. Któregoś razu chłopca bardzo to zabolało i jak to dziecko poprosił: "mama, pocałuj!".
Kobietę zamurowało i odpowiedziała odruchowo: "w siusiaka się nie całuje". Chłopiec wyczuł, że coś jest na rzeczy, a kiedy drążył temat, było tylko gorzej...
Innym razem obserwowałam sytuację, w której dzieci bawiły się na placu zabaw. W pewnej chwili chłopiec, gramoląc się na drabinkę, miał głowę między nogami koleżanki, na co ta, wybuchając śmiechem i wskazując na własne krocze, zapytała: "chcesz powąchać?". Czułam się zażenowana i nie miałam pojęcia, czy gdybym była mamą tej dziewczynki, musiałabym reagować.
— Problem polega na tym, że rodzice czują się zawstydzeni, gdy dzieci świadomie lub nie zaczynają tematy seksualne, czy to przez zabawę miedzy sobą, czy przez zwykłą rozmowę. Wstyd jest w nas, dlatego najpierw musimy zająć się sami sobą — odpowiada Karolina Piotrowska.
— Gdybyśmy mieli w przedszkolu edukację seksualną, to rodzice nie byliby tak zażenowani takimi sytuacjami. Nawet jeśli nie umieliby dokładnie rozmawiać, to przynajmniej nie reagowaliby wstydem i skrępowaniem. Nasze braki systemowe w edukacji są wielkie: sprowadza się ona zazwyczaj do rozmowy o gwałtach, pedofilii i chorobach wenerycznych — podkreśla seksuolożka.
Zgorszeni dorośli
Jak w takim razie powinien zachować się opiekun, rodzic, wychowawca szkolny lub przedszkolny, w sytuacji, gdy dziecięca zabawa czy rozmowa wejdą na tematy seksualne? Ekspertka radzi przede wszystkim przyjrzeć się tematowi seksualności od podstaw i dzieląc się tą wiedzą z dzieckiem, sukcesywnie z nim rozmawiać.
— Najpierw my (jako dorośli) powinniśmy dowiedzieć się, jak rozwój seksualny człowieka przebiega, ale zobaczyć także, jak my sami podchodzimy do seksualności. Gdzie są moje granice? Co się wydarzyło w moim życiu, że te granice są tutaj? To nie jest praca na 5 minut, nie ma jednej recepty na to, jak zareagować, gdy dziecko pokazuje swoje miejsca intymne koledze albo całuje się z koleżanką — tłumaczy.
— Najlepiej oczywiście mieć zbudowany fundament do rozmowy, czyli dobrą relację i pogadać z dzieckiem o granicach i normach społecznych. Ogólnie, jeśli muszę już coś powiedzieć, a nie wiem co, to najlepiej powiedzieć coś o sobie, np. "chciałabym, żebyś przestał”. Nie jest to oceniające, nie tłumaczy wiele dziecku, ale nie jest także w żaden sposób krzywdzące ani obwiniające — wyjaśnia seksuolożka.
Jak wskazują eksperci, brak edukacji seksualnej widać głównie u rodziców, którzy toksyczne, demonizujące seksualność wzorce przekazują swoim dzieciom.
Symbolem tego jest sam odbiór wyrażenia "seksualizacja dzieci", które prawicowe środowiska przywłaszczyły do narracji kojarzącej się nam z ochroną dzieci przed pedofilami.
— Słowo "seksualizacja" jest potocznie używane do opisu krzywdy bądź zagrożenia, które czyha na dziecko i z tego powodu tworzy niekomfortową atmosferę do dyskusji. Zaraz nam się wydaje, że mamy stanąć w obronie dzieci, które są np. krzywdzone seksualnie. Natomiast seksualizowanie jest naturalnym przejawem seksualności u osoby dorosłej, a z dzieckiem nie ma nic wspólnego. Seksualizowanie per se oznacza widzenie czegoś/kogoś w sposób seksualny. Zdecydowana większość z nas w taki sposób dzieci nie widzi — wyjaśnia ekspertka.
Rozmowy o seksie z przedszkolakiem
— Edukacja seksualna w przedszkolu powinna zacząć się od poznawania własnego ciała. Dzieci w tym wieku są naprawdę ciekawe, jak nazywa się ich ciało, do czego służy, chcą poznać jego funkcje. Powinniśmy im przedstawić różnice płciowe, ale także przekazać dziecku informację o tym, że zawsze może powiedzieć "nie" i nie musi zgadzać się na każdy dotyk — tłumaczy ekspertka.
Świadoma zgoda na dotyk to fundamentalna umiejętność, która może uchronić nasze dziecko przed przemocą seksualną.
— My lubimy mówić "daj buzi dziadkowi, przytul się do wujka", ale dziecko może tego nie chcieć. Edukacja seksualna uczy dziecko, że ma prawo do swojego "nie", do swojego głosu. Pokazywanie dziecku, że jego brak zgody jest ważny i szanowany przez dorosłych uczy małego człowieka tego, że może wyznaczać swoje granice oraz tego, w jaki sposób świat na te granice reaguje. Buduje też w dziecku poczucie, że jego ciało jest jego — podsumowuje psycholożka.
Co powinno nas zaniepokoić
Wielu rodziców wskazuje, że odgrywanie przez dzieci seksualnych scen może mieć podłoże w tym, że spotkały się z przemocą seksualną. Psycholożka jednak podkreśla, że jedno wcale nie musi oznaczać drugiego.
— Dobrze jest cały czas dbać o głęboką i szczerą relację z własnym dzieckiem. Kiedy jesteśmy w relacji, zdecydowane łatwiej jest ze sobą rozmawiać, a dzięki temu unikamy wchodzenia w mentorski ton, gdy już coś się stanie. Nikt z nas nie lubi być pouczany, dzieci również tego nie lubią — wyjaśnia Karolina Piotrowska.
Rozmową, naszą otwartością, gotowością do bycia z dzieckiem możemy pokazać nasze zaciekawienie tym, co dzieje się w jego świecie. — Kiedy więc dziecko podejmie jakąś zabawę o kontekście seksualnym, będzie się masturbowało, to będziemy mogli wtedy po prostu zapytać o coś, co zaobserwowaliśmy, bo dziecko jest przyzwyczajone, że ze sobą rozmawiamy — tłumaczy seksuolożka.
Na takim gruncie możemy porozmawiać o tym, co sprawiło, że dziecko wzięło udział czy zainicjowało taką zabawę. Nigdy nie powinniśmy z góry zakładać, że z dzieckiem jest coś nie tak. Przestrzeń do tego typu rozmów może się okazać kluczowa, gdy naszemu dziecku grozi niebezpieczeństwo złego dotyku.
Seksuolożka podkreśla, że gdy coś nas niepokoi, powinniśmy porozmawiać z dzieckiem i po jego zachowaniu wywnioskować czy stało się coś złego. — Gdy dziecko nie chce z nami rozmawiać, zamyka się, moczy się w nocy, ma ślady w okolicach intymnych, to wiemy, że dzieje się coś poważnego i szukamy porady specjalisty — dodaje.
Niemniej człowiek to istota seksualna od samych narodzin. Potrzeba dotyku, bliskości i przyjemności cielesnej to element naszej fizjologii. Ciekawość tych wszystkich odczuć również. Dlatego nigdy nie oceniajmy dzieci za zachowania wynikające z tej naturalnej ciekawości. Znajdźmy jednak sposób, by łagodnie wskazać kierunek społecznych norm.