Wielkanoc taka sama, a inna. Wraz z odejściami z Kościoła, zmieniamy tradycję
- Dla 68 proc. Polaków Wielkanoc to święto rodzinne, o religijnym wymiarze świąt mówi 44 proc. respondentów badania CBOS z 2022 roku.
- Coraz więcej Polaków wyjeżdża w czasie Wielkanocy na urlop. Z danych Travelist.pl wynika, że najpopularniejsze kierunki to Egipt, Turcja i Cypr.
- Wraz z postępującą sekularyzacją, coraz więcej Polaków rezygnuje z praktyk religijnych podczas Wielkanocy.
Żurek obowiązkowo, bo wszyscy lubią. Pasztet, ćwikła, jeden rodzaj pieczonego mięsa i obowiązkowo kluski, bo pochodzimy ze Śląska i to zawsze sprawia, że posiłek jest dla nas bardziej odświętny. Proponuję mamie, że kupimy gotowce, ale napotykam na żelazny opór. Gumiklyjzy trzeba ukulać, nie ma innej drogi. Robimy ustępstwo w sprawie mięsa, kupujemy już przyrządzone, wystarczy wrzucić do piekarnika.
Wielkanoc to miła tradycja? Uważa tak coraz mniej Polaków. W 2020 roku postrzegało ją tak 45 proc. respondentów CBOS, rok temu już tylko 38, za to dla 16 proc. Wielkanoc jest po prostu okazją do wypoczynku, przerwy od pracy oraz spotkań z przyjaciółmi (8 proc.). Co się stało z tym świętem?
Wielkanocny stół A.D. 2023
Z tegorocznego badania UCE Research i Grupy BLIX wynika, że 68 proc. ankietowanych zamierza ograniczyć wydatki przed Wielkanocą. Wszystko po to, żeby mieć na święta. "Zastaw się, a postaw się" nadal obowiązuje, kiedy w grę wchodzi świąteczny stół. Prawie 30 proc. badanych zamierza wydać na jedzenie od 200 do 300 zł na jedną osobę, 16,5 proc. od 300 do 400 zł.
Jeśli wydatki na zakupy spożywcze na dwa dni przekraczają zwyczajowy budżet na jedzenie na cały tydzień, to po co to robić? Dlaczego by nie zmienić nawyków? Takie pytania stawia coraz więcej moich znajomych i okrajają listę wielkanocnych potraw z kolejnych przysmaków. Zamiast czterech ciast będą dwa, zamiast trzech różnych pieczeni – jedna, zamiast białej kiełbasy w ilości jak dla pułku – po jednej na osobę. Ale nie wszyscy tak robią, nie zawsze się da.
Iza z Gdańska opowiada o swojej przeprawie z rodziną, do której wyjedzie na święta. Prosiła, żeby nie przygotowywali dużo jedzenia, bo i tak nie zjedzą wszystkiego, szkoda pracy, czasu i pieniędzy. – Ustaliłam tydzień temu z babcią, że zrobimy na święta pieczeń z indyka i piersi z kaczki, będzie pysznie i wszyscy zjedzą, poza tym lekarz zabronił mojemu tacie czerwonego mięsa – opowiada. Efekt? – Babcia postanowiła zrobić zrazy zawijane (nie lubią dzieci), gołąbki (nie lubi mój syn), fasolkę po bretońsku (jem tylko ja), schabowe (jedzą tylko dzieci)... A potem o 22:30 zadzwoniła, że pada ze zmęczenia, bo dopiero sobie usiadła.
U nas jajka będą tylko na twardo, bo nadziewanych nikt nie lubi. Bez majonezu, bo mama ma za wysoki cholesterol, a reszta domowników nie jada. Ja posmaruję majonezem prosto ze słoika. Nie będę wykładać do dekoracyjnej salaterki ani majonezu, ani ćwikły, ani chrzanu, jak robiła mama w moim rodzinnym domu, bo komu chciałoby się to później zmywać? Zmywarka i tak będzie pełna, bo w corocznym scenariuszu świąt w wersji minimum dochodzi niereformowalność mojej matki: miało być mało, a i tak jest (za) dużo.
Nina z Warszawy wskazuje na jeszcze jeden problem związany ze współczesnym planowaniem wielkanocnego menu: – Są poważne trudności z jedzeniem – mówi. – Wielkanocna szynka, żurek z kiełbasą nikogo nie łączą, jak jest dużo wegetarian, ale też dużo tych, którzy "nie wiedzą, co podać w takim razie".
Świąteczny konflikt i stres gotowe. Przynajmniej ta tradycja wciąż ma się dobrze.
Wymyślić Wielkanoc na nowo
– Brakuje mi takiego spowolnienia i zadumy, jakie pamiętam z dzieciństwa na wsi. To znacznie ułatwiało przygotowanie się do świąt – zauważa Agnieszka z Poznania. – Brakuje mi tej zadumy w cichym ciemnym kościele. Ale ja jestem ze wsi, ten tydzień przed świętami poświęcało się tylko na przygotowania. A teraz cały tydzień w robocie. Wieczorem trzeba ogarnąć maluchy i paść na twarz. W domu babcia i mama ogarniały tematy kulinarne, sprzątanie bardzo intensywne, mycie okien i w ogóle… – wspomina.
Wielkanocne śniadanie przeobraziło się w obiad, bo moje pokolenie się zbuntowało: żadnej presji wczesnego wstawania w święta, nie po to pracujemy i żyjemy w ciągłym pędzie, żeby jeszcze w wolny dzień zbierać się rano przy stole o ustalonej godzinie. Zresztą i tak nie zebralibyśmy wszystkich, ludzie chcą się wyspać. Może moglibyśmy ich zmusić, ale nie widzimy w tym sensu. Pisanek też nie będzie, nikomu nie chce się malować jajek, im starsze dzieci, tym mniej zainteresowane, kręcą je inne rzeczy.
Wielkanoc w moim domu to brak przymusu. Owszem, tak jak 68 proc. Polaków, którzy w badaniu CBOS z 2022 roku deklarowali, że to święto rodzinne, spędzamy ten czas razem, ale zamiast musztry, stawiamy na pełną dowolność, zgodną z potrzebami każdego członka rodziny. Podejrzewam, że bardziej tych z mojego pokolenia i młodszych niż mojej mamy i ciotek, ale taka kolej losu: teraz to my stanowimy większość.
– Dla mnie zdecydowanie te święta są coraz mniej ważne – mówi Nina. – Boże Narodzenie nadal celebrujemy bardzo. W Wielkanoc nikt się nie dziwi i nie obraża, że część ludzi wyjeżdża i robi sobie po prostu małe wakacje. Mój bratanek wyjechał na Wielkanoc na zgrupowanie żeglarskie w Hiszpanii. Generalnie Wielkanoc to nic specjalnego. Będzie rodzinne śniadanie pewnie płynnie przechodzące w obiad. Ufarbuje się jajka, zrobi tradycyjne ciasta i postawi się bazie. Trochę jest motywacji, żeby zrobić wiosenne porządki. I w zasadzie tyle – podsumowuje.
Wielkanoc lubi za to Iza, pomimo jedzeniowej wojny z babcią. – Lubię te święta, w przeciwieństwie do Bożego Narodzenia, głównie przez to, że nie ma tego ciśnienia, kompulsywnego kupowania, "Last Christmas" w październiku. Dla mnie Wielkanoc to takie przywitanie wiosny. Lubię żurek i lubię jajka faszerowane. Robimy pisanki. Nie dajemy sobie prezentów – wylicza.
– Dla mnie święta wielkanocne obecnie to trzy dni wolnego – mówi Joanna z Warszawy. – Za mało by gdzieś wyskoczyć, za to z komplikacjami w postaci zamkniętych knajp i trudnością w rezerwacji stolika na sensowną godzinę w tych nielicznych otwartych. Gdyby choć pogoda była dobra, to byłaby okazja do rodzinnych wycieczek rowerowych czy dłuższych spacerów. A gdy jest tak jak w tym roku, to tylko radość z dodatkowego dnia wolnego – podsumowuje.
Ja, gdybym mogła decydować sama, w ogóle bym Wielkanocy nie obchodziła. Poza zjedzeniem żurku, ale ten i tak gotuję mniej więcej raz w miesiącu. Najchętniej wyjechałabym gdzieś z dziećmi, korzystając z wolnych od pracy dni.
Wielkanocna turystyka
Nie ja jedna. Jak wynika z danych Travelplanet.pl, wielkanocne wyjazdy cieszą się popularnością, której nie przygasiła ani pandemia, ani inflancja. Chociaż jest wyraźnie drożej: – Koszty rezerwacji na osobę są prawie o 40 proc. wyższe. Za wielkanocny wyjazd w zeszłym roku turyści płacili w biurach podróży średnio 2150 zł, obecnie jest to blisko 2700 zł – mówi Radosław Damasiewicz, prezes Travelplanet.pl.
Jarosław Kałucki, rzecznik prasowy Travelplanet.pl, potwierdza, że mimo wzrostu cen, wyjazdów wielkanocnych jest więcej niż w zeszłym roku, który przecież – jak zauważa – wciąż nie był taki jak przed pandemią: – Nadal obowiązywały pewne ograniczenia za granicami, do tego w zeszłym roku wybuchła wojna w Ukrainie, co też zniechęcało do podróży, chociaż akurat Wielkanoc to był ten moment, kiedy turyści już wracali do rezerwowania wyjazdów – wyjaśnia Kałucki.
Liczba wyjazdów na Wielkanoc przekłada się też na datę święta w danym roku: – Im bliżej majówki, tym mniejsza frekwencja, bo majówka jest konkurencyjna wobec Wielkanocy pod względem wolnych dni i pogody – mówi. Wyjeżdżanie na urlop w czasie Wielkanocy to nie tylko efekt odwracania się Polaków od praktyk religijnych: – To okazja do odpoczynku, zregenerowania się, złapania pierwszych promieni słonecznych – wylicza rzecznik Travelplanet.pl.
Co ciekawe, w naszym katolickim narodzie połowa turystów w Wielkanoc wybiera wyjazdy do muzułmańskich krajów. Prym wiodą Egipt i Turcja. Wyjaśnienie jest proste: ceny wakacji i pogoda. Poza sezonem za pobyt w 5- lub 4-gwiazdkowym hotelu, w wersji all-inclusive, zapłacimy mniej niż latem, a to właśnie na takie wyjazdy, jak podkreśla Kałucki, decyduje się ok. 80 proc. turystów z Polski.
I jeśli wydawać by się mogło, że wysoka inflacja przełoży się na mniejsze zainteresowanie wyjazdami zagranicznymi, rzeczywistość temu przeczy. Nie tylko wyjazdów wielkanocnych jest więcej: – Jesteśmy zaskoczeni poziomem sprzedaży i popytu na wakacje – mówi Kałucki. – Na samo lato do końca marca wakacje wykupiła 1/3 turystów więcej niż rok temu, a sprzedaż kwartał do kwartału jest dwa razy większa niż w styczniu ubiegłego roku.
Jak to możliwe? To część starań utrzymania coraz ważniejszej dla Polaków równowagi między życiem zawodowym a prywatnym. – Ludzie wyjeżdżają, inflacja czy nie, drożyzna czy nie – mówi Jarosław Kałucki. – To podstawowa potrzeba. Możesz sobie czegoś odmówić, ale nie zrezygnujesz z wszystkiego. Z badań, które przeprowadziliśmy z SW Research w 2016 roku, jeszcze przed wprowadzeniem 500 plus, wynika jasno: wypoczynek jest na jednym z ostatnich miejsc wśród wydatków, z których byśmy zrezygnowali, gdyby dotknęła nas bieda. Ważniejsze w tej sytuacji są tylko spłaty kredytów i bieżące wydatki na życie, czyli rzeczy, z których nie można zrezygnować.
Święto religijne, ale jakby niekoniecznie
We wspomnianym badaniu CBOS o Wielkanocy jako o przeżyciu religijnym w 2022 roku mówiło 44 proc. badanych. Dwa lata wcześniej 51 proc. – Sekularyzacja w Europie postępuje wszędzie, ale w Polsce jest najszybsza, największa, najbardziej, pewnie dla niektórych, dramatyczna – powiedział profesor Arkadiusz Stempin, teolog z Wyższej Szkoły Europejskiej Ks. Tischnera w Krakowie, cytowany przez TVN24.
CBOS w 2022 roku ogłosiło, że odsetek dorosłych określających się jako wierzący spadł w ciągu ostatnich 30 lat z 94 do 84 proc. Jeszcze większy spadek można zaobserwować wśród Polaków chodzących do kościoła co najmniej raz w tygodniu – z 70 do 42 proc. Poziom regularnych praktyk religijnych spada najbardziej dynamicznie wśród młodych osób, tych w wieku 18-24 lat. Laicyzacja postępuje szybciej wśród mieszkańców dużych miast oraz tych z wyższym wykształceniem.
Dlaczego tak się dzieje? Tu także z wyjaśnieniem przychodzi wspomniane badanie CBOS. Wynika z niego, że dla ok. 1/5 respondentów kwestie religijne przestały być ważne: 17 proc. z nich mówi o braku potrzeb religijnych, kolejne 4 proc. o braku czasu na religię. Jeśli chodzi o deklarowanie utraty wiary, agnostycyzmu lub ateizmu, takich odpowiedzi udzieliło ok. 15 proc. badanych.
W moim domu nie będzie święconki, bo i ja, i moje dzieci jesteśmy ateistami. Wcześniej jeszcze ktoś z krewnych szedł do kościoła z koszyczkiem, bo jak to tak, nie dzielić się święconym przy śniadaniu? Teraz i oni odpuścili. Podobnie jest u Izy: – Teraz w końcu nikt nikogo nie wysyła z koszyczkiem do kościoła – mówi z ulgą.
Tęsknota za przeżyciem duchowym
Dla Agnieszki święta nadal mają wymiar religijny. Poza mszą św. w niedzielę planuje pójść w Wielką Sobotę na całe długie nabożeństwo. Ale i ona zauważa, że praktyki religijne w czasie Wielkanocy się zmieniły: – Jestem z domu bardzo wierzącego, dlatego te święta były na pewno bardziej celebrowane – opowiada. – W Wielkim Tygodniu było budowanie ciemnicy i Grobu w kościele. Całe Triduum Paschalne aktywnie celebrowane. Czytałam czytania w Wielką Sobotę, stałam na adoracji przy Grobie w mundurze strażackim, szłam na rezurekcję w niedzielny poranek. Po tym wszystkim święta były naprawdę przeżyciem duchowym – wspomina.
O rozdarciu między zmieniającymi się zwyczajami wielkanocnymi a przeżyciem religijnym i duchowym mówi też Ania ze Szczecina: – W dzieciństwie na Wielkanoc najczęściej jeździliśmy do mojej babci do Opoczna, skąd pochodzi mój tata i tamta część rodziny jest bardzo wierząca. Wielkanoc kojarzy mi się z tymi tradycjami łódzko-mazowieckimi w kościele. Oczywiście z Triduum Paschalnym, na które chodziliśmy. Zawsze było pełno starych pań w kościele i było mi duszno i mdlałam, ale mam to bardzo zakorzenione w głowie: i te pieśni, i te kadzidła – wspomina
– U mojej babci to było takie poszczenie w Wielki Piątek, że po prostu z głodu skręcał mnie brzuch, szykowanie wszystkiego na niedzielę i na poniedziałek. Codziennie byliśmy w kościele i było bardzo uroczyście.
Teraz Ani, podobnie jak Agnieszce, brakuje tego duchowego wymiaru Wielkanocy. – Mam duży problem z tymi świętami i nie umiem się w tym umiejscowić – wyznaje. – Oczywiście kocham wiosnę, lubię jajka i świętujemy bardzo rodzinnie, natomiast mimo że nadal wierzę w Boga, widzę, że w ogóle tego nie utożsamiam z Wielkanocą. Ale dziś zakomunikowałam mojej rodzinie, że wybieram się do kościoła w Wielką Sobotę i zobaczę, jak mi z tym.
Czytaj także: https://mamadu.pl/161869,weganskie-swieta-wielka-spoleczna-wojna-o-wielkanocne-jajko