Masz prawo czuć się zmęczona i mieć dość. Zdradziła, co naprawdę czuje mama dwulatka

List do redakcji
06 kwietnia 2022, 13:48 • 1 minuta czytania
O sławnym buncie 2-latka powiedziano już naprawdę wiele. To taki moment w życiu dziecka, kiedy zaczyna czuć się odrębną jednostka i walczy o swoją autonomię - czasami jak lew. Otrzymaliśmy list od czytelniczki, która mówi wprost, że nie może doczekać się końca tego buntu, bo jej cierpliwość i zrozumienie dla dziecka często bywają nadszarpnięte.
2-latek chce mieć coraz więcej niezależności, dlatego sprawdza granice i testuje cierpliwość rodziców. Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Siła buntu zależna od temperamentu?

"Mam obecnie w domu prawdziwy chaos. Zawsze wydawało mi się, że bunt 2-latka to mocno przesadzona teoria. Miałam takie poczucie dlatego, że pierwsza córka była dzieckiem naprawdę spokojnym, chętnym do współpracy, lubiącym się bawić w moim towarzystwie.

Generalnie zawsze córka była mało problemowa, chociaż, gdy skończyła 2 latka, zaczęły się problemy z żywieniem – stała się niejadkiem, wiecznie musiałam jej coś podtykać prawie pod buzię, by jadła w ciągu dnia cokolwiek. Nie o tym jednak chciałabym napisać" – rozpoczyna swój list nasza czytelniczka Anita, mama 2 dzieci.

Kobieta przyznaje, że po pierwszym dziecku wydawało jej się, że drobne scenki w czasie buntu 2-latka sprawiły, że w przypadku drugiego dziecka może być tylko łatwiej.

Niby rodzeństwo, a bunty 2-latków zupełnie inne

Kobieta jednak przyznaje, że drugie dziecko ma zupełnie inny charakter i temperament niż jego starsza siostra: "Kilka lat po porodzie córki urodziłam drugie dziecko – syna Jasia. Jasiek jest zupełnie innym dzieckiem, wszędzie go pełno, nie umie 5 sekund usiedzieć w miejscu. Je za troje (w przeciwieństwie do swojej siostry) i z podniesioną głową odkrywa i poznaje świat. Zawsze byłam zadowolona z tego, że jest odważny, nie ma problemu z nieśmiałością i wie, czego chce. Do czasu, jak się okazało.

Jasiek za miesiąc kończy 2 lata. Od niecałego miesiąca mam wrażenie, że ktoś podmienił mi dziecko. Albo wzmocnił jego temperament. Synek stał się dzieckiem wyjątkowo zabiegającym o swoją niezależność, co wcale nie jest takie złe, że chce się uczyć samodzielności.

Ale sam też chce wchodzić po stromych schodach na 2. piętro, sam chce iść ulicą i nie ma mowy o trzymaniu za rękę czy wózku, gdy wokół pędzą samochody. Do podłogi codziennie zalanej zupą lub zabrudzonej obiadem już się przyzwyczaiłam i tłumaczę sobie, że to taki etap, że musi nauczyć się samodzielnie jeść bez robienia bałaganu i w końcu to opanuje.

Ale na każdą próbę wyjścia z domu, powrotu do niego, na każde właściwie przedsięwzięcie – Jasiek reaguje złością, płaczem, a wręcz spazmami" - pisze w dalszej części listu mama zbuntowanego chłopca. Kobieta przytacza konkretne sytuacje, gdy maluch reagował złością, płaczem i agresją.

"Ostatnio z premedytacją uderzył rączką w kubeczek z piciem starszej siostry i całą ją zalał, bo ta miała w swoim napoju inną słomkę niż on. Ja rozumiem, że to taki etap rozwoju, że dziecko chce zaznaczać swoją niezależność. Ale w wykonaniu Jaśka ten bunt 2-latka to jakieś zło totalne. U niego wszystko jest „Ja siam! Ja siam!”, ale też ataki złości, płaczu i awantur to jakiś Armagedon.

Dzieci śpią razem na jednym dużym łóżku i najczęściej kończy się to tak, że w środku nocy i tak urządzają wędrówki ze swojego pokoju do łóżka rodziców. Szczególnie syn, bo córka ma już 5 lat i chętnie śpi w swoim łóżeczku we własnym pokoju.

Jaś wczoraj np. w środku nocy urządził awanturę, bo obudził się z zamiarem przyjścia do łóżka rodziców, a po obudzeniu zobaczył, że siostra przez sen wzięła jego misia i go przytulała. Napad złości i chęć odzyskania zabawki była tak spektakularna, że przez dobrą godzinę cała rodzina nie spała w środku nocy.

Cierpliwość w buncie 2-latka to podstawa

Kobieta przyznaje, że wie, że potrzebna jej cierpliwość i spokój, że z dzieckiem trzeba rozmawiać i tłumaczyć mu pewne rzeczy do upadłego: „Nie mogę się doczekać, kiedy to minie. Staram się z nim rozmawiać, tłumaczyć, na ile to jest oczywiście możliwe z 2-latkiem. Próbuję też być cierpliwa i łagodna w stosunku do syna.

Ale czasem naprawdę mam dosyć. Przyznaję też, że wydawało mi się, że do tego buntu jestem dobrze przygotowana – wychowałam już jedno dziecko, przeczytałam morze poradników i wiem, że spokój i konsekwencja to podstawa. Ale nie bardzo umiem poradzić sobie z tym, że Jasiek wywraca kubki, popycha siostrę.

Wydaje mi się, że to dosyć agresywne zachowanie, ale też wiem, że przemocą reaguje dziecko, które nie umie sobie inaczej poradzić z problemem. Bo i w sumie jak ma sobie poradzić, skoro mówić pełnymi zdaniami i zdrowo wyrażać swoich emocji jeszcze nie umie. Staram się uzbroić w pokłady zrozumienia i cierpliwości, ale one się kończą. Czy to kiedyś minie? Czy po roku lub dwóch nie następują przypadkiem bunty 4-latka lub 6-latka, skoro synek ma taki żywy temperament?” – kończy swój list Anita.

Kobieta wie, że cierpliwość jest ważna, ale ma też momenty, gdy brak jej sił. W takich chwilach warto samemu spróbować różnych technik relaksacyjnych, ćwiczeń oddechowych czy wysupłać choć godzinę dziennie na czas tylko dla siebie.

Dziecko czuje też to, że rodzice się denerwują, a gdy i ono jest w złości, ten krąg emocji nie ma końca. Warto więc samemu zadbać o swój spokój, by móc uspokajać dziecko. A bunty mają to do siebie, że mijają. Trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość, tłumaczyć i rozmawiać z maluchem.

Czytaj także: https://mamadu.pl/160576,trudne-emocje-a-trudne-zachowania-umiesz-je-rozroznic