Oto jak lekarzom pediatrom czasem brak empatii. Ten wpis matki – również lekarki – poruszył tysiące

Martyna Pstrąg-Jaworska
Czasem jesteśmy w placówkach medycznych tak źle traktowani jako pacjenci, że pamiętamy niemiłe sytuacje latami. A czy będąc lekarzem, nie powinno się mieć choć trochę empatii wobec tych, których leczymy? Wpis pewnej mamy, która też jest medykiem, poruszył tysiące odbiorców. A poszło oczywiście o stosunek wobec pacjenta...
Pobyt w szpitalu z 2-miesięcznym dzieckiem może być trudny i stresujący. Lekarze nie zawsze rozumieją matki w tej sytuacji. screen Instagram Doctos Ashtanga
Jedna z najbardziej znanych lekarek z kontami na Instagramie i Facebooku – Doctor Ashtanga, znana również jako ginekolożka Anna Parzyńska, urodziła 2 miesiące temu córeczkę Marysię. Kobieta z dziewczynką przebywają obecnie na oddziale szpitalnym w Warszawskim Szpitalu Dziecięcym, bo maleństwo ciężko przechodzi zapalenie płuc i musi być pod stałą opieką lekarską.

Nie do końca miły i udany wieczorny obchód w szpitalu

W związku ze swoim pobytem na SPZOZ ginekolożka opisała przykrą sytuację, z którą się spotkała podczas obchodu lekarskiego na dziecięcym oddziale. Kobieta w facebookowym poście opisała to, jak wyglądał wieczorny weekendowy obchód, który sprawił, że jej bezsilność przerodziła się w ogromną złość na lekarza, szpital i całą sytuację.


Lekarz, który był odpowiedzialny za szpitalny obchód, był tylko lekarzem dyżurującym w weekend i nie znał do końca dziecka, więc miał prawo nie wiedzieć, jakie będą jego reakcje na badanie (co zaznaczyła Doctor Ashtanga w swoim poście). Jednak upierał się, że musi obejrzeć dziecku gardło za pomocą szpatułki laryngologicznej.

A że malutkie dziecko było już po wieczornym karmieniu, gotowe do spania, to jego mama podała w wątpliwość badanie patyczkiem – zależało jej na tym, by niemowlę nie zwymiotowało, nie rozbudziło się, skoro już jest naszykowane do spania, bo była 20.00. Lekarz jednak nie uległ wątpliwościom matki i stwierdził, że musi sprawdzić stan gardła niemowlaka. A dziewczynka, która dopiero co została nakarmiona mlekiem z piersi matki, wszystko zwymiotowała.

Każda matka, która karmi dziecko w pierwszych miesiącach jego życia, zrozumie, co poczuła kobieta - bezsilność, że dopiero co nakarmiła malucha i teraz musi ponownie to robić, mimo że dziecko zjadło już większość tego, co na bieżąco wyprodukowała pierś. Złość, że lekarz nie wykazał się empatią w stosunku do niej i dziecka, które jest zmęczone, śpiące, a teraz też głodne.

Trochę empatii nie zaszkodzi – szczególnie u pediatry

Lekarka sama przyznała, że być może tak wiele emocji towarzyszyło jej w tamtej chwili, bo była zmęczona, przebodźcowana i zestresowana całą sytuacją pobytu z takim maluszkiem w szpitalu. Ale druga sprawa jest taka, że z całego opisu sytuacji wyłania się obraz rzeczowego, prawdopodobnie kompetentnego lekarza, który dobrze wykonuje swoją pracę – przyszedł zbadać dziecko, by wiedzieć, jakie powinno być dalsze medyczne postępowanie wobec niego.

Ale zabrakło tu pierwiastka empatii, którą każdy lekarz – niezależnie czy ginekolog, laryngolog, czy szczególnie pediatra wobec dzieci – powinien mieć. Sama autorka postu wspomina, że dziecko płakało podczas wcześniejszych elementów badania – czy nie można było zerknąć wtedy na stan jego gardła? Kolejna sprawa jest taka, że lekarz niezbyt przejęty sytuacją poprosił panią sprzątającą o sprzątniecie wymiocin i podanie maluchowi kroplówki, ponieważ właśnie zwymiotowało całą swoją "kolację".

Według matki dziecka było to bardzo rzeczowe i kobieta mówi wprost, że oprócz zdenerwowania poczuła ogromny smutek na znieczulicę, jaka dopada wielu lekarzy. Kobieta bardzo dobrze wie, jak wygląda ich praca, wie ile to poświęcenia i wyrzeczeń, ile papierologii, zamiast czasu dla pacjentów, którzy też bywają trudni i roszczeniowi. I być może przez tę całą otoczkę wielu z nich zatraciło ludzkie odczucia takie jak empatia, czy choć cień zrozumienia dla zmęczonej, wystraszonej matki.

Szpitale dziecięce bywają też mniej straszne

Doctor Ashtanga przyznaje, że była to pojedyncza sytuacja związana z lekarzem tylko dyżurującym w weekend, który nie miał wcześniej do czynienia z jej dzieckiem. Kobieta w kolejnym wpisie opowiedziała o tym, jak wspaniałym pediatrą jest lekarka, która prowadzi jej córeczkę w szpitalu, gdy ta wylądowała tam z silnym, ale bezobjawowym zapaleniem płuc.

I że większość pobytu przebiega w przyjaznej atmosferze – wiadomo, czasem trzeba na siłę zbadać malucha, rozebrać z ubranka, nawet jeśli dziecko dopiero usnęło. Ale nawet przy takich trudniejszych sytuacjach, gdy dziecko płacze, a mama jest już bezsilna i niewyspana – lekarze są spokojni, cierpliwie wszystko tłumaczą, łagodnie badają dziecko… Czy razem z przyjęciem zawodu lekarza nie powinno się mówić właśnie o takiej empatii?

To trudny zawód, ma się wiele przeszkód do pokonania, ale prawda jest też taka, że żeby być lekarzem, trzeba czuć powołanie do pomocy ludziom, a ta wiąże się też z empatią. Wiadomo, czasem pacjenci też bywają trudni, aroganccy i roszczeniowi, ale cień uśmiechu i łagodne podejście (szczególnie do matek z malutki dziećmi) nikomu by nie zaszkodziło – zrozumieją to na pewno wszyscy, którzy spotykali się z niemiłym podejściem do pacjenta albo spędzili choćby jeden dzień na oddziale pediatrycznym w szpitalu…