Od wielu lat rodzice – a szczególnie matki – starają się głośno mówić o tym, że urlop macierzyński to bardzo nietrafiona nazwa. Coraz częściej odchodzimy od nurtu polukrowanego rodzicielstwa, więc takie tematy jak urlop, który wcale nim nie jest, również zostają poruszane w przestrzeni publicznej. Zarówno matki, jak i ojcowie, którzy po narodzinach dziecka brali urlopy: macierzyński, ojcowski lub rodzicielski, przyznają, że nie mają pojęcia, skąd wzięła się nazwa tego świadczenia.
Możliwość opiekowania się dzieckiem w jego pierwszym roku życia jest oczywiście dużym przywilejem w Polsce (w niektórych krajach istnieje możliwość np. wyłącznie 3-miesięcznego lub 6-miesięcznego urlopu), bo tu rodzice mogą wziąć 20 tygodni urlopu macierzyńskiego oraz 41 tygodni urlopu rodzicielskiego (z którego 9 tygodni przysługuje wyłącznie ojcu dziecka). Problemem jest jednak sama nazwa: ten czas nie ma nic wspólnego z odpoczynkiem, który kojarzy się zwykle z braniem urlopu od pracy zawodowej.
Prawda jest taka, że urlop, który rodzice biorą, aby opiekować się niemowlakiem, to ciężka praca, która wymaga uznania i wsparcia. Większość rodziców w tym czasie zajmuje się nie tylko opieką nad dzieckiem, ale również dbaniem o dom, resztę dzieci, zakupami, gotowaniem i szeroko pojętą organizacją życia rodzinnego. Matkom i ojcom zależy na tym, by szerzyć tę wiedzę i uświadamiać społeczeństwo, że ta nazwa jest zupełnie nietrafiona.
Jeśli społeczeństwo i pracodawcy będą bardziej świadomi tego, z jaką liczbą obowiązków wiąże się taki "urlop", zaczną być może inaczej traktować pracowników decydujących się na niego. Rodzice liczą też na to, że zmniejszy się społeczny hejt i brak życzliwości, które każdego dnia odczuwają w przestrzeni publicznej. Większa akceptacja ze strony społeczeństwa i instytucji publicznych przełoży się również na zdrowie psychiczne i fizyczne rodziców.
Organizacja "Sukces Pisany Szminką" postanowiła pomóc matkom i ojcom na takich urlopach. Stworzono wspólnie petycję skierowaną do polskiego rządu w sprawie zmiany nazwy ustawowej z "urlopu macierzyńskiego/ojcowskiego/rodzicielskiego" na "przerwę macierzyńską/ojcowską/rodzicielską". Zmiana nazewnictwa być może wydaje się błahą sprawą, ale mogłaby naprawdę wiele zmienić w postrzeganiu rodziców przebywających na takim "urlopie". Stereotypowo bowiem urlop to czas relaksu, o którym przy małym dziecku mówić można naprawdę rzadko.
– Wszystko zaczęło się od zabawnego testimonialu na Instagramie dotyczącego wyrzucenia ze słownika słowa "urlop" w kontekście macierzyńskiego oraz stwierdzenia "siedzi w domu, czyli nic nie robi". Odzew był niebywały. Zdecydowaliśmy się zająć tematem poważnie. W ciągu trzech dni powstała petycja, zaczęliśmy badania z Socjolożkami.pl i przygotowaliśmy koncept kampanii społecznej – mówi Olga Kozierowska, prezeska "Sukcesu Pisanego Szminką" i pomysłodawczyni akcji.
Drugim pomysłem, o którym mówi Kozierowska, jest zmiana nazwy z "zasiłku macierzyńskiego" na "zasiłek rodzicielski". Ta zmiana ma walczyć z równouprawnieniem rodziców do opieki nad dzieckiem. A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Także jesteście zwolenniczkami zmiany, bo uważacie, że nazywanie tego czasu "urlopem" jest niezwykle nietrafione? Jeśli tak, możecie podpisać petycję – dostępna jest TUTAJ.
Źródło: materiały prasowe organizacji "Sukces Pisany Szminką"
Czytaj także: https://mamadu.pl/185117,rewolucyjny-projekt-o-urlopie-macierzynskim-wreszcie-wysluchano-rodzicow