Nic nie robi, jedynie siedzi w domu z dzieckiem, nie pracuje – też słyszałyście takie teksty o swoich koleżankach, siostrach czy przyjaciółkach? A może o sobie? Ci, którzy je wypowiadają, nie mają pojęcia o tym, jak wygląda rzeczywistość matki, pozostającej z dziećmi w domu. To 24-godzinny etat, 7 dni w tygodniu. Zapytaliśmy mamy, jak mija im "wolny" dzień i, uwierzcie, one nie siedzą w domu z dzieckiem, one biegają...
Martyna, mama trójki: 9-letniej Marysi, 2-letniego Janka i półrocznego Damiana opowiada, że nie do końca wie, kiedy tak naprawdę zaczyna się, a kiedy kończy kolejny dzień. Wszystko przez pobudki najmłodszego dziecka.
– Teoretycznie wstaję około 6.30, ale wcześniej w nocy budzę się wielokrotnie i wstaję do Damiana. Nie jest spokojnym dzieckiem, przy każdym odłożeniu do łóżeczka płacze. Czasami otwieram oczy gdzieś między 4.00 a 5.00 i już nie zasypiam. Po zwleczeniu się z łóżka zajmuję się najmłodszymi, a w tzw. międzyczasie przygotowuje śniadanie dla córki – wyjaśnia Martyna.
Poranki innych mam, które też "nic nie robią" wyglądają podobnie.
– Moja córeczka ma cztery miesiące – mówi Anna – młoda mama. – Na dobre budzi mnie około 5.00. W nocy staram się też nie budzić mojego męża, bo chcę, żeby był wyspany do pracy. Rano zazwyczaj przygotowuję mu śniadanie, bo wiem, że czeka go długi dzień w pracy.
Mamy są więc najczęściej prezeskami instytucji, jaką jest dom. Po długich, nieprzespanych nocach potrafią przygotować do kolejnego dnia siebie, dzieci, a na dodatek wspierają także swoich partnerów. A to dopiero początek...
"Do południa nawet nie usiadłam"
Jak jest dalej? Mamy wspominają o tym, że przydałaby się im trzecia ręka do ogarniania kolejnego dziecka. Czas do południa jest bardzo intensywny: przygotowanie obiadu, radzenie sobie z humorkami dzieci, sprzątnięcie porozrzucanych klocków, zabawa z maluchami, wyskoczenie do sklepu po pieluchy – to tylko niektóre z zadań, czekających w domu na mamy. Uwierzcie, lista jest znacznie dłuższa.
– W takiej gromadce trudno jest cokolwiek zaplanować – mówi Patrycja, mama czwórki: 10-letniej dziewczynki i trzech chłopców w wieku pięciu, trzech i dwóch lat. – Nie powiem więc, jak wygląda mój standardowy dzień, bo każdy jest inny. Córka jest w szkole, a resztą dzieci zajmuję się w domu. Zazwyczaj zdążę zrobić szybki obiad. Najmłodszy ma jeszcze drzemki. Wtedy bawię się ze starszakami, czasami w sprzątanie, żeby jednocześnie ogarnąć mieszkanie – śmieje się Patrycja.
Niektóre mamy podkreślają, że trudno jest im sobie przypomnieć, co robią do południa, bo mają tak wiele obowiązków. Gdzieś pomiędzy spacerem z dziećmi a przygotowaniem im posiłku, zdążą załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, ale oczywiście przy akompaniamencie maluchów, które jeżdżą samochodami po kolanach.
– Co robię do południa? – pyta retorycznie Anna. – Ogarniam dom, robię zakupy, obiad, prasuję, piorę, wychodzę z córką na spacer. Podczas jej drzemki cały czas się czymś zajmuję, bo to jedyna chwila, gdy mogę zrobić coś na spokojnie. Do godziny 12.00 zazwyczaj nawet nie usiądę.
Z tej pracy nigdy się nie wraca
O macierzyństwie mówi się, że to całodobowy etat. Jest w tym dużo prawdy. Nawet kiedy uda nam się usiąść na 15 minut, by odpocząć, ciągle musimy być "na telefon", a raczej na każde zawołanie "Mamo! On mnie bije!".
– Kiedy Damiana nie było jeszcze na świecie, czasami udało mi się znaleźć dosłownie chwilę dla siebie, kiedy mój mąż zabierał dzieci, by się z nimi pobawić. Teraz jest inaczej. Po południu zazwyczaj karmię małego, bujam, jednocześnie słuchając opowieści najstarszej córki i dokazywania drugiego synka – mówi Martyna. – Czasami mąż po pracy zajmuje się starszymi dziećmi, ale najmłodszy i bardzo absorbujący, więc wciąż coś muszę przy nim robić.
Długie wieczory
A kiedy po długim dniu w tej niekończącej się pracy kobiety coraz mocniej zaczynają odczuwać senność, liczba obowiązków wcale nie maleje.
– Po popołudniowej zabawie ja ogarniam mieszkanie, a mój mąż myje dzieci. Czasami jest na odwrót. Resztkami sił zdążę jeszcze przygotować kuchnię, żeby kolejnego dnia dało się tam zrobić obiad – wyjaśnia Patrycja. – Czasami to wszystko trwa do 22.00, czasami do 23.00. Staram się wysypiać, by mieć siłę do ogarnięcia całej mojej gromadki kolejnego dnia, ale bywa różnie.
Niektóre mamy mają spokojniejsze noce, inne – wręcz przeciwnie. Jedno jest pewne: w macierzyństwie niczego nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Dziecko będzie miało gorączkę, gorszy humor w trakcie dnia, nasz uczeń pierwszy raz dostanie jedynkę i zacznie szukać wsparcia u mamy.
Darujmy więc sobie komentarze "nic nie robi", "ma wiecznie wolne", "nie pracuje". Zamiast tego odwiedźmy przyjaciółkę, siostrę czy koleżankę, która pracuje 24/7 w instytucji, jaką jest dom. Nawet nie wiecie, jak cenne będą dla niej dwie kolejne ręce do pomocy.
Jeśli wasz rozkład dnia wygląda podobnie (albo zupełnie inaczej) i chcecie podzielić się z nami swoimi historiami piszcie na magdalena.konczal@mamadu.pl