Pomoc dziadków w opiece nad wnukami powinna być dobrowolna. Nikt nie powinien wymagać od osób, które już wychowały własne dzieci, by obowiązkowo zajmowały się kolejnymi dziećmi w rodzinie. Kiedy jednak dziadkowie godzą się na pomoc i opiekę, ale w zamian żądają zapłaty, robi się nieprzyjemnie. Przeczytajcie historię pewnej mamy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kto zajmie się dziećmi, gdy rodzice będą pracować?
Problem z opieką nad dzieckiem, kiedy rodzicom kończy się urlop macierzyński i rodzicielski, jest wciąż bardzo realny. Wśród możliwości jest zostanie z dzieckiem na urlopie wychowawczym do czasu, aż nie skończy ono np. trzech lat i nie pójdzie do przedszkola (ale na wychowawczym nie otrzymuje się pensji) albo zapisanie malucha do żłobka.
Z placówkami opieki dla dzieci do 3. roku życia bywa jednak tak, że naprawdę ciężko znaleźć miejsca, gdzie nie ma kolejek i dziecko przyjmuje się chętnie i szybko. Nie każdy rodzic jest też przekonany do placówek w przypadku naprawdę małych dzieci (takich, które dopiero co skończyły rok). Jest też możliwość zatrudnienia niani – m.in. w tym celu stworzono program Rodzinny Kapitał Opiekuńczy, czyli 12 tysięcy zna dziecko. Wielu rodziców również – jeśli w ogóle mają taką możliwość – decyduje się na pomoc ze strony dziadków.
O takich rozterkach związanych z opieką nad dzieckiem po powrocie do pracy opowiedziała pewna mama na forum dla rodziców. Kobieta przyznała, że gdy po ślubie szukali domu lub mieszkania, jednym z kryteriów było to, aby był blisko miejsca zamieszkania rodziców i teściów. Wszystko dlatego, że planowali w przyszłości mieć dzieci i liczyli na to, że dziadkowie będą chcieli zaangażować się w pomoc przy wnukach i pielęgnować z nimi więź.
Dziadkowie zajmą się wnukami? Tak, ale...
Kobieta napisała, że kiedy urodziła dwójkę maluchów rok po roku, to ona opiekowała się nimi w domu. Gdy starsze dziecko skończyło jednak dwa lata, pomyślała, że to czas, żeby wrócić do pracy zawodowej. Małżeństwo poprosiło więc o pomoc dziadków (rodziców kobiety), którzy byli już na emeryturze.
Okazało się, że ci z ogromną chęcią zajmą się wnukami, ale pod jednym warunkiem. Ojciec kobiety był bardzo dobrze wykształcony ekonomicznie, wcześniej też pracował w miejscu, które wymagało od niego wiedzy finansowej. Powiedział więc, że zajmą się wnukami, ale pod warunkiem, że nie będzie to przysługa, a pełnoprawna pomoc zapisana na umowie.
Rodzice kobiety porównali ceny okolicznych żłobków i wyliczyli, że wezmą od swoich dzieci konkretną w kwotę: 400 dolarów za tydzień i ewentualnie 100 dolarów, jeśli wnuki będą wymagały opieki w weekendy. Według dziadków te pieniądze miały podreperować ich budżet (obydwoje mieli dość niskie emerytury), a rodzice zapłacą mniej, niż jakby wysłali maluchy do żłobka.
Zaskoczona reakcją rodziców
Kobieta przyznała, że była zszokowana zachowaniem własnych rodziców. Młoda mama zakładała, że jeśli rodzice zgodzą się zajmować wnukami, ona i jej mąż na pewno będą płacić za opiekę nad dziećmi. Nie zakładała, że dziadkowie bezinteresownie będą opiekować się wnukami. Nie mogła jednak uwierzyć własnym uszom, gdy jej rodzice jako ultimatum w opiece nad maluchami postawili pieniądze.
W takiej sytuacji kobieta napisała, że chyba woli zapisać dzieci do żłobka, gdzie są jasne zasady współpracy spisane w umowie. Zapytała innych rodziców na forum, czy spotkali się z takim zachowaniem ze strony własnych rodziców. A wy co sądzicie o takiej formie opieki nad wnukami? Jesteście zdania, że dziadkowie mieli prawo żądać zapłaty?