Najpierw jeden post, potem drugi, a teraz już całe zatrzęsienie. Kto nie wziął udziału w rekrutacji, jak dziecko było niemowlakiem, nie ma szans, aby dostać się do publicznego żłobka. A niektórzy radzą, by wniosek o przyjęcie, złożyć razem z podpisem karty wyjścia ze szpitala z noworodkiem.
Tak zrobiła Marlena, która za radą znajomych w pierwszych miesiącach życia niemowlaka zdecydowała się wziąć udział w żłobkowej rekrutacji.
- Znajomi też z Mokotowa, tyle że Górnego zapisali syna w dniu porodu i się dostali, my dopiero po 5 miesiącach i się nie udało. Jesteśmy zmuszeni zapisać córkę do prywatnej placówki, która z racji dzielnicy jest bardzo droga - mówi Marlena.
Okazuje się, że jednostkowa historia może być znacznikiem problemu większości.
Nam również trzy lata temu nie udało się znaleźć miejsca w żłobku dla dziecka. Potrzebowaliśmy go, bo w końcówce drugiej ciąży miałam skróconą szyjkę i nie mogłam już dźwigać starszego dziecka. Miejsc w publicznych żłobkach brakowało. Zostaliśmy postawieni przed wyborem prywatnej instytucji. Jednak koszty i dość oporna adaptacja zniechęciły nas do kontynuowania tego sposobu opieki.
Od tego czasu nic się nie zmieniło. Na Dolnym Mokotowie nadal są tylko dwa publiczne żłobki. W jednym prywatny miasto wykupiło wszystkie miejsca. Co jest jednak kroplą w morzu potrzeb.
- Na Sielcach najtańsza prywatna opcja to koszt 2200 na miesiąca - mówi Marlena. I dodaje, że wedle jej wiedzy tylko jeden żłobek nie ma zapełnionych miejsc, ale tylko dlatego, że cena czesnego wynosi ponad 3 tys. złotych.
"W Warszawie cały czas inwestujemy w opiekę dla najmłodszych. Rocznie przeznaczamy na ten cel ok. 280 mln zł z budżetu miasta. Realizujemy program bezpłatnych żłobków, w których dysponujemy już łącznie ponad 15 tys. miejsc. Budujemy też nowe miejskie placówki" - chwalił się w styczniu Rafał Trzaskowski, prezydent miasta w czasie otwarcia żłobka na Włochach. Do 2023 roku mają powstać kolejne oddziały na Białołęce, Ochocie i Wawrze.
Małgosia szukała miejsca dla dziecka na Żeraniu, który intensywnie rozbudowywany stał się ośrodkiem dla młodych rodziców. Jednak nic z tego, musiała znaleźć placówkę na drodze metra, którym jeździ do pracy, więc córka chodzi do żłobka na Żoliborzu.
- Prywatnego, ale 400 złotych dopłaca miasto - dopowiada Gosia. - Teraz dziewczyny idą do przedszkola, też prywatnego, bo w okolicy większość placówek to takie inwestycje.
Gdy spojrzy się na mapę Dolnego Mokotowa, łatwo zauważyć "żłobkową pustynię". Większość placówek, prywatnych i publicznych, znajduje się na Górnym Mokotowie. A tymczasem w okolicach Alei Wojska Polskiego budują się kolejne osiedla dla młodych rodzin. Nie ma wątpliwości, że również tam powstaną prywatne żłobki. Ale i do nich listy rezerwowe rozrastają się w zastraszającym tempie.
Tylko że system prywatny nie powinien być odpowiedzią na niewydolność miasta. Rodzice przyzwyczaili się do szukania prywatnych ofert edukacyjnych dla dzieci i wyręczają miasto.
Katarzyna wzięła udział w rekrutacji prywatnej i publicznej żłobków na Bielanach. - Czekałam jak na szpilkach, licząc na to, że pierwszy odezwie się publiczny. Oczywiście się nie udało. Zdecydowaliśmy się na prywatny w oczekiwaniu na miejsce w miejskiej instytucji. No i co? Młoda idzie właśnie do przedszkola po półtora roku w prywatnym żłobku - mówi Kasia.