logo
Zaaranżowane sceny porwania obnażają prawdę o kondycji ludzkości. Fot. YouTube.com
Reklama.

Francuski twórca wideo udostępnia na swoich kanałach społecznościowych filmy, w których m.in. przeprowadza eksperymenty społeczne.

Kategorią, która dotąd zrobiła chyba największe wrażenie wśród odbiorców, a tym samym zasięgi są filmy, na których twórcy biorą udział w zaaranżowanych scenach porwania.

"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"

Świadkami ich zamierzonych działań są przypadkowi przechodnie. Aktorzy zaciągają kilkuletniego chłopca w zaciemnione uliczki na oczach innych. Szarpią za kaptur, zakrywają usta ściereczką.

Niewielu nieznajomych reaguje. Niektórzy przewracają oczami, śmieją się.

Ich reakcje są w większości podobne. Zdają się mieć zamknięte oczy, serca lub zwykłe ludzkie odruchy.

Nieliczni biegną, by pomóc chłopcu.

Czy w świecie, w którym sensacja jest towarem, okrucieństwo przestaje być tabu, uodporniliśmy się na realne zagrożenia?

Co to oznacza, dla nas i dla naszych dzieci? Gdzie, przy takim stopniu odwrażliwienia, będziemy jako ludzkość za dekadę, dwie?

Film nie udzieli odpowiedzi na te pytania, przez jeden moment jednak pozostawi część z nas w osłupieniu. I może, choć tylko może, kiedy sami znajdziemy się w takiej sytuacji, będziemy mieć odwagę, by zareagować.

Lęk o przyszłość

Przerażają mnie takie filmy, głównie jako matkę. Czy ktoś zareaguje, jeśli to moją córkę ktoś potencjalnie zaatakuje w ten sposób na miejskiej ulicy? Czy ona będzie umiała się bronić, a jeżeli nie, czy ktoś zrobi to za nią, gdy mnie nie będzie?

Przyzwolenie na przemoc, agresję, normalizowanie okrucieństwa przez filmy, seriale, media – oto nasza rzeczywistość. A ludzi o ciemnych obliczach nie brakuje. Oni i bez naszej zgody mogą wyrządzić krzywdę, bez skruchy i zwątpienia.

Czytaj także: