Dzieci rok po roku to wyzwanie. Iza wie o ty aż za dobrze, kiedy urodziła się Oliwa, Ida miała 11 miesięcy. "Nadal nie chodziła, więc to było nie lada wyzwanie. Dwoje dzieci znoszonych na rękach z drugiego piętra i wózek dla bliźniąt. Powiedziałabym, że dało mi to w kość, ale nie miałam czasu się nad tym zastanowić, bo chwilę później byłam w trzeciej ciąży" - pisze kobieta.
Reklama.
Reklama.
Iza została mamą po raz pierwszy w wieku 25 lat, przed trzydziestką była już wielodzietna.
Kobieta przyznaje, że nie raz bywało ciężko, ale nie żałuje swojej decyzji.
"To trochę, jakbym wychowała trojaczki, na początku było ciężko, ale warto było się wysilić" - przyznaje.
O 500-plusy idą
"Co rok, to prorok", "skok na kasę", "jeszcze jedno i emeryturka" - mówili za plecami Izy sąsiedzi, a nierzadko znajomi. Rodzina z niedowierzaniem słuchała, że decyzja o urodzeniu trójki dzieci przed trzydziestką była świadoma.
"A była, już stojąc na ślubnym kobiercu, w wieku 25 lat wiedziałam, że dzieci będziemy mieć tyle, ile uda się urodzić przez 30. - ta trójka to było moje minimum" - pisze kobieta. Iza zaszła w ciążę kilka miesięcy po ślubie, gdy najstarsza córka miała 2 miesiące, znów zobaczyła dwie kreski na teście ciążowym. Między synem, a średnią córką jest 15 miesięcy różnicy.
"Wiedziałam, że będą mas pokazywać palcami, wiedziałam, ile jadu się na mnie poleje. Ale wiedziałam też, że będzie ciężko tak normalnie na co dzień. I było, jak łapali infekcje, to miałam trójkę malutkich chorych dzieci w domu, jak budzili się w nocy, to wszyscy na raz. Mam wrażenie, że między 2013 a 2018 nie spałam nigdy całej nocy" - przyznaje kobieta.
Dzieci rok po rok to duże wyzwanie
Był moment, kiedy Iza na raz miała troje dzieci w pieluchach. "Koleżanki mówiły o nocnikowaniu, a nasza Iga mówiła, że est dzidziusiem, jak rodzeństwo i nawet nie chciała patrzeć na nocnik. Dopiero kiedy Oliwka skończyła 20 miesięcy, nagle z toalety zaczęły korzystać obydwie. I tak dzień po dniu widziałam coraz więcej plusów z tych małych różnic" przyznaje autorka listu.
"Do przedszkola też poszły razem, były zawsze jak bliźniaczki, są zresztą bardzo do siebie podobne i dziś, kiedy mają 9 i 8 lat, często są za nie brane. Z bratem też świetnie się dogadują. Ale to teraz. Wcześniej, kiedy zasypiali wszyscy w samochodzie, to był problem, bo każde z nich było malutkie i nie chciałam budzić żadnego, żeby poszło samo na górę" - wspomina Iza.
Kobieta zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz - z trójką żywiołowych maluchów nikt z bliskich nie chciał zostać sam. "Z mężem w kinie nie byliśmy kilka lat, opiekunka dla trójki małych dzieci kosztowała majątek, a ani moi rodzice, ani mama męża nie chcieli brać na siebie takiego wyzwania. Wakacje, weekendy, święta - zawsze w piątkę. Nawet romantyczne kolacje jadaliśmy w komplecie" - żartuje Iza.
Po koszmarze nawet śladu
Jak przyznaje Iza, dziś cieszy się, że mimo sprzeciwów bliskich i późniejszych przeciwności zdecydowali się z mężem na wczesne i wielokrotne rodzicielstwo. "Mam 34 lata i troje dzieci, najmłodsze ma 7 lat. Za nami wszystkie choroby wieku dziecięcego, nocniki, pieluchy, przedszkola... Jesteśmy silną, kochającą się rodziną, dzieciaki świetnie się dogadują" - wylicza.
Kobieta przyznaje, że czasem jeszcze musi reagować na zdziwione spojrzenia, kiedy mówi, że cała trójka jest tet, ale niczego nie żałuje. "Słucham znajomych, które są strasznie zestresowane, bo teraz po trzydziestce znalazły przestrzeń, żeby urodzić pierwsze dziecko, albo drugie po 7-8 latach od rodzicielskiego debiutu" - czytamy w liście.
Kobieta przyznaje, że dziś nie chciałaby już po raz kolejny zostać mamą. "Wydaje mi się, że po 30. człowiek robi się bardziej świadom przemijającego czasu, zagrożeń, które na nas czyhają. Dziś ciężko byłoby mi się zdecydować na więcej niż jedno dziecko. W wieku 25 lat po prostu wstajesz i robisz. Patrzę na moje dzieci i nie żałuję niczego" - mówi kobieta.
Kariera odroczona
W czasie kiedy dzieci były małe, Iza została z nimi w domu, udało im się przetrwać przedszkolne infekcje bez brania zwolnień, bo nie pracowała. "Niedawno zaczęłam pracę w banku, moje dzieciaki mają genialną odporność i są samodzielne, więc nie chodzę na zwolnienia. Mają swoje zainteresowania i zajęcia, więc nie pędzę na złamanie karku do domu" - tłumaczy kobieta.
Nie ukrywa, że kiedy mówi o trójce dzieci, widzi ulgę a twarzy pracodawcy. "Sądzę, że oni wiedzą, że po pierwsze muszę być dobrze zorganizowana, po drugie taka rodzina to wyzwanie finansowe, więc nie odejdę za miesiąc. O kolejną ciążę też już nie raczej nie podejrzewają ;)" - podsumowuje kobieta.
Iza przyznaje, że chciała podzielić się swoją historią, żeby dodać otuchy innym mamom, które od lat nie śpią, przewijają i karmią piersią więcej niż jedno dziecko na raz.
Kobieta podsumowuje swoje życie pełnym nadziei pytaniem: "Kto wie, może już niedługo dzieci będą mogły zostać same w domu, żebyśmy z mężem mogli wyjechać na weekend we dwoje? Zwłaszcza że wciąż jesteśmy młodzi, mimo odchowanych dzieci".