"Zaczęło się, te zrzutki rodziców w przedszkolu mijają się z celem. Jak słyszę, że moje dziecko ma dostać kolejne plastikowe badziewie, to mam ochotę wypisać je z tego cyrku" - pisze Kinga. Mama 5-letniego Szymka sprzeciwiła się na zebraniu większości rodziców i została... zakrzyczana.
Reklama.
Reklama.
Składka na wszelkie święta
W przedszkolu, do którego chodzi Szymon, rodzice składają się we wrześniu na tzw. drobne wydatki. Ze wspólnego budżetu skarbnik kupuje np. poczęstunek na przedszkolną wigilię czy prezenty na Dzień Dziecka. "Idea jest generalnie fajna, bo każde dziecko dostaje to samo, nawet te maluchy, których rodziców nie stać na składkę, ustaliliśmy, że dwie rodziny, które są w wyjątkowo trudnej sytuacji, zwolnimy z obowiązku wpłaty" - pisze Kinga.
Dotąd wszyscy rodzice byli zgodni, że dzieci są jeszcze za małe na dłuższe wycieczki, jednak od września to grupa dumnych pięciolatków i Kinga pomyślała, że można zacząć sprawiać dzieciom nieco inne przyjemności niż wręczenie kolejnej lalki. Doskonałą okazją do tego miał być Dzień Przedszkolaka, który co roku w placówce jest bardzo hucznie obchodzony.
Gorąca dyskusja
Kinga przyznaje, że temat świętowania Dnia Przedszkolaka zajął na zebraniu sporo czasu. "Pojawiły się pomysły, żeby kupić dzieciom autka albo tanią podróbkę ciastoliny. Zaprotestowałam, pomyślałam, że są już na tyle duzi, że moglibyśmy zabrać ich do teatru albo przynajmniej na farmę dyń. Inni rodzice, delikatnie mówiąc, nie podzielili mojego entuzjazmu" - czytamy w liście.
Jak pisze Kinga, pomysł z farmą dyń został od razu skreślony przez znaczną większość obecnych na zebraniu. "Uznali, że pogoda o tej porze roku bywa niepewna, dlatego też nie ma co ryzykować, że dzieci będą chodzić po błocie. Na pytanie o kalosze stwierdzili, że na deszcz i wiatr kalosze nie pomogą, a dzieci są takie malutkie. Wychowawczyni tylko wzruszyła ramionami, bo to jednak nasze dzieci, nie jej" - dodaje kobieta.
"Nawet nie chcę przytaczać, co mówili o wyjściu do teatru. Ale śmiem twierdzić, że w wielu domach książki stanowią tylko element dekoracyjny. Kultura i sztuka jest dla niektórych zjawiskiem zupełnie obcym Kiedy oni protestowali w sprawie teatru, ja głośno powiedziałam, że nie zgadzam się, żeby moje dziecko dostało plastikowe badziewie z Azji" - pisze Kinga.
Jak tak, to się nie składam
Ostatecznie kobieta zdecydowała się nie przystawać na demokratyczny wybór zabawki i ogłosiła, że w tym roku nie będzie się składać, woli zabrać syna do teatru. "Wywołałam święte oburzenie, bo jak to moje dziecko ma brać udział w przedszkolnych imprezach bez składki. W pierwszej chwili byłam gotowa powiedzieć, że będę przynosić na imprezy jedzenie, ale w tej sytuacji rozważam zmianę placówki" - czytamy.
Kobieta przyznaje, że w tej dyskusji wszystkich trochę poniosło, ale sytuacja zaogniła się do tego stopnia, że w przedszkolnej szatni niektórzy rodzice przestali odpowiadać jej "dzień dobry". "Powiedziałbym, że dorośli zachowują się tu jak przedszkolaki, ale to byłaby obraza dla dzieci. Słyszałam, jak dwie mamy rozmawiały między sobą, że mam się za lepszą od nich, dlatego wyskoczyłam z tym teatrem" - pisze mama Szymka.
Kinga poważnie rozważa zmianę przedszkola na prywatne, bo tu nie widzi szansy na rozejm. "Dość już tego plastikowego badziewia, chciałabym, żeby te dzieci choć trochę zobaczyły coś innego niż koncert disco polo w TVP, bo rodzice na pewno nic lepszego im nie zaoferują. Moim zdaniem wychowawczyni powinna się włączyć" - kończy.
A co na to dziecko?
Oczywiście optymalnie byłoby zrównoważyć rozwój dzieci, dać im szanse do spotkań z kulturą i okazję do zobaczenia czegoś nowego. 5-latki spokojnie mogą udać się też na wycieczkę poza przedszkole, przecież i w żłobkach organizowane są wycieczki.
Jednak w tym przypadku warto jeszcze wziąć pod uwagę opinię dziecka, bo jeśli Szymek czuje się dobrze w grupie i zdążył się zżyć z kolegami, to może zmiana placówki jest zbyt drastycznym krokiem? Mama może sama pokazywać dziecku świat, takim, jakim ona go widzi, co nie znaczy, że swoją wolę może narzucić innym.