Szkolna awantura o wycieczkę. "Od razu dajcie mojej córce plakietkę, że jesteśmy biedni"
Redakcja MamaDu
14 września 2022, 12:31·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 września 2022, 12:31
"Pierwsze zebranie w szkole i aż mną zatrzęsło" - napisała do nas Edyta. W szkole jej córki zaproponowano dzieciom możliwość wyjazdu na zagraniczną wycieczkę. Wysokie koszty podróży od razu dzielą rodziny na te lepszego i gorszego sortu.
Reklama.
Reklama.
"To zebranie zapamiętam na długo. Gdy weszłam do domu, mąż zapytał, czemu jestem taka blada i zdenerwowana" - pisze do nas Edyta, mama trójki dzieci, wszystkich w wieku szkolnym.
Jak opowiada, poszła na zebranie znudzona, bo było to już drugie spotkanie rodzicielskie, w którym brała udział w tym tygodniu. Nie spodziewała się rewelacji, bo w końcu jej córka chodzi do tej szkoły już 8. rok. "Nawet chciałam się zaangażować w tym roku do pomocy w organizacji balu ósmoklasisty, chociaż nie jestem w trójce klasowej".
Jej dobre chęci szybko zmieniły się we wściekłość. "Pani wychowawczyni powiedziała, że w tym roku będą korzystali z bogatej oferty biura podróży, które zgłosiło się do nich z ofertą i wybrali kilka atrakcyjnych wycieczek dla dzieci. Koszty każdej z nich zaczynają się od 200, a kończą na 2 tysiącach złotych" - tłumaczy wstrząśnięta Edyta.
"Przewidziana na drugi semestr wycieczka do Londynu jest najdroższa. To właśnie owe 2 tys. złotych. Mogą na nią pojechać wszystkie dzieciaki ze szkoły, które chcą, niezależnie od klasy. Do tej samej szkoły chodzi dwójka moich dzieci, oczywiście oboje chcą jechać" - załamuje się mama. "Nie mam skąd wziąć 4 tys. złotych, a przecież jeszcze w planie są 'drobne' wycieczki po kilka stów".
Kobieta nie ma wątpliwości, że to dzieli ludzi na lepszych i gorszych. "Od razu mogą dać mojej córce plakietkę, że jesteśmy biedni. Moje dzieci zostaną wykluczone z grupy rówieśniczej, bo znajomy nauczycielki (jak się potem dowiedziałam) jest szefem biura podróży, z którego korzysta szkoła".
Jej zdaniem szkoła w ogóle nie powinna korzystać z komercyjnych wycieczek, a już na pewno nie za takie pieniądze. W dodatku koszty wycieczek powinny być uśrednione do możliwości finansowych rodziców lub w ogóle darmowe.
"Z tej złości napisałam naprawdę nieładnego maila do dyrektorki, ale czułam się bezsilna. Przy trójce dzieci w wieku szkolnym naprawdę nie narzekam na brak wydatków, a stawianie mnie i moich dzieci przed perspektywą - wyskakujcie z kasy, bo inaczej jako jedyni zostaniecie w szkole w dniu wycieczki, zasmuca mnie jeszcze bardziej".
Denerwuje ją fakt, że mimo poruszenia wśród rodziców nikt inny nie dał szkole znać, że takie kwoty są poza zasięgiem niektórych rodzin. "Jedna matka to nawet na mnie nakrzyczała, że szkoła chce dobrze, a ja wymyślam".
Edyta wspomina, że mąż zasugerował nawet wzięcie krótkoterminowej pożyczki, by dzieci mogły pojechać za granicę i nie czuć się wyobcowane, ale Edyta nie chce o tym słyszeć. "Mam się wpędzić w spiralę zadłużenia, bo szkoła preferuje bogatych? Nie!".