Wizja śmierci może wydawać się traumatyczna, natomiast samobójcze myśli są sygnałem, że powinniśmy szukać pomocy psychologicznej. Naukowcy odkryli jednak, że o śmierci da się myśleć w taki sposób, który pozwoli nam inaczej spojrzeć na swoje życie. Przewartościować je, odkryć to, co daje nam szczęście i odsunąć stres. Jak więc pokochać życie, myśląc o śmierci?
Każdy z nas to zna. Praca, studia, druga praca. Dom, dzieci, obowiązki. Fajnie byłoby jeszcze iść na siłownię, spotkać się z dawno niewidzianą przyjaciółką i nie zapomnieć o kolejnej racie kredytu. Chcemy żyć pełnią życia, ale lista obowiązków praktycznie nigdy się nie kończy.
Szukamy świetnych planerów, nowych kalendarzy, słuchamy internetowych coachów, którzy tłumaczą nam jak zorganizować czas, osiągnąć szczęście i inwestować w swój rozwój. Ciągle czekamy na jakieś "kiedyś", gdy będziemy mieli już wystarczająco dużo, by po prostu usiąść w fotelu i cieszyć się swoim sukcesem.
Gdy ta chwila nie nadchodzi, nie pozwalamy sobie zwolnić. Gdy nam się uda, często czujemy już pustkę. Droga do osiągnięcia celu okazała się ciekawsza niż sam jej finał. Zaczynamy czuć, że czegoś nam w życiu brak — sensu, celu, radości.
Rozwiązania tego problemu szukał angielski profesor Steve Taylor, starszy wykładowca psychologii na Leeds Beckett University i autor książek o duchowym przebudzeniu.
Postawił on tezę, według której spotkanie ze śmiercią może mieć bardzo pozytywny wpływ na życie człowieka. Często słyszymy historie cudownie ocalałych, osób po wypadkach, które otarły się o śmierć i postanowiły przewartościować swoje życie.
Bezpieczne spotkanie ze śmiercią
— Ci ludzie mają nową zdolność do życia w teraźniejszości, z uznaniem dla małych i prostych rzeczy, takich jak przebywanie na łonie natury, patrzenie w niebo i gwiazdy oraz spędzanie czasu z rodziną — twierdzi Taylor.
Profesor przekonuje jednak, że spotkanie ze śmiercią wcale nie musi być dosłowne, by mieć realny wpływ na sposób naszego myślenia o życiu. Wystarczy zacząć myśleć o śmierci — nie chodzi tu jednak o pobudzanie w sobie myśli, że naprawdę chcemy skończyć z naszym życiem.
Mamy wyobrażać sobie moment naszej śmierci z uwzględnieniem, że wszystkie dobra materialne, które zebraliśmy, jak i codzienne troski i małe konflikty nie będą miały już absolutnie żadnego znaczenia.
Nie chodzi także o kumulowanie strachu przed śmiercią, a raczej o zrozumienie i akceptacje tego, że śmierć nie może być tematem tabu. W końcu dotyczy nas wszystkich niezależnie od wieku, koloru skóry, orientacji, płci, a nawet stanu zdrowia. Nie wiemy, kiedy po nas przyjdzie.
Gdy życie to trans, śmierć nas pobudzi
Profesor twierdzi, że nawet mentalne odcięcie się od tego, co mamy w życiu doczesnym da nam szerszą perspektywę. Przestaniemy żyć w ciągłym stresie, przejmować się najmniejszymi zmartwieniami i angażować w konflikty, które naprawdę da się rozwiązać pokojowo.
Taylor twierdzi, że myślenie o śmierci ma “wyrwać ze stanu podobnego do transu, w którym jesteśmy obojętni na życie i nieświadomi błogosławieństw w naszym życiu”. Jeśli znajdujesz się w takim momencie życia, gdy wszystko wali ci się na głowie, postaraj się pomyśleć: co byłoby, gdybym jutro umarł?
Czy te rzeczy naprawdę będą miały znaczenie? Czy mam prawo określać je rangą największego problemu. Czy warto angażować się w toksyczną relację, spory z bliskimi, gdy to, co mamy na ziemi jest dane nam naprawdę na krótką chwilę?
O umieraniu przy ciastku i kawie
Oswajanie się ze śmiercią jest coraz popularniejsze na zagranicznym gruncie. W Anglii powstają "death cafes”, czyli grupowe spotkania, na których przy kawie omawia się zjawisko śmierci. Mają być to rozważania oswajające śmierć w przyjaznej atmosferze towarzyskiego spotkania.
W Polsce brak jeszcze zorganizowanych spotkań przy kawie, ale na pewno możesz umówić się na takie ze swoimi przyjaciółmi, nie zapomnij jednak zaznaczyć, że mają one zachęcić was do życia! Na polskim gruncie podobnym konceptem są warsztaty umierania Katarzyny Boni.