"Nigdy nie zabiorę dzieci na grzyby do lasu. Mam bardzo ważny powód"
Grzybobranie z dziećmi to dla mnie prawdziwa frajda. Uwielbiam spacery po lasach, polanach, znajdowanie grzybów i wkładanie ich do wiklinowego kosza. A kiedy widzę, ile znalezienie tych małych okazów sprawia moim dzieciom radości, cieszę się podwójnie.
To nasz czas
Jesień nie należy do moich ulubionych pór roku, ale jestem w stanie się z nią zakolegować tylko ze względu na grzyby, które nam oferuje. Jednak o przyjaźni nie ma mowy. W każdy wolny weekend (o ile pogoda dopisuje) wybieramy się z rodziną na grzyby. Las mamy w pobliżu, także nawet nie jest to szczególnie daleka wyprawa.
Wpatrujemy się w mech, który przyozdobiony jest słońca promieniami, odgrzebujemy liście, podnosimy gałązki, by znaleźć grzyba i z dumą włożyć go do koszyka.
Jesteśmy zapalonymi grzybiarzami, ale ich smakoszami to już niekoniecznie. Może z racji tego, że moje dzieci są jeszcze za małe, nie przygotowuję grzybów, a rozdaję je rodzinie. Pięknie przyozdobione słoiczki, które skrywają ususzone prawdziwki, maślaki i podgrzybki, rozdajemy najbliższym.
Podczas rodzinnych, leśnych wypraw dzieci obcują z przyrodą, poznają nowe drzewa, odnajdują dziuple czy ślady dzikich zwierząt. To magiczny czas, czas dla nas.
Nigdy w życiu!
Kiedy podczas ostatniego spotkania opowiadałam koleżance o naszych leśnych wojażach i grzybobraniach, wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.
– Co ty mówisz? Ja to na grzybach byłam chyba raz i to kilka lat temu. Dzieci jeszcze nigdy do lasu nie zabrałam. Nie znoszę czyścić grzybów, a na widok obślizgłych maślaków to dostaję dreszczy. Nawet mogłabym je zbierać, ale co potem z nimi zrobię? Grzybów nie jem, bo boję się zatrucia, a przecież nie pójdę na targ ich sprzedawać. W ogóle to całe grzybobranie to dla mnie przerost formy nad treścią – opowiedziała mi koleżanka.
Nie dyskutowałam, nie negowałam, bo każdy ma prawo mieć własne zdanie. Każdy ma prawo robić to, co uważa za słuszne. Choć nie skomentowałam, to nie znaczy, że popieram jej sposób myślenia. Ja go nie rozumiem. Za rodzinny czas pędzony w lesie dałabym wiele. Jesienią czekam na niego z utęsknieniem. Robię to nie tylko dla siebie (miłośniczki grzybobrań), ale też dla dzieci, które w ten sposób poznają świat.
Świat inny od tego, który mają na co dzień. Świat bez nowych technologii, domowych i szkolnych obowiązków. Bez tych wszystkich rozpraszaczy i zabieraczy czasu. Wyprawa do lasu to doskonała okazja do wyciszenia, relaksu i rozmów o tym, co ważne. To chwile, które na zawsze zostaną w mojej pamięci. Zbieram je, zapisuję w myślach i kolekcjonuję. Będę miała na przyszłość.