Tak niektórzy rodzice szantażują swoje dzieci. Sytuacja ze sklepu najlepszym dowodem

Klaudia Kierzkowska
24 lipca 2024, 11:37 • 1 minuta czytania
Dzieci są wulkanami energii, które prędzej czy później wybuchają. Kumulujące się w nich emocje muszą znaleźć jakieś ujście, muszą ujrzeć światło dzienne. Ale dlaczego czasami dzieje się to w najmniej oczekiwanym i pożądanym momencie? Jednak niezależnie od wszystkiego, my, rodzice, powinniśmy zachować zimną krew. Niestety, nie każdemu się to udaje.
Po słowach taty dziewczynka posmutniała. fot. piterpike/123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Powinnyśmy być wzorem do naśladowania dla naszych dzieci. Nauczycielkami i drogowskazem, który pokaże, w którym kierunku iść. To, my, matki (a także ojcowie) powinnyśmy pokazywać, jak radzić sobie z trudnymi emocjami, jak opanowywać złość, gniew i co zrobić, gdy zapuka do naszych drzwi żal i smutek. Czasami jednak popełniamy błąd. Kroczymy zamgloną ścieżką, na której nie potrafimy się odnaleźć.


Wirujące emocje

Emocje. Z jednej strony są czymś tak oczywistym, a z drugiej wciąż nieznanym, tajemniczym i nieodgadnionym. Kłębią się w każdym z nas, pojawiają się na każdym kroku. I o ile dzieci mają prawo nie wiedzieć, jak je identyfikować i jak z nimi postępować, to dorosłym takie wpadki nie powinny się raczej zdarzać.

Niestety, czasami powiemy dwa słowa za dużo. Raz zupełnym przypadkiem, z rozpędu, nieświadomie, drugim razem celowo, by osiągnąć to, na czym nam zależy. Jednak czy tędy droga? Kilka dni temu byłam świadkiem pewnej sytuacji. Zachowanie, a dokładniej słowa ojca, od razu przykuły moją uwagę. Reakcja dziewczynki także.

Rodzinne zakupy

Późne popołudnie. W jednym z popularniejszych sklepów spożywczych tłoczno. W alejkach stoją wózki, trudno się przecisnąć. Nagle zauważam ją. Uroczą, rozpromienioną i tryskającą energią dziewczynkę (na moje oko 4-letnią). Biega między wózkami, raz z jednej, raz z drugiej strony. Zatrzymuje się przy ciastkach, bierze opakowanie do ręki, zaraz odkłada i idzie dalej.

Po chwili zauważyłam tatę, który z wózkiem wypełnionym niemalże po brzegi, próbuje ją dogonić. Woła, macha, ale ona jakby nie widziała. Tata zostawia wózek, pochodzi do dziewczynki i dosadnym i bardzo stanowczym głosem mówi: – Bądź grzeczna, bo nie kupię ci loda. Dziewczynka jakby zamarła, przestraszyła się. Posmutniała, spuściła wzrok. Widać było, że bardzo te słowa wzięła do siebie. Czy dziewczynka dostała loda? Nie wiem. Ale wiem jedno...

Tak nie powinno być

Doskonale wiem, że zakupy z dzieckiem potrafią dać nieźle w kość. Wyprowadzają z równowagi i sprawiają, że każda cząstka nas ma ochotę krzyczeć. Ma ochotę, ale nie ma prawa. Zamiast dać się ponieść emocjom, lepiej zatrzymać się, zrobić krok w tył i wziąć głęboki oddech.

Bo tak naprawdę ta mała dziewczynka nie zrobiła niczego złego. Nie płakała, nie histeryzowała, nikogo nie uderzyła. Cieszyła się z zakupów, na które wybrała się z tatą. Była rozpromieniona, pełna energii, biegała, skakała. Ona była szczęśliwa. Tata toczył walkę z samym sobą. W końcu nie wytrzymał i powiedział coś, co bardzo małą skrzywdziło.

Nie przesadzę, jeśli napiszę, że zastosował szantaż. Czy słusznie? Moim zdaniem nie. Czy miał do tego prawo? Nie sądzę. Czy tym jednym zdaniem sprawił, że dziewczynka zadrżała, a uśmiech z jej twarzy zniknął? Owszem. Myślę, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Spokojna rozmowa byłaby o wiele lepszym rozwiązaniem.

Czytaj także: https://mamadu.pl/160576,trudne-emocje-a-trudne-zachowania-umiesz-je-rozroznic