Było zwyczajne wczesne popołudnie, zaparkowałam z moją córką na miejscu dla rodzin pod jednym ze sklepów w Warszawie. Obok mojego samochodu stanął drugi pojazd, najbliżej drzwi wejściowych, jak tylko się dało. Z miejsca kierowcy wysiadł mężczyzna w czarnej bluzie. Spojrzałam na tylną kanapę, w foteliku spał, nieco ponad roczny może, chłopczyk.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Uśmiechnęłam się na ten widok, przeniosłam wzrok na mężczyznę, byłam pewna, że podejdzie do drzwi swojego auta i otworzy je, by przebudzić dziecko.
Stało się jednak inaczej.
Mężczyzna omiótł mnie spojrzeniem, spojrzał na chłopca ostatni raz i wszedł do sklepu.
Oniemiałam.
Skrajna nieodpowiedzialność
Obejrzałam samochód, okna nie zostały uchylone, był szczelnie zamknięty. Widziałam, jak mężczyzna, odchodząc, naciska guzik od pilota, by unieruchomić zamki w drzwiach.
Chłopiec spał.
Nie miałam wpływu na tę sytuację, chociaż wydawać by się mogło inaczej. Musiałam podjąć decyzję: iść za mężczyzną i narazić moją córkę na publiczną z nim kłótnię czy odpuścić dla jej dobra?
Jak zwykle wybrałam dobrostan psychiczny mojego dziecka.
Weszłyśmy do sklepu i przez chwilę podążałam śladami nieodpowiedzialnego opiekuna chłopca. Miałam chociaż nadzieję, że wpadnie do sklepu na trzy minuty, chwyci jeden produkt i wróci do śpiącego dziecka.
Kolejny raz się myliłam, a człowiek rozczarował mnie swoją lekkomyślnością. Mężczyzna robił zakupy, dokładnie tak długo jak my, czyli kwadrans. 15 minut, podczas których nie miał żadnych możliwości sprawdzenia warunków, w jakich śpi dziecko, i tego, czy się nie wybudził.
15 minut bezgranicznej nieodpowiedzialności w alejce z warzywami, podczas gdy na zewnątrz mogło wydarzyć się dziesiątki czarnych scenariuszy. Jednak przede wszystkim: dziecko spało bez dostępu do świeżego powietrza, przez 15 minut zamknięte w klatce.
Nie ma znaczenia, że była połowa kwietnia, a na zewnątrz 12 stopni Celsjusza. Samochód to klatka, w której nie dochodzi do żadnej wymiany powietrza. Nie możemy zostawiać w nich żywych stworzeń samych, bez względu na pogodę.
Czarne, możliwe scenariusze
Czy ograniczona wyobraźnia opiekuna nie podsunęła mu sceny, w której chłopiec się wybudza i jest przerażony brakiem obecności dorosłego? Brakiem obecności kogokolwiek?
Wciąż myślę o tych wszystkich dzieciach, które znalazły się w takim położeniu. Pęka mi serce.
Ostatnio zasłyszałam słowa mądrej matki, która wysunęła myśl, że żyjemy w swoich bliskościowych, świadomych bańkach rodzicielskich. Tymczasem większość dzieci w Polsce po prostu jakoś się chowa.
Czuję jej słowa i trafiają do mnie tym mocniej, im intensywniej obserwuję zachowania rodziców w przestrzeniach publicznych.
Nieodpowiedzialność i brak aspiracji do rozwoju i pracy nad sobą, by być jak najlepszym możliwie rodzicem, każdego dnia.
A w przypadku tego gościa z historii? Brak odpowiedzialności za fundament: życie i zdrowie tego małego człowieka.