"Mnie też się nie chce, tak jak uczniom". Nauczycielka o szkole w czerwcu

Martyna Pstrąg-Jaworska
10 czerwca 2024, 10:58 • 1 minuta czytania
W czerwcu szkoły pustoszeją, bo po wystawieniu ocen już nikomu nie chce się wysilać. Chodzenie na lekcje to fikcja, o której mówią nauczyciele, uczniowie i rodzice. O tym, dlaczego pedagodzy nie mają wtedy motywacji do pracy, napisała do nas nauczycielka matematyki.
W czerwcu szkoły świecą pustkami. fot. Filip Naumienko/REPORTER/EastNews
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Po wystawieniu ocen

Nauczycielka matematyki, która prosi o anonimowość, opowiedziała o tym, jak stopniowo w czerwcu szkoły pustoszeją: "Do zakończenia roku szkolnego jest jeszcze chwila, ale muszę przyznać, że świetnie rozumiem to rozluźnienie, o którym piszecie w swoim portalu w kilku ostatnich artykułach. Jestem nauczycielka matematyki w szkole podstawowej w średniej wielkości powiatowym mieście. W moim miejscu pracy właściwie od początku czerwca z dnia na dzień jest coraz mniej uczniów" – przyznaje matematyczka.


"Zaraz po Bożym Ciele jeszcze trochę dzieciaków przychodziło, bo m.in. był piknik z okazji Dnia Dziecka, na którym dla młodszych i starszych szkoła zorganizowała różne atrakcje. Wtedy jeszcze większość klas była obecna, choć zauważyłam, że niektórzy już teraz jeżdżą z rodzicami na zagraniczne wakacje.

Koniec maja i początek czerwca to także poprawianie ocen, więc część uczniów jeszcze faktycznie do szkoły przychodziła, żeby mieć lepszą ocenę na świadectwie, poprawiając sprawdzian. Sama organizowałam poprawki dla różnych roczników. Prawda jest jednak taka, że dla większości dzieciaków oceny są najważniejsze, więc po ich wystawieniu (nawet jeśli to ocena proponowana, ale która później prawdopodobnie zostanie wystawiona bez zmian) większość z nich ma totalnie gdzieś szkołę".

Po co się wysilać?

"Muszę przyznać, że po intensywnym maju z egzaminem ósmoklasisty i wystawianiem propozycji ocen, sama też mam dosyć. Już odliczam dni w kalendarzu do zakończenia roku szkolnego, ale do tego czasu są jeszcze prawie 2 tygodnie. W szkole muszę pojawiać się codziennie, bo przecież to, że uczniowie olewają lekcje, to nie znaczy, że ja też mogę olać pracę. Nawet jak jest pusta klasa i przyjdą na zajęcia 2-3 osoby, to nie znaczy, że też mogę sobie odpuścić.

Mam duży problem z tym, że powinnam realizować program nauczania, bo zupełnie nie mam z kim nad zagadnieniami pracować. Co z tego, że zacznę nowy materiał z garstką uczniów, skoro później we wrześniu reszta klasy nie będzie rozumiała tego, co jest niezbędne do ruszenia dalej?

Wiem, powinnam po prostu iść dalej z materiałem, a dzieci, które nie chodziły, powinny w takim razie nadrobić to samodzielnie, skoro nie mają czasu i ochoty przychodzić do szkoły teraz, kiedy ten materiał powinien być realizowany. Nie mam jednak serca tak robić, więc zawsze we wrześniu skrótowo powtarzam zagadnienia".

Wszyscy chcemy wakacji

Nasza czytelniczka przyznaje, że jej nie chce się pracować tak samo, jak dzieciom: "Po co mam więc prowadzić lekcje? Skoro i tak będę musiała to samo mówić we wrześniu? Czasami kusi mnie, żeby powiedzieć tej garstce, która przychodzi teraz, że możemy pójść na lody, że mogą sobie pójść do domu albo na spacer z koleżankami i kolegami z klasy. Sama też wolałabym mieć wolne, bo jak widzę, że na lekcje przychodzą 3 osoby z klasy, w której jest 27 osób, to mnie też się odechciewa.

Szczególnie że w nowym roku tę samą pracę będę musiała wykonywać jeszcze raz. Zastanawiam się w ogóle, po co te pozory, że po wystawieniu ocen są jeszcze lekcje. Tak naprawdę one nikogo nie interesują. Nawet rodzice uczniów mają to gdzieś, skoro pozwalają dzieciom nie chodzić do szkoły albo zabierają je w tym czasie na wakacje. Mówię wam, czerwiec w szkole to fikcja. Nikogo nie obchodzi – aż do momentu odebrania świadectwa – że w tym czasie nauczyciele muszą normalnie pracować..." – kończy swój list zrezygnowana matematyczka.

Czytaj także: https://mamadu.pl/163354,wystawienie-ocen-na-koniec-roku-szkolnego-czy-ktos-sie-jeszcze-uczy