Od kiedy pamiętam, nauczyciele skarżą się na swoje pensje. Poruszają temat podwyżek i podkreślają, że praca, jaką wykonują, jest nieadekwatna do otrzymywanego wynagrodzenia. I kiedy wydawać by się mogło, że wszystko zaczęło układać się po ich myśli, bach!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Może przypomnijmy: w 2024 roku nauczyciele doczekali się podwyżek, o które od dawna się ubiegali. Niektórzy otrzymali aż o 30 proc. większe wynagrodzenie w porównaniu do dotychczasowego. Wydawać by się mogło, że nie mają na co narzekać. Jednak jak się okazuje, wszystko pięknie i kolorowo wygląda tylko z zewnątrz.
Zrobili nas w balona
"Jestem nauczycielką z wieloletnim stażem pracy, która w końcu doczekała się podwyżki. Z wyższych zarobków nie nacieszyłam się jednak zbyt długo, bo właśnie pojawiło się rozczarowanie i taka wewnętrzna wściekłość. Moje zarobki wzrosły i wpadłam w wyższy próg podatkowy" – czytam we wstępie listu i od razu sprawdzam informację.
"Po podwyżce wynagrodzeń część nauczycieli będzie musiała zapłacić wyższe podatki. Wynika to z faktu, że weszli w drugi próg podatkowy. Takiej sytuacji do tej pory jeszcze nie było w tej grupie zawodowej"– taka informacja widnieje na stronie dziennik.pl.
"Jeżeli osiągnięty dochód w danym roku podatkowym przekroczy 120 000 zł, system zastosuje stawkę podatku 12% w odniesieniu do tej kwoty. Natomiast nadwyżka uzyskanego dochodu zostanie opodatkowana stawką 32%, przeznaczoną dla drugiego progu podatkowego" – czytam na stronie poradnikprzedsiebiorcy.pl.
Wróćmy do nadesłanego listu: "Przez wpadnięcie w drugi próg podatkowy teraz muszę oddać znaczną część tego, co otrzymałam, do budżetu państwa. Ironią losu jest to, że zarabiam więcej, ale w praktyce mam wrażenie, że moje wynagrodzenie nie wzrosło. Po przeliczeniu wydatków dochodzę do wniosku, że chyba lepiej byłoby, gdybym pozostała przy niższej pensji, bo przynajmniej nie odczuwałabym takiego finansowego balastu. Nie czułabym tej życiowej niesprawiedliwości, która w naszym kraju jest szczególnie wyczuwalna.
Rozumiem konieczność płacenia podatków, ale trudno nie czuć się oszukaną. Wszyscy w mediach trąbią o podwyżkach dla nauczycieli, ale mało kto mówi o tym, jak wielu z nas zostanie tym samym wepchniętych w wyższe progi podatkowe. Czy to było celowe działanie? Czy ktoś naprawdę sądził, że takie 'podwyżki' poprawią naszą sytuację finansową i zwiększą motywację do pracy? Początkowo, być może. A teraz, no niekoniecznie.
Chyba nie skłamię, jeśli napiszę, że zamiast lepszego wynagrodzenia, dostaliśmy pokaz iluzji, bo tak naprawdę te wyższe pensje są w rzeczywistości tylko obietnicą bez pokrycia. Tego absurdu podatkowego nie jestem w stanie ani zrozumieć, ani zaakceptować".