Nasza czytelniczka jest mamą dwójki dzieci i przyznaje, że problem z nauką w czerwcu widzi u swoich dzieci od kilku lat: "Zbliża się koniec roku szkolnego, co bardzo cieszy moje dzieci – 10-letniego Franka i 15-letnią Julkę. Teraz w czerwcu w szkołach jest pewien problem i wielu rodziców przyzna mi rację. Widziałam ostatnio, że pisaliście o nauczycielach zniesmaczonych brakiem uczniów w szkole. Postanowiłam podzielić się swoim zdaniem na ten temat.
Chodzi o to, że w czerwcu, kiedy oceny są już wystawione, nauczyciele nadal realizują materiał, choć nie oceniają już uczniów. Wtedy atmosfera bardzo się rozluźnia, a uczniowie bardziej swobodnie podchodzą do obecności na lekcjach. Pewnie to przez to, że na horyzoncie widzą już wakacje.
Ostatnio przeprowadziłam z córką dyskusję na ten temat, bo nie podoba mi się to, co w szkołach obecnie się dzieje. Oczywiście nauczyciele realizują program normalnie, choć pewnie lekcje są dużo luźniejsze, kiedy nie ma odpytywania czy sprawdzianów. Uczniów w klasach jest jak na lekarstwo. Kilka dni temu moja córka spytała mnie, czy mogłaby już nie chodzić do szkoły, bo w jej klasie prawie już nikogo nie ma".
"Powiedziałam jej, że jak nie chce, to niech nie chodzi, ale ja jej tych nieobecności nie usprawiedliwię. Rok szkolny nadal normalnie trwa, a ona później będzie miała braki w wiedzy z zakresu tematów teraz realizowanych. Julka oczywiście obraziła się, powiedziała, że jestem nienormalna i wyrodna, bo jej inne koleżanki już nie muszą chodzić na lekcje, a w szkole są prawdziwe pustki. Na koniec dodała, że nie wierzy, że ja chodziłam do samego końca czerwca, kiedy byłam nastolatką.
Rozmawiałam o tym z koleżankami w pracy i większość przyznała, że powinnam odpuścić. Że skoro ma dobre oceny, to niech sobie da spokój, bo przecież szkoła i tak ma gdzieś te nieobecności w ostatnich tygodniach. Usłyszałam, że przecież i tak w większości lekcji nie ma, uczniowie na lekcjach oglądają filmy, zarówno dzieci, jak i pedagodzy przychodzą tylko po to, żeby formalnie była zaznaczona ich obecność.
Trochę się tym wkurzyłam, ale nie chciało mi się już dyskutować ze współpracownikami. Uważam jednak, że to rodziców wina, że czerwiec w szkole wygląda w taki właśnie sposób. Rodzice uczą dzieci, że jak już oceny są wystawione, to można mieć wszystko gdzieś. Jasne, nie trzeba stawać na głowie, żeby przyswoić materiał, ale jakaś przyzwoitość nakazuje szanować pracę nauczycieli i wypełniać swój szkolny obowiązek" – denerwuje się Marzena.
Kobieta jest zdania, że to rodzice uczą dzieci, że nauka jest ważna tylko dla ocen: "Teraz jest tak, że jak nikt nie zagrozi jedynką czy obniżeniem oceny z zachowania, to młodzież ma totalnie w du@#$ chodzenie do szkoły, a rodzice czy opiekunowie nie egzekwują tego. Oczywiście młodsze dzieci opiekunowie zawożą czy zaprowadzają do szkoły i mają pewność, że pociechy tam trafiły. W przypadku nastolatek, które zostają w domu, kiedy rodzice wychodzą do pracy, to już przesada.
Dlaczego rodzice sami uczą dzieci, że można łamać przyjęte ogólnie zasady? W końcu do 18. roku życia to oni są odpowiedzialni za dziecko, więc to oni powinni odpowiadać za to, że w czerwcu córka lub syn ma 'wywalone na szkołę'. Nauka trwa właściwie do ostatniego dnia przed zakończeniem roku. Rodzice winy w braku lekcji upatrują w nauczycielach, ale ci przecież do pracy przychodzą i chcą (i muszą) pracować. Jak mają to jednak robić, kiedy w klasie nie ma ani jednego ucznia?
Jestem skłonna wyobrazić sobie taką wersję, bo część rodziców pozwoli swoim dzieciom nie iść na lekcje, a ci, którzy będą musieli przyjść, prawdopodobnie pójdą na wagary, gdy zobaczą, że jest ich garstka. W takich sytuacjach pedagog, pracujący w szkole średniej, może tylko rozłożyć ręce. Potem we wrześniu będzie płacz, bo okaże się, że nikt nie zna materiału, który garstce uczniów nauczyciel przedstawił w czerwcu.
Jak te dzieci mają mieć poczucie obowiązku wobec szkoły, jeśli rodzice sami im odpuszczają? Wiadomo, że dzieci chciałyby nic nie robić, poczuć już wakacje. Ale przecież na to jeszcze przyjdzie czas, będą się lenić ponad 2 miesiące i nikt ich wtedy nie będzie na siłę do szkoły wysyłał. Rodzice też bywają hipokrytami, bo teraz pozwalają dzieciom nie chodzić, a potem w wakacje narzekają, że nie mogą znaleźć dla dzieci opieki. Uczcie dzieci obowiązkowości, wtedy będziecie mieli dużo mniej problemów wychowawczych" – kończy swoją wiadomość mama dwójki.