Szkoły zamknięte na święta, a rodzice zostawieni sami sobie. Jak to możliwe?
Redakcja MamaDu
23 grudnia 2024, 11:31·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 grudnia 2024, 11:31
W ostatnich dniach otrzymaliśmy list od czytelniczki, która porusza temat zamknięcia szkół w okresie świątecznym i braku wsparcia dla pracujących rodziców. Poniżej publikujemy jego treść w całości.
Reklama.
Reklama.
Czy szkoły zapomniały o rodzicach pracujących?
"Dzień dobry,
Moja córka w tej chwili chodzi do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Uważam, że to skandal, aby zamykać szkołę na tak długi okres świąteczny, tj. od 23 grudnia do 7 stycznia, nie zapewniając małym dzieciom zajęć opiekuńczych w świetlicy. Pracuję w urzędzie, który jest czynny także w Wigilię i Sylwestra oraz oczywiście w pozostałe dni. Każdy ze współpracowników chce mieć jakiś dzień wolny w tym czasie, więc trzeba się umówić i podzielić dniami wolnymi. Ponadto pod koniec roku jest też w pracy dużo obowiązków, np. sprawozdań, które trzeba do 31 grudnia wykonać. Nie ma szans, aby wziąć urlop w takim wymiarze, jak zamknięta jest szkoła.
Przecież nie zostawię samej 7-latki w domu na ponad 8 godzin. Poza tym ona się bardzo boi zostawać sama, więc dodatkowo przeżyłabym traumę. W czasach naszych rodziców można było złożyć wniosek do szkoły o opiekę nad dzieckiem w czasie, gdy zamknięta była szkoła, ponieważ rodzic pracuje i nie ma z kim dziecka zostawić. Zawsze nauczyciel miał dyżur. Co do przedszkoli, ja zawsze dziecko odbierałam po pracy, np. w Sylwestra urząd pracował do 13, więc poszłam po córkę zaraz po pracy. Były dwie panie i kilkoro dzieci w całym budynku. To nie jest tak, że całe przedszkole musi pracować w te dni.
Nauczycielom się wydaje, że mają prawo do wolnych całych wakacji, wszelkich okołoświątecznych dni, ferii itp. Zapraszamy do normalnej pracy: pełen etat, 40 godzin, sztywne godziny pracy, 26 dni urlopu, w tym dwa tygodnie w lecie, bo też trzeba się podzielić. Półkolonie w szkole są i super, ale trwają od 9:00 do 14:00. Więc z dzieckiem rano do pracy na 7:30 trzeba przyjść, potem zwolnić się, aby zaprowadzić na półkolonie do szkoły, następnie znowu się zwolnić przed 14:00, przyprowadzić dziecko do pracy i razem pójść do domu po 15:30 – i tak całe wakacje oprócz dwóch tygodni. Za każde wyjście z pracy odliczane mamy z pensji, więc jeszcze straty finansowe. Te rozwiązania niestety w szkołach są skandaliczne i niedostosowane do reszty świata, który pracuje w większość dni, kiedy zamykają szkoły bez zapewnienia dzieciom opieki (tym małym oczywiście).
Ponadto brak zadań domowych obniża bardzo poziom nauczania. Kiedyś na korepetycje chodziło się bardzo okazjonalnie, ewentualnie trochę przed maturą, aby się podciągnąć, a teraz widać, że to norma. To nie jest wina dzieci, bo nie chcą się uczyć, a szkół, okrojonego programu nauczania i nauczycieli, niestety, którzy dają sobie wchodzić na głowę i dzieci ich nie szanują. Znam nauczycielkę, która sama się rozpłakała, bo nie mogła dzieci uspokoić (maluchów)."
List ten otwiera ważny temat wspierania pracujących rodziców w Polsce. Jakie rozwiązania mogłyby poprawić sytuację? Zachęcamy do dyskusji w komentarzach.