Pokolenie alfa uświadomiło nam, czym jest teoria Dorito. Dzięki temu łatwiej wychować dzieci
Teoria Dorito to nie tylko trend
Co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o trendach, które pokochali rodzice albo nowych spojrzeniach na wychowanie dziecka, które ma być jeszcze łatwiejsze i przynoszące świetne skutki. Teraz świat obiegła informacja o "teorii Dorito", która swój początek wzięła w krótkim viralowym filmie na TikToku autorstwa Celeste Arii, modelki i influencerki.
"Kiedy jesz Dorito (nachosy/chipsy ziemniaczane – przyp. red.) i połkniesz kolejny kęs, nie czujesz się w pełni usatysfakcjonowany. To nie to samo, co zjedzenie steku lub czegoś innego niezwykle sycącego, co ma dużą zawartość białka. Po zjedzeniu czegoś takiego czujesz się najedzony i masz z tego powodu jakąś satysfakcję" – zaczyna kobieta w krótkim nagraniu, które obiegło media społecznościowe. I dodaje: "Jedzenie chipsów i tego typu słonych przekąsek uzależnia, ponieważ szczyt wrażeń z ich spożywania przypada na sam moment degustacji, a nie później".
Opis czynności jedzenia nachosów i tego, dlaczego spożywanie ich uzależnia, specjaliści odnoszą również do najmłodszego pokolenia, czyli generacji alfa. Dzieci urodzone po 2010 roku są bowiem wychowywane w całkowicie cyfrowym świecie, w którym na wyciągnięcie ręki mają przeróżne technologie. Stąd też uzależnienie coraz większej liczby dzieci od rozrywek związanych z ekranami, które przynoszą im radość i satysfakcję tu i teraz.
Dzieci nie rozumieją długofalowego działania i najbardziej podoba im się to, co przynosi im natychmiastowy skutek, reakcję. Niedawno pisałam artykuł o tym, że pokolenie alfa zupełnie nie rozumie, jak ich rodzice mogli wyszukiwać informacje w encyklopediach i innych książkach, bo dla nich to tylko kilka krótkich gestów przy użyciu smartfona z internetem.
Wykorzystaj wiedzę o mechanizmie
Ta wiedza o teorii Dorito pomaga zrozumieć współczesne pokolenie dzieci. To ułatwia rodzicom wychowanie ich, bo rozumieją, skąd takie mechanizmy biorą się u ich dzieci. Uzależnienie pojawia się, bo najmłodsi mają nieograniczony dostęp do prostych filmów i aplikacji, które w momencie używania przynoszą im satysfakcję. Bezmyślnie scrollują media społecznościowe, oglądają filmy na YouTube, które nie niosą ze sobą żadnych wartości.
Mimo ciągłej stymulacji czują jednak niedosyt. To dla nich sposób na relaks i rozrywkę, który jest szybki i prosty, i dlatego tak uzależniający. Zresztą nie tylko dzieci, dorośli też miewają problemy z odłożeniem smartfonu i coraz częściej mówi się o zjawisku FOMO wśród nich. Tym samym dajemy swoim dzieciom również wzór, który one powielają, często nieświadomie.
Kiedy uświadomimy sobie, że teoria Dorito ma w naszym życiu faktycznie rację bytu, łatwiej nam będzie wprowadzić inne nawyki, zmienić nieco codzienność. Dzięki temu sami nie będziemy uzależnieni od ekranów, ale też będziemy mieli szansę wychować inaczej swoje dzieci. Być może bardziej świadomie będziemy zarządzać czasem, spędzać wspólne chwile i cieszyć się ze zwykłej codzienności, która nas dotyczy.
Jak pisała ostatnio Magda Woźniak w jednym z artykułów w naszym portalu, często u dziecka chęć korzystania z ekranu wynika np. z braku innych rozrywek. Czasami wystarczy więc zapewnić maluchowi inne bodźce i rozrywki, żeby zmniejszyć ilość czasu ekranowego. A co wy sądzicie o teorii Dorito? Faktycznie mechanizmy w naszym społeczeństwie obecnie tak działają?
Źródło: parents.com, kobieta.gazeta.pl
Czytaj także: https://mamadu.pl/178648,nowe-wytyczne-dla-czasu-przed-ekranem-wysrubowane-limity-dla-dzieci