Pokazał kartkówkę z historii. Takiego zakończenia sprawdzianu nikt się nie spodziewał
Kartkówka z podręcznikiem
Czasem kartkówki mają na celu bardziej naukę niż sprawdzanie wiedzy – przekonują się o tym uczniowie, którym nauczyciele robią np. kartkówki ze ściąganiem, o których pisaliśmy jakiś czas temu w naszym serwisie. Są i tacy, którzy mają inne metody na efektywne przekazanie wiedzy dzieciom.
Tomasz Majka, nauczyciel historii, który na facebookowym profilu dzieli się swoimi spostrzeżeniami z życia szkolnego, opublikował zdjęcie kartkówki, która dotyczyła zapisu dat i obliczania upływającego czasu. Nauczyciel przyznał, że kiedy powiedział uczniom w trakcie kartkówki, że mogą otworzyć podręczniki, a następnie skonsultować się z kolegą/koleżanką z ławki, nastąpiła chwila konsternacji.
"Chodząc po klasie i obserwując pracę uczniów, (po 5 minutach) pozwalam skorzystać z podręczników. Chwila konsternacji (No bo jak to tak. Przecież kartkówka ma boleć. To ma być stres) i wszyscy otwierają podręczniki. Jedni starają się potwierdzić poprawność swoich odpowiedzi, inni weryfikują myśli. Zaczyna się intensywna praca przez następne 5 minut. Teraz wymienicie się swoimi pracami z sąsiadem i porównacie je. Po chwili na ekranie monitora przez kolejne 5 minut wspólnie rozwiązujemy zadania. Wszyscy sprawdzają wyniki swojej pracy" – opisuje sytuację z klasy nauczyciel.
Cel? Nauczenie zamiast obnażania niewiedzy
Pedagog podzielił się zdjęciem jednej z prac uczniów i przyznał, że klasa była wyjątkowo zaskoczona jego działaniem. Dzieci w ogóle nie rozumiały, dlaczego nauczyciel, zamiast sprawdzać stan ich wiedzy, pozwala im szukać informacji w podręczniku i u rówieśników.
Majka w poście napisał o tym, że takie zaskakujące działanie często uczy dzieci więcej niż wkuwanie na blachę. Dzięki temu "lepiej jest pracować na zasobach" niż "łapać dzieci na deficytach". Historyk przyznaje, że z jego doświadczenia wynika, że wytykanie uczniom niewiedzy nie przynosi niczego pozytywnego, a może jeszcze dodatkowo obniżać motywację do nauki.
Nauczyciel jest zdania, że jego zaskakujące działanie sprawiło, że uczniowie więcej zapamiętają z tej lekcji. Opowiedział o tym, że to nie był absolutnie stracony czas, a dzięki temu uczniowie nie tylko dostali dobre oceny, ale też w ich głowach zostało dużo więcej informacji niż podczas normalnie prowadzonej lekcji. Jesteśmy zdania, że taka metoda faktycznie może przynieść świetne efekty w edukacji dzieci. Chcielibyście, żeby wszyscy nauczyciele podchodzili tak niekonwencjonalnie do przekazywania wiedzy?