Córka płacze, że nauczyciel ukarał ją za zachowanie. Uważam, że miał rację

Martyna Pstrąg-Jaworska
27 września 2023, 11:24 • 1 minuta czytania
Nauczyciel ma prawo do przesadzania dzieci w ławkach, żeby wpłynąć na pracę całej klasy. Napisała do nas mama, która uważa, że wychowawczyni jej córki wykonała świetny krok w stronę integracji klasy. Dziecko jednak jest niezadowolone i uważa, że nauczycielka chciała ukarać uczniów za rozmawianie na lekcji.
Dziewczynka płacze, bo wychowawczyni poprzesadzała dzieci w klasie fot. wavebreakmediamicro/123rf.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Z przyjaciółką w jednej klasie

"Moja córka zaczęła na początku września pierwszą klasę szkoły podstawowej. Jest razem ze swoją najlepszą przyjaciółką z przedszkola, bardzo chciałyśmy z mamą tej drugiej dziewczynki, żeby dzieci zapisano do tej samej klasy – jest im raźniej, znają się z przedszkola i mogą ze sobą siedzieć w ławce, spędzać razem czas na przerwach, zanim poznają szkołę i inne dzieci" – zaczyna swój list nasza czytelniczka.


"Klasa mojej córki okazała się bardzo żywiołowa, głośna i pełna energii. Dzieci dość dużo się na lekcjach kręcą i rozmawiają, mimo trwania lekcji, o czym nauczycielka informuje nas na Librusie. Z tego, co mi wiadomo z grupy dla rodziców, wielu z nich rozmawiało ze swoimi dziećmi o tym, że gadanie na lekcjach nie jest w porządku. Nie przyniosło to jednak realnej zmiany w zachowaniu dzieci".

Przesadzanie w ramach kary

Kobieta opowiada o tym, że nauczycielka przesadziła dzieci z powodu braku spokoju na lekcjach: "Wychowawczyni postanowiła już na wstępie zastosować 'terapię szokową'. Przesadziła wszystkich uczniów w klasie zgodnie z własnymi wytycznymi i nie pozwoliła zamieniać się miejscami z kimś, kogo dzieci znają i lubią. Tym sposobem dzieci w klasie siedzą w ławkach w mieszanych parach (dziewczynka+chłopiec) i w takich kombinacjach, aby żadne z dzieci nie siedziało z kimś, kogo wcześniej znało.

Wychowawczyni swoją decyzję argumentowała nie tylko ukróceniem rozmów na lekcji. Zaznaczyła również, że to doskonała okazja do integracji klasy, poznania innych dzieci i zaprzestanie trzymania się rękawa tylko jednej koleżanki/kolegi, które dziecko znało wcześniej. Uważam, że to świetny pomysł, szczególnie że widziałam, że moje dziecko zamknęło się totalnie na poznawanie nowych osób. Kiedy Maja wracała ze szkoły, opowiadała tylko o tej jednej koleżance, z którą siedziała i nie umiała otworzyć się".

To nie kara tylko szansa

"Jestem zdania, że pomysł wychowawczyni jest świetny, tylko może kobieta nie powinna tego robić w formie kary za rozmowy. To mogło spowodować tak negatywne nastawienie dzieci. Moja córka wraca od tygodnia (od kiedy siedzi z niejakim Albertem) ze szkoły z płaczem i narzekaniem na nowe usadzenie.

Starałam się rozmawiać z nią i tłumaczyć, że tu nie chodzi o karanie dzieci. To ma dać im szansę na poznanie nowych kolegów i stać się częścią społeczności, bo dzięki takiemu usadzeniu będzie mogła poznać kogoś nowego i dowiedzieć się czegoś o innych.

Maja jednak uważa, że to krzywdzące i niesprawiedliwe i w ogóle nie docierają do niej argumenty: zarówno moje, jak i wychowawczyni. Chciałabym poznać opinie innych rodziców – czy dzieci po czasie się do tego przyzwyczają? A może trzeba będzie szukać jakichś innych rozwiązań, które mogłyby pomóc nauczycielce mojej córki w ogarnięciu klasy?" – pyta mama pierwszoklasistki.

Czytaj także: https://mamadu.pl/176668,z-kim-siedzi-w-lawce-dzieci-przezywaja-to-bardziej-niz-moze-sie-wydawac