"I nie opuszczę cię, dopóki nie wykonam zadania, które mnie wyniszcza, opóźnia i łamie moje protokoły, przez co przestaję podlegać gwarancji" – to zdanie z najnowszego filmu animowanego w reżyserii Chrisa Sandersa. Fragment, który zapisuje się najtrwalej w pamięci dorosłych odbiorców ze względu na jego (okrutną nieco?) autentyczność.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Dziki robot" jest właśnie o tym. O rodzicielstwie. O odpowiedzialności. O błędach. O nienawiści. O wspólnocie. O miłości. Od lat nie widziałam tak dobrego filmu animowanego.
Oddech
I zdejmuje mi zawsze z ramion jakiś rodzaj ciężaru, kiedy sztuka, kultura, proza, scenariusz filmowy nie boją się prawdy. Nie boją się stanąć w prawdzie tego, jak wygląda życie. Nie mrzonka wyściełana nadziejami i naiwną wiarą, ale prawdziwe życie z jego różnymi obliczami.
Rodzicielstwo z całym tym chaosem, z jakim się wiąże. Z niedomówieniami, z błędami, z potykaniem się, podnoszeniem, ale przede wszystkim: z obciążającą nasze systemy, niczym te mechaniczne u głównej bohaterki, odpowiedzialnością.
Tak momentami przytłaczającą, że odczuwamy fizyczny ból. Ucisk w klatce piersiowej, napięcie w okolicach szyi. I niedającą się uciszyć narrację myśli: jak mam sobie poradzić? Jaką podjąć decyzję? Dlaczego tak wiele zależy ode mnie?
Szczególnie kiedy jest ogólnie trudniej. I naszym głównym celem jest podniesienie się z łóżka, przebrnięcie przez dzień. A rodzicielstwo nie zna wolnego, nie zna pauz. Dziecko nie staje się niczyje przez dzień czy dwa, by potem wrócić do nas, w nasze zregenerowane ramiona.
Scenariusz dotyka nawet traumy, co jest kolejnym autem. Tak, pojęcie traumy jest nadużywane, coraz bardziej. A jednak nie uciekniemy od niej, jest w naszym życiu, w każdym oddechu. Myślę, że najrozsądniej będzie się z jej obecnością zmierzyć, powiedziałabym nawet znormalizować w jakimś sensie…
Jest więc w tym scenariuszu wszystko. Wymagania rodzicielstwa, dużo czułości, opuszczenie gniazda – dosłownie i w przenośni – przez syna Roz (imię głównej bohaterki). Sanders, opierając fabułę na powieści Petera Browna, dotyka wszystkiego, co ważne. Wielowymiarowo pokazując, że bajka dla dzieci może być autentyczna i poruszająca nie tracąc baśniowego uroku.
Film mogą państwo obejrzeć w kinach oraz na platformie Apple TV+.