Zostawiam w przedszkolu płaczące dziecko. Nie mam wyboru, robię to dla niego!
Muszę zostawiać płaczącą córkę w przedszkolu
"Ciągle w social mediach i różnych portalach dla rodziców czytam o tym, jak ważna dla dziecka jest łagodna adaptacja, jak ważne jest poświęcenie dziecku uwagi i czasu, kiedy rozpoczyna nowy etap i idzie do przedszkola. Zgadzam się z tym, że dziecko potrzebuje czułości, zrozumienia i wsparcia – dla niego to nowy etap, tak samo jak i dla jego rodziców, którzy często w przedszkolu pierwszy raz rozstają się z dzieckiem na kilka godzin w ciągu dnia" – zaczyna swoją wiadomość anonimowa czytelniczka.
"Chciałabym jednak opowiedzieć wam o tym, jak ja się w tym wszystkim czuję i dlaczego nie zawsze jest w porządku namawianie do spokojnego, długiego pożegnania w szatni i niepozwalanie na oddawanie do przedszkola płaczącego dziecka. Wiem, że moja opinia być może brzmi kontrowersyjnie i będzie mało popularna, ale tak – zdarza mi się oddawać paniom w przedszkolu dziecko, które płacze i nie chce tam zostać".
Wyrzuty sumienia matki
Kobieta przyznaje, że takie rady sprawiają jej osobisty ból: "Kraje mi się serce zawsze w takich momentach, ale prawda jest taka, że nie mam wyboru. Mimo tego, że kocham moje dziecko, chciałabym przybliżyć mu nieba i zadbać o nie jak najlepiej, to czasem są takie poranki, kiedy moja 3-latka jest niewyspana, marudna i płacze w szatni podczas zmieniania obuwia. Sama mam wtedy łzy w oczach, przytulam ją i całuję w czoło, a następnie przekazuję wychowawczyni chlipiące dziecko.
Zaciskam zęby i robię to, bo jestem samodzielną mamą, która musi pracować, żeby móc utrzymać siebie i dziecko. Nie mam pomocy w postaci babci, która zostanie z wnuczką, kiedy ta będzie miała gorszy dzień i nie będzie chciała iść do placówki. Nie mam możliwości co 3 dni brać urlopu tylko dlatego, że córka rozkleiła się w szatni i nie chce przekroczyć progu sali. Zawsze po takim pożegnaniu mam wyrzuty sumienia i modlę się o to, żebym nie wybuchła płaczem w samochodzie podczas drogi do pracy.
Później pytam po południu nauczycielki, jak tego dnia radziła sobie córka i wiecie co? Zawsze słyszę, że płakała tylko pierwsze 3 minuty po moim wyjściu z przedszkola, a potem cały dzień spędziła miło, z uśmiechem na buzi. Przez to, że jesteśmy tylko we dwie, nie mogę pozwolić sobie na odpuszczanie przedszkola z powodu średniej adaptacji. Staram się zawsze wspierać małą, tulić ją i rozmawiać o tym, że muszę pracować. Ale prawda jest taka, że mam z tego powodu ogromne poczucie winy".
Czuję się źle przez ocenę innych
Mama dziewczynki opowiada o tym, skąd złe samopoczucie się bierze: "Narzucam je sobie sama, ale oprócz mojej opinii, że jestem najgorszą matką świata, utwierdzają mnie w tym również komentarze otoczenia. A właściwie z social mediów i internetu. Bo kiedy czytam, że matka powinna wspierać i przytulać płaczące w przedszkolu dziecko tyle czasu, aż ono się uspokoi, to moje wyrzuty rosną, że ja tego nie robię.
Albo gdy czytam, że ktoś zabrał malucha do domu i przerwał adaptację przedszkolną, bo dziecko nie było gotowe i wciąż płakało. Cieszę się, że ta kobieta miała taką możliwość. Ja jej nie mam i przez to często czuję się tak źle. Dlatego proszę was, przestańcie oceniać i narzucać innym, że rodzice powinni robić tak czy inaczej. Że powinni siedzieć z dzieckiem pół dnia w szatni i nie pozwalać na oddawanie go płaczącego w ręce wychowawczyń.
Nie powinni, ale czasem nie mają wyjścia. Bo nie każdy ma możliwość, żeby wrócić z płaczącym dzieckiem do domu i powiedzieć mu: 'Ok, dziś sobie odpuścimy'. Kiedy ktoś inny się tym chwali i apeluje, by pozwalać na to dzieciom, ja czuję się jak wyrodna matka, która myśli tylko o tym, żeby zostawić dziecko i iść do pracy. A prawda jest taka, że idę do tego biura właśnie dlatego, że dbam o moje dziecko i nie chcę, żeby czegoś jej zabrakło" – kończy swój list mama dziewczynki.