Nieprzespane noce, oddanie dziecku całego swojego czasu i energii… Ile byś się nie starała prędzej czy później i tak nadejdzie chwila, w której poczujesz, że nie dajesz sobie rady jako matka.
Moj dziecko ząbkuje. Po prawie nieprzespanej nocy moja córeczka znów zaczyna popłakiwać. Usiłuję zmienić jej pieluszkę, a ona coraz bardziej się wierci i macha nóżkami. Popłakiwanie przerodziło się w solidny ryk. No dobrze, odkładam pieluszkę i przytulam, całuję i głaszczę po głowie rozebrane, płaczące dziecko. „Żeby się tylko teraz nie zlała…” – myślę przy tym. Córeczka uspokaja się, ale kiedy wracam do próby założenia jej pieluszki znów zaczyna się płacz i wyrywanie się. Po kilku minutach udaje mi się ją ubrać, ale płacz stał się naprawdę donośny. Biegnę umyć ręce i sięgam po środek uśmierzający ból przy ząbkowaniu.
Gdy usiłuję wetrzeć jej go w dziąsełka, córeczka znów wyrywa się i odpycha mnie, jakbym była jej największym wrogiem. „To nie! Niech cię boli!” – syczę do niej w końcu. Mija kolejnych kilka minut, wykończone bólem i płaczem dziecko zasypia w moich ramionach, a ja czuję się strasznie. Moje dziecko cierpi z bólu, a ja jestem wobec niego złośliwa? Jaka matka tak się zachowuje? Wyjątkowo wyrodna! Tyle tylko, że nie znam żadnej kobiety, która nie miewa takich chwil…
”A niech sobie zmarznie!”
Panowanie nad własnymi emocjami jest ogromnym wyzwaniem dla tych mam, które spędzają całe dnie z małym dzieckiem. Przy niemowlakach nierzadko mają za sobą nieprzespane noce, nie mogą się ruszyć z domu bez dziecka nawet na krok. Zazwyczaj prędzej czy później pojawia się frustracja. „Któregoś dnia mój siedmiomiesięczny synek wyjątkowo dał mi popalić – niemal przez cały dzień nosiłam go na rękach i karmiłam piersią. Mąż musiał zostać w pracy po godzinach, wrócił późnym wieczorem.
Ja byłam już u ukresu sił, czułam, że muszę się wyrwać” – mówi Magda – gdy tylko wszedł do domu, wręczyłam mu płaczące dziecko, założyłam buty, płaszcz i wybiegłam z domu. Poszłam na długi spacer, wstąpiłam do baru na drinka”. Nie zostawiła mężowi instrukcji odnośnie rozmrażania pokarmu, nie pamiętała nawet, czy zostawiła wystarczająco dużo pokarmu. Mąż dobrze sobie poradził, ale Magda długo nie mogła pozbyć się wyrzutów sumienia. Na przyszłość zaczęła starannie planować sobie podobne wyjścia, by wyładować frustrację, zanim ta przejmie nad nią kontrolę.
Dzieci między pierwszym a drugim rokiem życia stają się bardzo sprawne fizycznie, ale wciąż mają problemy z przyjęciem komunikatów od nas, rodziców. Dlatego też patrząc z uśmiechem na przerażonego rodzica krzyczącego: „Nieeeeeeee!” jak gdyby nigdy nic podnoszą z ziemi miskę z wodą dla psa i rozlewają po całej podłodze. Nie robią tego specjalnie ani na złość i każdy rodzic o tym wie. A mimo to i tak dorośli nie zawsze umieją nad sobą zapanować w takich sytuacjach.
„Kiedy mój synek po raz szósty w ciągu dnia wyrzucił z szafki wszystkie ręczniki (które układałam już pięć razy) wpadłam w furię. Czułam, że muszę się wyładować, nie wiedziałam tylko jak. Chwyciłam więc przestraszone dziecko i wstawiłam do łóżeczka. Sama pobiegłam do łazienki, zamknęłam się w niej i rozpłakałam” – opowiada Ania – „A potem długo myślałam o tej sytuacji. Przecież to małe dziecko, nie rozumie co robi, a ja o tym wiem. Dlaczego więc czasem wychodzi ze mnie taki potwór?”. Ani nie przekonują zapewnienia koleżanek, że one też tak czasem mają i to niestety normalne.
Rodzicielstwo to najlepsza z możliwych szkoła cierpliwości. Przy małym dziecku przestawiamy się na zupełnie nowe postrzeganie czasu. Pierwsza zasada: niczego nie można w stu procentach zaplanować. Druga: czas, który planujesz przeznaczyć na wykonanie nawet najprostszej czynności pomnóż razy dziesięć. I niby każda matka o tym wie, ale czasem każda zwyczajnie traci cierpliwość. „- Ubieranie mojej dwuletniej córki na spacer to jest koszmar” – opowiada Malwina – „Czapeczka, szaliczek i buciki to jakieś 15 minut, kurteczka kolejne 5. Rękawiczek założyć się nie da, po prostu zdejmuje.”
I co można na to poradzić? Nic, niemal każdy rodzic to zna. „Kiedyś, gdy był wyjątkowo silny mróz córeczka podczas spaceru po raz bodajże siódmy zdjęła sobie rękawiczki. Pomyślałam wtedy: Stop! Nie zatrzymam się po raz kolejny, a niech sobie marznie!” – wyznaje Malwina. I przyznaje, że potem miała straszne wyrzuty sumienia z powodu tego, że pozwoliła, by córeczce zmarzły rączki.
Mamy emocje i musimy dać im upust
Kilkumiesięczny lub kilkuletni mały człowiek może pozbawić sił i cierpliwości nawet najbardziej opanowanego dorosłego. Co zrobić, gdy nam się przytrafi taka sytuacja (a pewnie się przytrafi, to tylko kwestia czasu)? Nie pozostanie nam wtedy nic innego jak wyładować swoje emocje w sposób jak najmniej destrukcyjny.
• Nie adresuj swojej złości do dziecka – niemowlę naprawdę nie robi nam na złość, pamiętajmy o tym. Możemy być źli na trudną sytuację, nie na dziecko. Ania czuła się źle, gdy wstawiła dziecko do łóżeczka i pobiegła do łazienki się wypłakać, a tymczasem warto brać z niej przykład. Zadbała o bezpieczeństwo dziecka i pozwoliła sobie na ujście negatywnych emocji z dala od niego.
• Gdy odniesiesz się do dziecka w niewłaściwy sposób, przytul, przeproś – to nic, że jest za małe by zrozumieć twoje słowa. To na pewno pomoże uspokoić się i tobie i jemu.
• Zadbaj o siebie – nagłe wyjście z domu Magdy bez zadbania o pokarm dla dziecka nie było najlepszym sposobem na radzenie sobie z emocjami, to fakt. Ale stało się, trudno. Magda jest tylko człowiekiem i popełnia błędy, na szczęście wyciąga też z nich wnioski. Odkąd zaczęła planować sobie wyjścia na spacery, na spotkania z koleżankami, do kina, frustracja zniknęła.
A przede wszystkim: kiedy już zdarzy ci się zachować przy dziecku tak, że w efekcie jest ci wstyd, nie zadręczaj się z tego powodu. Jesteś tylko człowiekiem, masz emocje, słabości, a twoja anielska cierpliwość ma swoje granice. Dajesz dziecku sto procent swojej energii, jedna gorsza chwila naprawdę nie czyni z ciebie potwora. Raczej świadczy o tym, że jesteś tylko człowiekiem.