Zapisałam córkę na religię, bo myślę przyszłościowo. Mogę z tym żyć!
"Córka w tym roku zaczęła trzecią klasę szkoły podstawowej. Choć w ubiegłych latach bez wahania zaznaczyłam w deklaracji, że córka nie będzie chodzić a religię, w tym miałam z tym duży problem. 9 lat temu ochrzciliśmy córkę, mamy też ślub kościelny, jednak z wiarą nigdy nie było nam po drodze. To, co dzieje się aktualnie w Kościele, również nie zachęca do praktykowania. Obchodzimy Wielkanoc i Boże Narodzenie, ale na tym koniec. Dość naturalne dla nas było, to, że w pierwszej klasie córka zaczęła chodzić na etykę, a nie na religię.
Czy to dobra decyzja?
Wątpliwości pojawiły się w wakacje. Z rodziną często nie rozmawiamy o takich sprawach, jednak w związku z tym, że córka skończyła drugą klasę, padło kilka pytań w stylu: 'To co, komunia za rok?', 'Już wiesz, co chciałabyś dostać na komunię?', 'Ustaliliście, gdzie wyprawicie przyjęcie? My rok wcześniej rezerwowaliśmy' itp.
Nie bardzo miałam ochotę na dyskusje, więc starałam się odpowiadać wymijająco, że nie chodźmy do kościoła, więc nie planujemy imprezy. Obawiałam się reakcji, bo w Polsce to jednak nadal taka obowiązkowa tradycja bez względu na poglądy i wiarę. Padło więc kilka mocniejszych zdań w stylu: 'ale ateistką nie jesteś, przecież z Kościoła się nie wpisaliście', 'nie spłoniesz, jak raz do kościoła pójdziesz' i 'no chyba nie zrobisz tego dziecku'... skutecznie zasiały ziarno niepewności.
Przez kolejne tygodnie próbowałam sobie sama tłumaczyć, że przecież nie chcę brać udziału w tej zbiorowej hipokryzji. Urządzać drogą imprezę dla rodziny i pchać dziecka do kościoła tylko po to, by dostało prezenty? Przecież to bez sensu!
Presja jest olbrzymia
Gdy trochę moje myśli się uspokoiły, zaczęła się szkoła, a moje wątpliwości wróciły ze zdwojoną siłą. Okazuje się, że trzecioklasiści już są w ferworze przygotowań. Niektórzy już wiedzą, gdzie będzie impreza po mszy, dziewczynki oglądają kreacje, zapuszczają włosy i tworzą listy prezentów... Nie ma dnia, by nie było tematu w klasie. Presja jest olbrzymia, więc kilka razy polały się łzy.
Moja córka była jednym z nielicznych dzieci, które na religię nie chodzą, jednak sama przyszła do mnie z pytaniem, czy mogłaby tak jak koleżanki w maju iść do komunii. Chciałaby z nimi mieć o czym rozmawiać i planować, bo to wszystko brzmi bardzo fajnie.
Ostatecznie uznaliśmy z mężem, że przecież nie jesteśmy wojującymi przeciwnikami Kościoła. Jeśli chce sama chodzić na religię, to w sumie czemu nie? Jakoś z tą hipokryzją będę musiała żyć, ale na ten moment nie jest mi z tym źle! Ważniejsze dla mnie jest to, że dzięki temu, że zapisaliśmy córkę na religię, teraz nie będzie wykluczona. W maju także nie poczuje się smutna, bo będzie mogła się pochwalić prezentami i imprezą".
Czytaj także: https://mamadu.pl/167377,przygotowuja-sie-do-komunii-bo-tradycja-potem-przestaja-wierzyc