Wiesz, jaka to babcia "po mieczu"? Wiele z nas ma z nimi naprawdę średnie relacje
Babcia to ciepło, czułość i spokój
Babcia to dla wielu z nas jedna z najbliższych osób. Wiele z nas z babciami się wychowało: są takie osoby, które, zanim poszły do szkoły, kilka pierwszych lat życia spędziły z babcią będącą już wtedy na emeryturze. Niektóre z nas były u babci w każde wakacje, inne babcia odbierała z przedszkola. Sama mam wiele wspomnień związanych z babciami – najpierw z prababcią (babcią mojej mamy). To ona była dla mnie pierwszą i najważniejszą opiekunką, która miała ogromny wpływ na mnie jako człowieka, zaraz po rodzicach.
Potem gdy miałam kilka lat, uwielbiałam jeździć na wakacje do dziadków: kochałam czas zarówno u mamy mojego taty, jak i u mamy mojej mamy. Z każdą z nich mam nieco inne wspomnienia, każda była mi bliska w trochę inny sposób, ale zawsze raczej traktowałam je na równi. Być może miał na to również wpływ moich rodziców, którzy żadnej z matek nie faworyzowali, z każdą wnuki spędzały mniej więcej tyle samo czasu. Obie też mieszkały w podobnej odległości, więc to nie miało wpływu na zacieśnienie więzi.
Mama taty to ta gorsza?
O instytucji babci i swojej refleksji z nią związanej napisała na swoim facebookowym profilu Dorota Zawadzka. Psycholożka sama ma dwóch synów i czworo wnucząt, o których zawsze pisze z ogromną dozą czułości, radości i miłości. We wspomnianym wpisie, Zawadzka napisała:
"Przeczytałam jakiś czas temu, przyznaję, że z bólem serca, badania naukowe pokazujące, że babcia od strony matki działa korzystnie na wnuki, a babcia od strony ojca… niekoniecznie. To oczywiście bardzo duży skrót myślowy, ale nauka widzi takie zależności. Wynika z tych badań, że babcia po kądzieli (macierzysta), to ta bardziej zaufana i bliższa, niż babcia po mieczu (ojczysta). Na zdrowy rozum to oczywiste, ale lekkie ukłucie w sercu czuję. Bo to trochę niesprawiedliwe” – rozpoczyna pewną myśl.
Potem psycholożka przechodzi do własnych doświadczeń. Wspomina własne babcie, babcie swoich dzieci, a także swojego męża. Wszędzie główne skrzypce przy wnukach grała mama mamy. Psycholożka wysnuła nawet teorię w kwestii tego, że to mama mamy, a nie mama taty jest najważniejszą babcią dla wnuków:
"Czemu tak jest? Najprawdopodobniej dlatego, że w związku, w rodzinie, to kobieta rządzi relacjami rodzinnymi i społecznymi. To jej sympatie i antypatie, w tym 'trudna, toksyczna, niefajna' relacja z teściową, może rzutować na relacje z wnukami. Jestem szczęściarą (...) A ja robię dużo, by być fajną babcią. Ale nie jestem babcią macierzystą. I nie rywalizuję. Tak jak nie rywalizują macierzyste babcie. Wszystkie kochamy nasze wnuki i one kochają nas. I to jest piękne" – podsumowuje we wpisie Zawadzka.
Własne obserwacje podobne do wyników badań
Przyznaję, że ja, jako wnuczka, nie widziałam kiedyś tych różnic – dziś je czuję, choć to dlatego, że jestem charakterem i z wyglądu podobna do mamy mojego taty, więc jakoś czuję, że mentalnie mi do niej bliżej (czyli zupełnie inaczej niż w statystykach). Patrzę jednak na moje dzieci, na relacje, jakie z babciami mają oraz na to, jak to wygląda u wszystkich innych bliskich mi osób. I faktycznie, coś w tym jest.
Najczęściej to mama mamy ma z wnukami najlepszą relację, jest tą "macierzą", do której lgną wnuki. To wynika z tego, że my kobiety faktycznie jesteśmy blisko ze swoimi mamami – wiele z nas radzi się w sprawach rodzinnych, część z nas z własnymi mamami w dorosłym życiu ma przyjacielską relację. Naturalne jest więc dla nas, że kiedy rodzimy dzieci, to własnym matkom najbardziej ufamy i zawierzamy maluchy. Druga sprawa jest taka, że osławiony stereotyp złej teściowej ma w sobie ziarno prawdy, więc wiele kobiet rezygnuje z bliskich więzi z teściowymi.
Moje dzieci również mają dużo bliższą i głębszą relację z moją mamą niż z moją teściową. Nie uważam, że to jest złe, w każdej rodzinie są różne zależności, które wynikają często z historii rodziny i wielopokoleniowych zależności. Sama po wpisie Zawadzkiej poczułam jednak żal podobny do tego, który ona opisuje, bo również mam dwóch synów, czyli będę babcią "po mieczu".
To oznacza, że kiedyś, jeśli zechcą założyć rodziny, mogę być tą mniej lubianą, bardziej odsuniętą babcią. Mam nadzieję, że uda mi się to przewalczyć i być najlepszą wersją siebie, jaką mogę dać wnukom. Bo badania badaniami, a życie często pisze własne scenariusze. A jak jest u was? Jakie macie lub miałyście relacje ze swoimi babciami? A wasze dzieci ze swoimi?