Kiedyś, jeśli rodzice mieli taką możliwość, wysyłali dziecko do dziadków na całe lato i już. Cieszyły się dzieci, a dziadkowie raczej nie mieli z tym problemu. Dziś dzieci często nie chcą tak spędzać lata lub dziadkowie mają już inne plany. Informacja, że syn chce jechać do babci na wakacje, powinna więc chyba cieszyć? Nasza czytelniczka ma jednak duże wątpliwości, czy puścić dziecko.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Mój syn ma prawie 7 lat i nie ma zbyt bliskich relacji z dziadkami. Zarówno moi rodzice, jak i teściowie mieszkają ponad 200 km od nas. Staramy się często jeździć, jednak nie jest to takie proste. Kiedyś udawało nam się częściej wyrwać, teraz widujemy się osobiście raz na dwa miesiące.
Trudno o bliską więź
Mam świadomość, że mocno to wpływa na relacje mojego synka z dziadkami. Dbam, by mieli częsty kontakt choćby przez telefon. Staram się także opowiadać dziecku, co słychać u dziadków, a rodzicom i teściom relacjonuję poczynania ich wnuka. Małe dzieci, by czuć bliską więź potrzebują jednak czegoś więcej niż wideorozmowy. Zdarzają się weekendowe nocowanki. Przez odległość jest to sporadyczna atrakcja i syn zazwyczaj nie bardzo chce zostawać.
Moi rodzice i teściowie bardzo się od siebie różnią. Jedni wykorzystują na maksa czas naszych spotkań: grają w gry, w piłkę, organizują wycieczki i najchętniej by nas wykluczyli z tych atrakcji. Drudzy ewidentnie nie wiedzą, jak spędzać czas z dzieckiem lub po prostu nie mają na to ochoty. Staram się to im ułatwić czy podpowiadać, co mogą razem porobić. Dlatego byłam w szoku, gdy syn przyszedł do mnie i zapytał, czy mógłby w tym roku spędzić wakacje u babci Joli.
Wakacje u babci
Na początku się ucieszyłam, bo pomyślałam, że może jednak złapali jakiś kontakt. Może teściom ciężko było gdy Jaś był mały, a teraz gdy jest starszy łatwiej się im dogadać i znaleźć wspólne rozrywki? Zadzwoniłam do teściowej, co ona na ten pomysł. Może nie było euforii, ale powiedziała, że zawsze chętnie ugości swojego wnusia.
Oczami wyobraźni widziałam już, jak biega po podwórku, zamiast siedzieć w bloku. Trochę się chyba zapędziłam w tych fantazjach, jakie to rozrywki mogą zapewnić Jasiowi dziadkowie. Ale naprawdę szczerze się ucieszyłam z tego wyjazdu.
Podczas pakowania zaczęłam proponować synkowi różne gry planszowe, piłki i zabawki na podwórko, książki i krzyżówki. Jednak on na wszystko kręcił nosem. Próbowałam go przekonać, że przecież dziś nie ma na to ochoty, ale będzie miał babcie i dziadka i z pewnością coś razem porobią fajnego.
Nie takich atrakcji oczekiwałam
W trakcie jednej z takich rozmów syn wyjawił mi, dlaczego tak naprawdę chce jechać do babci, a ja zgłupiałam. 'Nie będę brał gier, bo babcia nie lubi ze mną się bawić, więc nie będę miał z kim grać' – usłyszałam i zaczęłam drążyć temat, bo jak to możliwe, że nie chcą z nim spędzać czasu, a on i tak chce do nich jechać? Okazało się, że gdy Jaś jest pod opieką babci, a nas nie ma w pobliżu, pozwala mu oglądać telewizję przez cały dzień. I to w piżamie. Czasem także daje telefon z grami.
Dziadkowie nie muszą mieć ochoty na spędzanie czasu z dzieckiem. Ja to rozumiem, ale uważam, że takie zachowanie to spychologia i totalne przegięcie. To nie jest wspólne spędzanie czasu.
Szczerze mówiąc, nie wiem, co teraz robić: puścić i prosić, by jednak przestrzegali limitów na TV i liczyć się, że tym razem je zastosują? Odwołać wyjazd? A może odpuścić, w końcu to lato? Jednak bardzo przeraża mnie myśl, że Jaś mógłby siedzieć 2 tygodnie non stop przed ekranem... Mamy w domu bardzo jasne zasady i konkretne limity, podczas wspólnych weekendów prosiliśmy, by ich przestrzegali, jak widać, zupełnie się tym nie przejmują".