W aptekach pustki, rodzice załamani. "Musiałam rzucić wszystko i jechać 100 km po lek dla dziecka"
Od lat lekarze przestrzegają, by nie sięgać bez potrzeby po antybiotyki. Jednak to nie tak, że to zbędny preparat. Antybiotyki są absolutnie niezbędne przy poważnych infekcjach bakteryjnych. Tyle że obecnie brakuje ich w aptekach. Więc jak leczyć dzieci?
Popandemiczna fala
Ten sezon jest rekordowy, jeśli chodzi o liczbę zachorowań na grypę czy RSV, ale nie tylko wirusy szaleją. Pediatrzy alarmują, że nastąpił także olbrzymi wzrost zachorowań na anginę czy szkarlatynę. Zakażenia te wywołują bakterie – paciorkowce, które przenoszą się drogą kropelkową, głównie przez kontakt z osobą zakażoną lub przedmiotami, których używała. Zaczyna się od bólu godła i gorączki, a także nalotu na języku i wysypki. Zarówno pediatrzy, jak i mamy ostrzegają jednak, że w tym sezonie objawy bywają mylące.
W leczeniu zakażeń paciorkowcowych stosuje się odpowiedni rodzaj antybiotykoterapii, tyle że antybiotyków nadal brakuje w aptekach. Nie ma ich również w innych europejskich krajach. Eksperci przewidują, że rynek leków mógłby się ustabilizować, ale tylko jeśli spadłaby liczba infekcji.
Dlaczego brakuje leków?
Problem stanowi dostęp do substancji czynnych pochodzących z Azji. Z uwagi na brak dostaw penicylin z polskich aptek znikają m.in. leki na bazie fenoksymetylopenicyliny oraz amoksycyliny. Warto zaznaczyć, że brak substancji czynnych oznacza brak zarówno leku oryginalnego, jak i zamiennika. Co za tym idzie? Nie ma alternatywnej ścieżki leczenia.
Rodzice załamani brakiem leków
Rodzice idą z chorym dzieckiem do lekarza, dostają receptę, a potem w kilku kolejnych aptekach dowiadują się, że danego antybiotyku nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie. Robi się nerwowo. Wyszukują go na portalach do namierzania leków i dzwonią po aptekach, by w końcu móc zacząć leczyć dziecko. Lek jest w aptece oddalonej o 50 kilometrów? Przestaje to robić wrażenie, niekiedy trzeba jechać na drugi koniec Polski. Problem jest w przypadku chorych na anginę, szkarlatynę, ale także zapalenie gardła, migdałków czy uszu. Rodzice są załamani, bo zamiast szybko podać antybiotyk i zająć się chorym malcem, wiszą na telefonie lub jeżdżą po mieście w poszukiwaniu leku. Co ma zrobić matka, która nie ma auta lub pomocy w opiece nad chorym dzieckiem? To olbrzymia odpowiedzialność, która spada na ich barki.
– Idziesz z dzieckiem do lekarza, dowiadujesz się, że szkarlatyna i że musi dostać antybiotyk, po czym odbijasz się od drzwi jednej, drugiej i kolejnej apteki, słysząc, że nic nie pomogą, bo w hurtowni nie ma. Totalna załamka – mówi mama 5-letniej Antosi. – Gdy masz chorego malucha, chcesz jak najszybciej podać antybiotyk i zająć się dzieckiem, a nie kombinować, gdzie jest lek, wisieć na telefonie i ustalać, kto ma po niego jechać – mówi z kolei mama 3-letniego Jasia chorego na szkarlatynę. Kobieta dowiedziała się, że lek dla jej dziecka jest, ale musi jechać po niego 150 km. – Przepisanego antybiotyku nie było w aptece przy przychodni, ale pani mi od razu sprawdziła, gdzie jest. To był ostatnia sztuka, 20 km od naszego domu. Szybki telefon do apteki, by odłożyli, a potem do męża, niech zwalnia się z pracy i leci go odebrać, bo nigdzie indziej w okolicy nie ma. Mieliśmy farta. Nie wyobrażam sobie jeździć po mieście z dzieckiem, które cierpi i ma 40 stopni, a leki zbijające gorączkę pomagają tylko odrobinę – zdradza mama 9-latki chorej na anginę.
Spotkaliście się z podobnym problemem ze zdobyciem antybiotyku dla dziecka?
Czytaj także: https://mamadu.pl/138905,szkarlatyna-w-przedszkolu-co-zrobic-gdy-dziecko-zachoruje