Pediatrzy alarmują, że na oddziałach dziecięcych już brakuje łóżek. To dlatego, że zaczął się drugi szczyt sezonu grypowego. Wśród dzieci widać także wzrost zachorowań na COVID-19.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mamy kolejny szczyt zachorowań. To pewne, widać to już w szkołach i przedszkolach. Potwierdzają to także pediatrzy. Problem jednak zaczyna się robić znacznie poważniejszy niż brak numerka w przychodni.
Na antenie TVN24 profesor Krzysztof Zeman, kierownik Kliniki Pediatrii, Immunologii i Nefrologii I-CZMP w Łodzi, przyznał, że już widać znaczny wzrost zachorowań wśród dzieci. Oddział pediatryczny Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi ma dostępnych 48 łóżek dla małych pacjentów, ale powoli ich zaczyna brakować. Sytuacja przypomina tę z grudnia.
– Mieliśmy takie falowanie od początku roku, te wirusy się zmieniały. Był wirus grypy typu A, przyszedł czas na adenowirusy, wirusy RSV też miały swoje pięć minut. Teraz mamy najwięcej przypadków grypy typu B i wrócił COVID. Na oddziale niemowlęcym w naszej klinice aż 30 procent to są dzieci, które leżą z COVIDem – wyjaśnił lekarz w rozmowie z TVN24.
Drugi szczyt
Lekarze przewidują, że taka sytuacja może potrwać jeszcze około dwóch tygodni (do przerwy świątecznej). Choć jednocześnie obawiają się, że drugi szczyt sezonu grypowego może być nawet poważniejszy niż ten pod koniec 2022 roku.
COVID-19 i grypa mogą być bardzo groźne dla dzieci, dlatego w wielu przypadkach konieczna jest hospitalizacja. Zwłaszcza najmłodsze dzieci narażone są na poważne dla zdrowia i życia powikłania.