"Przysięgam, zabiję teściową przy choince". Wy też czekacie na ten jakże radosny czas?

List do redakcji
10 grudnia 2022, 17:09 • 1 minuta czytania
Święta to czas oczekiwania na rodzinne spotkania. Powinny być one z założenia radosne, ale nie oszukujmy się, nie dla wszystkich takie są. Dla niektórych zasiadanie przy wspólnym stole może okazać się torturą nie do zniesienia. Czy w takiej atmosferze jest szansa na świąteczne pojednanie?
Nie wszystkie spotkania w te święta będą miłe i serdeczne. fot. cottonbro studio/ unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Radosne święta? Ale chyba nie z teściową

"Do Bożego Narodzenia zostało jeszcze kilkanaście dni, a ja już czuję, że moja złość i frustracja już się sięgnęła zenitu. Jest wielce prawdopodobne, że moja teściowa zakończy żywot właśnie w te święta. Własnoręcznie o to zadbam... Wiem, że temat teściowych bywa drażliwy. I nie raz słyszałam i czytałam: 'Oj nie przesadzaj', 'No jasne najłatwiej winę zrzucić na teściową' itd., ale chyba nie zrozumie tego ten, kto tego nie przezywa regularnie na własnej skórze.


Nie lubię mojej teściowej, zresztą z wzajemnością. Do perfekcji opanowałyśmy jednak wymianę uprzejmych zdań, podszytych kąśliwymi uwagami oraz 'miłych' uśmiechów, które z serdecznością nie mają nic wspólnego. Jednak żadna z nas nie chce być ta 'złą' co unika spotkań. Przyznać trzeba, że dzieci i mojego męża kocha. W specyficzny sposób, sposób, której ja nie pojmuję i nie akceptuję, ale kocha, ale dlaczego przy tym musi być dla mnie taka wredna?

Cały rok dawkuje sobie te jakże 'przyjemne' spotkania, przyjmuję taktykę dystansu i wypychania mojego męża, a jej kochanego syna na pierwszy plan. Jego uwagi nie są głupie, on nie przesadza, więc tak jest lepiej dla wszystkich. Jednak Boże Narodzeni to kumulacja absolutnie wszystkiego, czego nie znoszę i to w takim nasileniu, że trudno nie ekslodować.

Jak zwykle będzie (nie)przyjemnie

Staram się nie nakręcać, ale ja już wiem, że tradycyjnie wyjdę na rozhisteryzowaną wariatkę, co wymyśla głupie zasady. Stała pora spania, zakaz podjadania, czy ograniczenia w oglądaniu telewizji u babci nie istnieją, a rodzona matka nie ma nic do powiedzenia. Przecież moje zasady można zgnieść i wyrzucić do kosza w imię radosnych świat.

Tradycyjnie na każdym kroku będę traktowana jak idiotka, która absolutnie nie wie, jak się zajmować własnymi dziećmi, która przesadza i ciągle coś wymyśla. Przecież na pewno nic się nie stanie, jak dzieci nie pójdą na drzemkę, a potem położą się o północy. Co może się złego stać, gdy zjedzą 3 tony cukierków, zagryzą ciastem i popiją słodkimi gazowanymi napojami? Przecież jak raz nie umyją zębów, świat się nagle nie skończy.

Tradycyjnie się nasłucham, jakie to niejadki wychowałam, ale kto, by tam brał pod uwagę, że chwilę wcześniej dzieci dostały od babci po tabliczce czekolady. Oczywiście w kierunku któregoś z nich padnie z ust teściowej: 'nie odejdziesz od stołu, dopóki nie zjesz' zupełnie, jakby mnie tam nie było.

No i trzeba będzie ostentacyjnie podważyć moje zdanie, gdy powiem 'nie', jak zwykle z ust teściowej padnie: 'ale babcia, ci pozwala'.

Babcia najlepiej wie, co jest fajne?

Do tego obowiązkowo nietrafione prezenty. Dla mnie coś brzydkiego i niefunkcjonalnego, a dla dzieci wielkie, głośne lub migoczące (albo wszystko naraz). Ochhh, ale to będzie świetna zabawa! Nadmiar wrażeń, chaos i zbyt dużo cukru - to zawsze złe połączenie, wie to każdy rodzic! Jak zwykle skończy się płaczem, koszmarami, bólem brzucha i nieprzespaną nocą. Tłumaczenie i prośby nie pomagają, bo co ja się tam znam? Przesadzam? Nie sądzę. Żeby było jeszcze przyjemniej, 'szanowna teściowa' wszystko okrasi krytyką mojego ciasta i pierogów, zwróci uwagę na uczesanie lub inny jakże 'kiepski' element mojego wyglądu.

Kiedy dokładnie wybuchnę? Ciężko przewidzieć, opcji jest aż na zbyt wiele. Były i prośby i groźby, krzyki i tłumaczenie, ale zawsze, jak grochem o ścianę. Co roku scenariusz jest ten sam... ona jest wkurzająca, a ja nerwowa, stary między młotem a kowadłem a dzieci przebodźcowane. Niby ma dość, ale każdy się przez zęby uśmiecha.

Niech żyją radosne święta!

Kiepskie testowe to nie mityczne postacie z memów. One naprawdę istnieją. Życzcie mi powodzenia, bo będzie i bardzo potrzebne! Bo jak braknie mi tym razem cierpliwości, daję słowo... zabiję teściową przy choince!".

Czytaj także: https://mamadu.pl/152361,tesciowa-przyjaciolka-jest-gorsza-niz-tesciowa-wrog-jak-sie-pozbyc-mamusi